Niekiedy pozwalam parom na kłótnię, aby wyczuć, co jest tym ślepym zaułkiem, w który zabrnęli, żeby poznać ich wzajemne zarzuty i indywidualną rozpacz.

 „Tylko mnie zwodziłeś i udawałeś wspaniałego i pewnego siebie mężczyznę. Przedstawiałeś się jako idealny mężczyzna, który nad wszystkim potrafi zapanować i jest jak skała wśród burz, dokładnie taki, jakiego zawsze szukałam. A potem stwierdziłam, że jesteś jak blok z lodu, niezdolny do prawdziwych uczuć. W ciągu ostatnich lat owiał mnie wielki chłód płynący od ciebie”.

 

– „Dziękuję, nawzajem, ze mną jest podobnie. Myślałem, że znalazłem ciepłą i uczuciową kobietę. Ale z czasem robiłaś się coraz bardziej oschła…”.

 

– „Poczekaj, nie jestem jeszcze gotowa. Na początku byłeś suwerenny, ale w czasie trwania naszego związku stawałeś się coraz bardziej niepewny, a kiedy przyszły pierwsze kryzysy, zacząłeś uciekać coraz bardziej w pracę i alkohol. Gdybyśmy nie mieli już dwójki dzieci, to jeszcze wtedy, przed ośmioma laty odeszłabym od ciebie. Dzisiaj odnoszę wrażanie, że mam troje dzieci i jestem samotną matką. Więc mogłabym odejść i wtedy miałabym o jedno dziecko mniej i troszczyłabym się lepiej o moje prawdziwe dzieci. Wszystko było tylko oszustwem”.

 

– „Jesteś rozczarowana nie mną, lecz swoim wyobrażeniem o mnie. Chciałaś widzieć we mnie mężczyznę, którym nie byłem. Zakochałaś się nie tyle we mnie, co w wyobrażeniu o mnie. A ja nie jestem tym wymarzonym obrazem. Przepraszam. Szukałaś skały wśród morskiej kipieli i dlatego widziałaś ją we mnie. Nie zwodziłem cię, to ty sama chciałaś mnie takiego widzieć. Właściwie nigdy nie przyjrzałaś mi się tak naprawdę. Zawsze szukałaś tylko swojego wymarzonego mężczyzny i kiedy zauważyłaś, że jestem inny, zaczęłaś mnie zwalczać. Twoje złudzenie wynika przecież z samooszukiwania się, a odpowiedzialność za to ponosisz ty sama. Gdybyś mi na początku powiedziała, że szukasz skały wśród burz, to od razu bym cię poinformował, że nie nadaję się do tej roli, bo jestem za wrażliwy, a bycie skałą to nie moja specjalność”.

 

– „W takim razie powiem inaczej: Szukałam ramienia, które dałoby mi oparcie. Już mam dość bycia silną kobietą. To jest męczące. Szukałam silnego mężczyzny i wierzyłam, że znalazłam go w tobie. Nie udawaj, że o tym nie wiedziałeś, przecież ciągle ci to okazywałam. Dobrze pamiętasz, jak byliśmy w Bretanii, pokazałam ci wtedy skałę i zaraz oparłam się o twoje ramię. A może nie chciałeś widzieć tego wszystkiego? To tylko dowodzi, że mam rację. Nigdy nie byłeś silnym mężczyzną, jedynie go udawałeś, żeby mi się przypodobać. Jesteś po prostu oszustem”.

 

– „Gdybyś była naprawdę silną kobietą, to nie potrzebowałabyś skały. Twoje siła jest tylko pozorna. To jest prawdziwe oszustwo. Otrząśnij się i nie bądź taka zarozumiała i oskarżająca. Nie mogę już słuchać tego lamentu”.

 
Prof. Wolfgang Hantel-Quitmann:
 
Niekiedy pozwalam parom na kłótnię, aby wyczuć, co jest tym ślepym zaułkiem, w który zabrnęli, żeby poznać ich wzajemne zarzuty i indywidualną rozpacz. Najczęściej obie strony można subiektywnie zrozumieć. Obydwoje skarżą się, że nie dostali od drugiej strony tego, czego potrzebowali, wręczają sobie nawzajem reklamację i twierdzą, że zostali oszukani. Wiemy, że zakochanie nie jest niczym innym, jak idealizowaniem partnera seksualnego.
 
To jest właśnie w zakochaniu takie cudowne: człowiek czuje się idealizowany, a to niezmiernie wzmacnia w sposób narcystyczny zauroczenie seksualne. Obydwoje projektują swoje pragnienia i tęsknoty na drugiego w nadziei na ich spełnienie. Czy to jest oszustwem? Tak! Czy można więc się skarżyć, jeśli własne projektowane tęsknoty nie zostaną przez partnera spełnione? Nie! Czy więc rozczarowanie jest czymś zrozumiałym? Tak!
 
W jaki sposób wyjdą ze ślepej uliczki wzajemnych zarzutów i reklamacji? Badając swoje pragnienia i wyobrażenia: Skąd pochodzą, dlaczego są takie mocne, z jakimi wcześniejszymi doświadczeniami łączą się te upragnione wyobrażenia i tęsknoty, jak mogą się od nich odwrócić, zaniechać ich i przyjąć realistyczną perspektywę, i jak później kochać jeszcze tę drugą osobę?
 
To jest właśnie ta cała ciężka praca w trakcie terapii małżeńskiej. Nie ma żadnej królewskiej drogi, żadnych skrótów, żadnego zwodzenia czy oszustwa. Chodzi o przepracowanie tej całej kamienistej drogi i pokonanie jej – od idealistycznych złudzeń aż do dzisiejszego kryzysu, aby osiągnąć intymność dojrzałej miłości. Pierwszym rozczarowaniem jest więc samooszukiwanie, które jest traktowane najczęściej jako wprowadzanie w błąd przez drugą osobę.