Myślący człowiek, który nie wierzy, podobnie jak wierzący, który nie zaniedbuje wiary, nieustannie poszukuje i walczy z Bogiem; jest jak wędrujący w nocy pielgrzym.
  
Pielgrzymujący nocą Mędrcy są symbolem nie tylko wszystkich ludzi poszukujących prawdy, nie tylko tych, którzy wierzą, a wierząc, kochają niewidzialnego Umiłowanego, z nadzieją oczekując spotkania z przyszłą chwałą; są symbolem także tych, którzy szukają, nie mając daru wiary. Ktoś niewierzący, ateista, jeśli jest nim nie tylko przez prostą postawę zewnętrzną, ale także doświadcza cierpienia życia, w którym walczy z Bogiem i nie jest w stanie w Niego uwierzyć, żyje w takim samym stanie poszukiwania, żywego i często bolesnego oczekiwania.
 
Nie-wiara nie polega na prostej decyzji o odrzuceniu. Autentyczna niewiara – nie ta banalna i wynikająca z zaniedbania – jest głębokim cierpieniem, walką życia, które samym sobą płaci za gorzką odwagę, aby nie wierzyć. Pokazuje to słynny fragment z Wiedzy Radosnej, w którym Nietzsche opowiada o szalonym człowieku, który o poranku poszedł na targowisko, niosąc ze sobą zapaloną lampkę i krzyczał: „Szukam Boga, szukam Boga!”. „Gdzie jest Bóg? Zasnął czy zgubił się jak dziecko?” – pytali ludzie, żartując sobie z niego. A on wykrzyczał słowa, które stały się tak znaczące dla nadchodzącej epoki: „Bóg umarł! Bóg nie żyje! Myśmy go zabili!”. A zaraz potem dodał: „Czy jesteśmy godni wielkości tego czynu?”. Słowa te wyrażają prawdę o nieskończonym bólu niewiary oraz sens nocy, która na zawsze pozostaje nocą, a także opuszczenia, które jest jak wieczne osierocenie.
 
O podobnym głębokim rozdarciu jest mowa na kartach tekstu, który wyznacza początek tematu śmierci Boga w świadomości europejskiej, w Mowie wypowiedzianej przez umarłego Chrystusa ze szczytu kosmicznego gmachu o tym, że nie ma Boga, tekście napisanym pod koniec XVIII wieku przez Jeana Paula Richtera, niemieckiego poetę romantycznego. Jest to opowiadanie, które przemawia siłą metafory: „Pewnego letniego wieczoru leżałem sobie na wzgórzu z twarzą zwróconą ku słońcu, i tak zasnąłem. Śniło mi się, że obudziłem się na polu umarłych. Wszystkie cienie ustawione były wokół ołtarza i wszystkim drżała i pulsowała pierś, nie serce. W pewnym momencie szybkim krokiem podeszła do ołtarza dostojna postać przeniknięta bólem bez granic. Umarli krzyknęli: „Chryste, Chryste, czy Bóg istnieje?” Cienie zaczęły gwałtownie drgać, a następnie na skutek tego wstrząsu porozdzielały się od siebie. Chrystus powiedział: „Przeszedłem góry, przemierzyłem słońca i drogi mleczne, przebiegłem przez pustynie nieba, ale nie istnieje żaden Bóg. Zszedłem do otchłani, wpatrzony w przepaść krzyknąłem: 'Ojcze gdzie jesteś?!’, ale usłyszałem tylko wieczną nawałnicę i błyszczącą tęczę istnień, która tam tkwiła bez słońca, które ją stworzyło… Wszystko, wszystko było wielką pustką”. Umarli, którzy zgromadzili się na cmentarzu, rzucili się w kierunku wysokiej postaci w pobliżu ołtarza i krzyknęli: «Jezu, nie mamy ojca?». On, wybuchając płaczem, powiedział: «Wszyscy jesteśmy sierotami: ja i wy. Nie mamy żadnego ojca». Wszystko stało się mroczne i niespokojne. Olbrzymi dzwon właśnie miał wybić ostatnią godzinę czasu, aby zniweczyć świat, kiedy się obudziłem. Moja dusza płakała z radości, że ciągle mogłem wielbić Boga” (przekł. własny). Obraz ten pokazuje, jak niewiara nierozłącznie wiąże się z nieskończonym bólem pustki, z poczuciem samotności i opuszczenia, jakie tylko śmierć Boga może wytworzyć w sercu człowieka i w historii świata.
 
Myślący człowiek, który nie wierzy, podobnie jak wierzący, który nie zaniedbuje wiary, nieustannie poszukuje i walczy z Bogiem; jest jak wędrujący w nocy pielgrzym, przyciągany i zaniepokojony tajemniczą gwiazdą. Życie jest nieuchronnie naznaczone tragizmem konieczności stanięcia do nierównej walki. To właśnie jest najwyższa godność poszukiwania prawdy przez każdego: wierzącego i niewierzącego. Jedyną, prawdziwą nocą świata, jest noc kogoś, kto wie, że nie ucieka, ale że pielgrzymuje do upragnionej ojczyzny, ziemi poszukiwanej i oczekiwanej…
 
 
Więcej w książce abpa Brunona Forte Szukałem i znalazłem