Dawniej nasz świat był bardziej spolaryzowany i łatwiej było określić, kto nasz, a kto obcy, kto przyjaciel, a kto wróg, kto wierzący, a kto ateista. W dzisiejszym świecie, choć nikt nam nie przeszkadza w praktykowaniu wiary, a katechizacja prowadzona jest w szkole, to jednak człowiek wierzący czuje się może bardziej kontestowany niż kiedyś. Najpierw czuje się kontestowany, obśmiewany, krytykowany z zewnątrz, przez zlaicyzowany świat, który żyje i działa tak, jakby Boga nie było, a w związku z tym takie pojęcia jak wiara, Bóg, Kościół, przykazania, prawda w żaden sposób nie wpływają na jego życiowe decyzje czy moralne wybory. Niestety, ten świat zewnętrzny wpływa także na ducha człowieka wiary, poprzez rozmaite pokusy i sugestie, z którymi nie zawsze jest sobie w stanie poradzić. Wątpliwości płynące ze strony zlaicyzowanego świata brzęczą wierzącemu człowiekowi jak komar przy uchu i towarzyszą jego poszukiwaniom, budząc wątpliwości: a jeśli to, czego naucza Kościół nie jest prawdą?
Doprawdy trudno dziś wierzącemu człowiekowi żyć w spokoju. Kard. Newman tak określa wiarę dzisiaj: „wierzyć, to znaczy przyjmować ciężar wątpienia”. Dlatego, mówiąc o wierze dzisiaj, trzeba myśleć o tym, jak się bronić przed efektami negatywnymi, jakie mogą się w nas rodzić: pesymizm, brak odwagi, poczucie niedopasowania do dzisiejszego świata.
Zdając sobie sprawę z rozmaitych trudności na drodze wiary, trzeba rozróżnić konieczną akceptację takiego świata, w jakim przyszło nam żyć od przyjęcia i zgody na to, czym ten świat nas kusi i wabi. Powiedziałbym nawet więcej: akceptacja tego, na co nie mamy wpływu, może być też wyrazem wiary. Nie pozwala bowiem poddać się poczuciu beznadziei, ale pobudza świadomość, że w tym bezbożnym świecie jesteśmy w rękach Bożej Opatrzności, która mimo przeszkód płynących ze świata, prowadzi nas do dobrego celu. W ten sposób wiara dzisiaj niesie ze sobą nowe wyzwania i szansę dla naszej wolności, bo może stać się „bardziej oczyszczona” w swoich motywacjach.
Dzisiaj człowiek wierzący bardziej niż kiedyś musi się opierać na słowie Bożym niż na okolicznościach historyczno-społecznych. Ponadto wiara dzisiaj ma szansę być wiarą „bardziej pokorną”, bo uświadamia, że trzeba ją bardziej oprzeć na łasce Bożej niż na swojej dobrej woli. Trudne okoliczności sprawiają, że dla wierzącego Chrystus staje się rzeczywiście skałą jego życia. Wreszcie wiara dzisiaj ma szansę stać się „bardziej braterską”. Pomaga nam głębiej wchodzić w siebie i odnajdywać swoje charyzmaty, jak również doceniać dary innych. W trudnościach łatwiej jest uświadomić sobie, że wszyscy potrzebujemy pomocy i że każdy z nas może jej udzielić innym.
Co więc mamy robić, jeśli chcemy przezwyciężyć dzisiejsze trudności na drodze wiary? Przede wszystkim trzeba sięgać do źródeł tradycji. Przecież na niej opiera się nasza wiara. Jest ona wolną odpowiedzią na objawienie Boga, wchodzącego w historię ludzkości. Ten dar przekazywany jest w Kościele z pokolenia na pokolenie. Jeśli więc chcemy zachować wiarę, nie wolno nam zaprzestać patrzenia w historię, na drogi naszych przodków do jedności z Bogiem. Trzeba jednak pamiętać, że choć wiara jest zakorzeniona w historii, to przede wszystkim jest ona naszym spojrzeniem w przyszłość. W tym spojrzeniu trzeba liczyć się z dawanymi nam w teraźniejszości znakami czasów. One przygotowują spotkanie z Bogiem, który przecież wolny jest w sposobach komunikowania się z człowiekiem, przekracza nasze oczekiwania, a często nie ma Go tam, gdzie się Go spodziewamy. Być może znakiem naszych czasów jest to wszystko, co dzisiaj doświadczamy, a co nie zawsze rozumiemy i potrafimy przyjąć. To wszystko trzeba przyjąć jako znaki naszych czasów i uczyć się w tych znakach rozeznawać Boże przesłanie skierowane do naszej wiary.