Rozbiło pośród nas swój namiot i oglądaliśmy w nim chwałę Boga, „chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy” (J 1, 14). Bóg wstąpił w wątłe i śmiertelne ciało. Zasadził swe Boskie nasienie w naszej śmiertelności. Odważył się wejść w słabe, podlegające przemijaniu ciało, abyśmy mogli znaleźć Go tam, gdzie jesteśmy. I tak w naszej słabości doświadczamy siły Boga, w naszej śmiertelności Jego nieśmiertelności, a w naszej ciemności Jego wspaniałości. Jedna z modlitw wyraża tajemnicę Bożego Narodzenia w sposób prosty, a jednocześnie poruszający: „Boże, Ty w przedziwny sposób stworzyłeś człowieka i w jeszcze cudowniejszy sposób odnowiłeś jego godność, daj nam uczestniczyć w Bóstwie Twojego Syna, który przyjął naszą ludzką naturę”.
W Boże Narodzenie chrześcijanie wyznają, że Bóg stworzył człowieka wspaniałym. A gdy go stworzył, zobaczył, że wszystko było bardzo dobre. Stworzył nas na swój obraz, jako mężczyznę i kobietę. Jednak my przyćmiliśmy ten czysty obraz Boga w nas. Wtedy Bóg posłał swojego Syna, aby ten pierwotny obraz znów zajaśniał swym prawdziwym pięknem. W Jezusie człowiek ukazuje się nam takim, jakim był pierwotnie w zamyśle Boga, bez ułomności, niezmącony swoimi gwałtownymi emocjami, niezafałszowany brakiem umiaru i chciwością. Szczególnie w naszych czasach potrzebujemy jak nigdy, by Bóg w Jezusie ukazał nam prawdziwy obraz człowieka. W mediach bowiem lansowane są inne obrazy: człowieka odnoszącego sukces, „luźnego” (cool), którego nic nie rusza, który jest przebojowy i bierze to, czego chce, obraz chłodnego kunktatora albo bezdusznego, autokreującego się karierowicza. W Jezusie jaśnieje obraz miłującego Boga, który odważył się pojawić nie w mocy i sile, ale w bezsilności dziecka.
Nasze życie stało się inne. Nie tylko zobaczyliśmy wspaniałość Bożego życia na obliczu Jezusa, ale zostaliśmy włączeni we wcielenie Boga. Nasza natura stała się inna. Została wypełniona Bożym życiem, Bożą siłą i Bożym światłem. To było dla Greków radosną nowiną Bożego Narodzenia. Nie jesteśmy już tylko śmiertelnymi i wątłymi ludźmi, podlegającymi chorobie i śmierci. Mamy w sobie nieprzemijający zarodek, Boże życie. Gdy spojrzymy w siebie, napotkamy nie tylko cierpienia, które były naszym udziałem, nie tylko własne myśli i uczucia, ale także na dnie duszy widzimy Boże życie, Bożą miłość, czystość i piękno.
Napełnienie Bożym życiem oznaczało dla Greków uzdrowienie, wyzwolenie i zbawienie. To życie uzdrawia nasze rany. Daje nam siłę, byśmy uwolnili się od zależności, prowadzili życie samodzielne, a nie bierne. Wybawia nas od pustki i bezsensu naszej egzystencji. Daje naszemu życiu nowy smak. Jest to — jak głosi przesłanie bożonarodzeniowe — smak miłości i pokoju.