„W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona.  A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana. Wtedy Maryja rzekła: Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię –  a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją. On przejawia moc ramienia swego, rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia. Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje – jak przyobiecał naszym ojcom – na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki. Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu”.

 

Podobnie, jak wiosna kojarzy nam się z życiem i radością zmartwychwstania Jezusa, tak pełnia lata, sierpień, gdy wszystko dojrzewa, łączy się z tajemnicą wniebowzięcia Maryi.

Dzisiejsza Ewangelia kończy się słowami: Maryja wróciła do domu. Te słowa oddają istotę dzisiejszego święta. Maryja wróciła do domu Ojca. Po zakończeniu ziemskiego pielgrzymowania, Maryja z duszą i ciałem została wzięta do nieba.

Ludzkie życie jest wędrówką do domu Ojca, jest pielgrzymowaniem. Św. Ignacy w swojej Autobiografii nazywa siebie Pielgrzymem. Mówi o sobie, że przewędrował całą Europę sam i pieszo. To pielgrzymowanie Ignacego było nie tylko zewnętrznym trudem ubogiego pielgrzyma, związanym z głoszeniem Ewangelii, ale również duchowym procesem zmierzającym do całkowitego zjednoczenia z Bogiem i znajdywania Go we wszystkich rzeczach. Pielgrzymka Ignacego to duchowe wzrastanie aż do mistyki.

My niekiedy zapominamy o tej prawdzie. Zapuszczamy korzenie w ziemskie życie, jakby miało ono trwać wiecznie. Przywiązujemy się uczuciowo do innych, bez których, jak sądzimy, nie potrafimy żyć. W miarę, gdy zaczynamy się starzeć, gdy pojawiają się dolegliwości, choroby, gdy przychodzą przyzwyczajenia, coraz bardziej martwimy się o jutro, boimy się przyszłości. Z latami przybywa również rzeczy, które są dla nas cenne, książek, którymi się otaczamy, sprzętów. I stajemy się coraz mniej mobilni, dyspozycyjni. Nasze serca stają się ociężałe i obojętne. A gdy przychodzi choroba, starość albo inne znaki zwiastujące koniec, zaczyna się tragedia.

Maryja idzie z pośpiechem w góry, by służyć swojej krewnej Elżbiecie. Maryja niesie Elżbiecie Jezusa, dzieli się z nią radością zbawienia. Jej życie na ziemi było życiem w cieniu Jezusa, zanurzeniem w Jezusa. Na ziemi doświadczała bólu, cierpienia, nocy ciemności, krzyża. Doświadczała tego, co jest treścią codziennych ludzkich udręk. Jednak tę codzienność przeżywała w cichości i pokorze, w bliskości Boga, w wierze i zaufaniu. 

Dzisiejsze święto przypomina, że do chwały nieba idziemy przez trud życia. Być może wydaje się nam, że Bóg oczekuje od nas czegoś wielkiego, wspaniałego, wzniosłego i czekamy na odpowiedni czas. Nieraz latami. Jest to jednak pewne nieporozumienie. Nie trzeba czekać na momenty wielkich natchnień. Trzeba pisać to dobro, które dzieje się każdego dnia, nawet rzeczy najprostsze.

Do nieba idzie się przez ziemię, pokonując góry trudności. Do nieba idzie się ze spracowanymi rękami, ze zmarszczkami na twarzy, z krzyżem codzienności, w szarości dnia. Jak Maryja służąc innym, niosąc im Jezusa, chwaląc Boga modlitwą i życiem.

Czy świadomość pielgrzymowania jest głęboko wpisana w moim sercu? Czy moje pielgrzymowanie jest integralne i obejmuje wszystkie sfery mojego życia? Czy podejmuję trud codziennego życia, jak Maryja w pokorze, cichości i zgodzie na wolę Bożą? Czy mam świadomość, że moje niebo zaczyna się już na ziemi, poprzez trwanie w miłości Boga i bliźnich?