Człowiek o zranionym sercu, o nie przebudzonym jeszcze sercu przeżywa wiele trudności. Brak mu energii do życia, przeżywa lęk, brak mu zaufania do samego siebie, może być przygnębiony, albo zachowywać się gwałtownie.
Często też próbuje uciekać od przykrej rzeczywistości w marzenia, uciekając nierzadko od krzywego obrazu samego siebie, który nosi.
Zranienie serca nie jest rzeczywistością chcianą.”Dziecko, które dopiero co przyszło na świat, to istota niezwykle delikatna, podatna na zranienie. Samo nie potrafi niczego dokonać. Trzeba je karmić, myć, ubierać, nosić. Krzyk stanowi jedyny jego ratunek. Jeżeli czuje się kochane, akceptowane, wówczas odnajduje poczucie bezpieczeństwa; może żyć odprężone, spokojne, z pełnym zaufaniem nawiązywać kontakt z drugą osobą, z otoczeniem. Jeżeli czuje się niekochane, odrzucone, wówczas jego życiu zagraża niebezpieczeństwo; inni ludzie, otaczająca je rzeczywistość zaczynają być groźni. Dziecko wchodzi w świat strachu i niepewności, w którym, aby móc się bronić, musi przywdziać twardy pancerz, zasklepić się w sobie. Choć wiele rzeczy nie dociera do jego umysłu, ale przecież nawet małe dziecko bardzo cierpi, jeżeli czuje się porzucone i pozbawione uczucia; żyje w ciągłym niepokoju.” (Jean Vanier).
Niepokój jest związany nie tylko z sytuacją, kiedy zabraknie uczucia rodziców, ale też wtedy, kiedy miłość, której się doświadcza jest zaborcza, zalękniona. Dziecko nie rozwija się, nie czuje się bezpiecznie wtedy, kiedy rodzice są zbyt blisko niego, przytłaczają je. Dziecko musi doświadczać faktu, że życie związane jest także z rozstawaniem się, z bólem. Musi tego doświadczyć, ale też musi doświadczyć radości odnalezienia, powrotu. Nie chodzi o zadawanie bólu i cierpienia specjalnie, ale o świadomość, że są to doświadczenia, których nie można i nie powinno się unikać.
Doświadczenie bycia porzuconym, pozbawionym uczucia powoduje niepokój. Może się to dziać na wiele sposobów. Brak ojca czy matki, ich fizyczna nieobecność, ich oddalenie psychiczne, brak zainteresowania się życiem człowieka, pozostawienie go innym, wszelkiego rodzaju sierocińce, przytułki itp., są tego zwyczajnym objawem. Niepokój pojawia się, kiedy czujemy się pozostawieni samym sobie, ponieważ inni są ważniejsi, bardziej się liczą. Poczucie bycia porzuconym może być niekiedy wynikiem trudności w relacji między rodzicami, za które często dziecko samo siebie obwinia. Takie doświadczenia często prowadzą do wielkiego cierpienia, poczucia bycia niepotrzebnym. Dostrzegamy je u każdego „niechcianego” dziecka, które czuje się niepotrzebne, które musi się bronić przed niemożliwym do zniesienia cierpieniem. (…) Takie oznaki depresji występują również często u osób wzgardzonych ze względu na ich pochodzenie, ubóstwo czy też nieprzydatność”. (Jean Vanier).
Potrzeba doświadczania miłości nie jest mniejsza w późniejszym okresie. Staje się ona trochę bardziej niezależna od samych rodziców, ale oczekujemy jej z taką samą intensywnością. W pewnym sensie domagamy się jej, choć nie zawsze potrafimy jasno to oczekiwanie wypowiedzieć. Narażeni jesteśmy na dwojakiego rodzaju rozczarowanie. Można bowiem cierpieć z powodu braku miłości, poczucia odmienności, samotności, lęku o to, że zostanę sam, że „nikt mnie nie chce», albo też z powodu „złej miłości”, uzależniającej, „wykorzystującej”, źle ingerującej w moje sprawy, nie liczącej się z moją wrażliwością emocjonalną, cielesną.
Konsekwencje zranienia
Niepokój małego człowieka wypływa zatem z braku uczucia, braku poczucia bezpieczeństwa, ale też ze złego kochania, z miłości zaborczej, nie wyzwalającej, lecz uzależniającej. Stan niepokoju nie jest do wytrzymania przez człowieka przez dłuższy czas. Dlatego bronimy się przed nim. Budujemy bariery, by ustrzec się przez nieznośnym cierpieniem. Odcinamy się od naszych uczuć, od serca. Uciekamy w marzenia, zamykamy się. Tworzymy sobie własny świat przeżyć, niejako nasz „wirtualny” świat, w którym możemy przetrwać.
Doświadczenie braku miłości, albo miłości złej może się przerodzić w aktywizm, gonienie za sukcesem, w chęć podporządkowania sobie innych. Czasami próbujemy gubić to uczucie w alkoholu, w narkotykach. Przyjemność, szukanie jej gorączkowe może być oznaką tego bycia zranionym w swoim sercu.
Te rany, których doświadczamy w ciągu naszego życia, utrudniają wyjście do innych, zaufanie im, powierzenie się im oraz utrudniają rozumienie samych siebie i procesów w nas zachodzących.
Nie można jednak wszystkich ran, jakie nosimy w swoich sercach odnosić tylko do rodziców, czy też obwiniać nimi innych. Jakkolwiek by nie starali się i nie odpowiadali na nasze potrzeby i oczekiwania, nie mogą jednak uczynić tego, by nasze serce kochało. Niezależnie od starań naszych bliskich, jest w człowieku wiele lęków, egoizmu i słabości. Jest jakaś pustka, która nie może być zapełniona tylko przez miłość ludzką. Pustka, której człowiek doświadcza w sobie, domaga się wypełnienia. Do wyjścia z kręgu tych cierpień potrzeba nam poczucia bezpieczeństwa, przynajmniej chwilowego, od którego możemy zacząć. Potrzeba punktu oparcia. Niezależnie od naszych najlepszych doświadczeń, w sercu zranionym odnajdujemy strach, słabość, mechanizmy obronne. Potrzeba pomocnej, przyjaznej więzi, aby odnaleźć nadzieję i nie ustawać w poszukiwaniach.
Więcej w książce: Obudzić serce – Paweł Kosiński SJ