Ostatnio zapanowała moda na wampiry i wszystko, co „mroczne”. Na młodzieżowych (a nawet dziecięcych) piórnikach, okładkach zeszytów czy torebkach pojawiają się czaszki lub twarze filmowych „romantycznych wampirów”.
Kiedy przygotowywałem komputerową prezentację na temat satanizmu, odwiedziłem internetowe strony poświęcone Szatanowi (a jest ich naprawdę sporo). A tam ze zdumieniem odkryłem linki do stron „wampirycznych”. Był to dla mnie pierwszy, niepokojący sygnał, że istnieją tu jakieś dziwne „mroczne” powiązania, o których większość ludzi nawet nie ma pojęcia.
Należy zaznaczyć, iż według Antona Szandora LaVeya, założyciela Kościoła Szatana, wampiryzm nie idzie w parze z satanizmem. Przekonuje o tym w „Biblii Szatana”, gdzie stosunkowo dużo miejsca poświęca sposobom wykrywania wampirów i bronienia się przed nimi. Jednak uwaga – LaVey ma na myśli tylko tzw. psychicznych wampirów, czyli osoby, które rzekomo „wyciągają” z innych energię życiową. Mają przy tym pasożytować na naszej litości, próbując „podłączyć się” pod czyjś sukces. Co ciekawe, LaVey nie przestrzega swych zwolenników przed wampirami pijącymi ludzką krew.
Jednak żeby definitywnie wykazać rzeczywiste powiązania wampiryzmu z satanizmem, należałoby najpierw określić satanizm, co nie jest łatwą sprawą. Bardzo ogólnie można go podzielić na:
– Laveyański – „filozoficzno-ateistyczny”, odrzucający realne istnienie złego ducha. Skupia on zarówno wyznawców Kościoła Szatana, jak i liczne grupy satanistów uznających autorytet „Biblii Szatana”.
– Teistyczny – uznający realne istnienie złego ducha (np. lucyferianie).
Wśród wielu działających na świecie grup satanistycznych są też i takie, które można określić mianem satanizmu wampirycznego. Ci sataniści wierzą, że picie krwi pozwoli im osiągnąć jakąś nadzwyczajną moc i zdobyć przychylność Szatana. Podczas swych rytuałów wykorzystują zarówno własną krew, jak i przypadkowych ludzi. Najczęściej jednak służy im do tego celu krew złożonych w ofierze dla Szatana zwierząt.
Do opinii publicznej dochodzą sygnały, iż niektórzy sataniści wampiryczni unikają dziennego światła i sypiają w trumnach. Są to skrajne, rozproszone i stosunkowo nieliczne grupki osób. Kontaktują się one ze sobą głównie za pośrednictwem internetu, w wybranych klubach, jak również podczas koncertów zespołów grających „mroczną muzykę”.
Wampiryczne akcenty subkultury gotów
Ślady współczesnego wampiryzmu prowadzą do subkultury gotów. Jej członkami są często osoby wykształcone, interesujące się poezją, sztuką, literaturą fantasy i grozy. Jednocześnie zajmuje ich również okultyzm, mitologia oraz wampiryzm. Dla niektórych jest to ruch „romantycznej ciemności”, eksponujący postawę wyrzutka. Wampir, lansowany przez współczesną literaturę młodzieżową, również postrzegany jest jako postać tragiczna, odrzucona przez społeczeństwo. Czy ma tu miejsce tylko czysto zewnętrzne, przypadkowe jego podobieństwo do wizerunku gotów?
Trudno szukać jakiejś spójnej, łączącej wszystkich gotów ideologii. Ruch ten swymi korzeniami sięga późnych lat 70. XX w., kiedy to goci wyłonili się z ruchu punkowego. Ich wyróżnikiem początkowo była muzyka, stanowiąca bunt przeciwko powierzchowności i materializmowi społecznemu. Z czasem doszły mroczne stroje. Członkowie tej subkultury już samym swym charakterystycznym wyglądem przypominają postacie żywcem wyjęte z horrorów o wampirach.
Kiedyś w niemieckim Essen niespodziewanie natknąłem się na taką „mroczną parę”. Oboje mieli długie czarne włosy, nienaturalnie białe, mocno przypudrowane twarze (z licznymi kolczykami w uszach, brwiach i policzkach), a na oczach specjalne szkła kontaktowe, wybielające źrenice. Sięgające niemal do kostek szykowne czarne płaszcze i ciemne siatkowe bluzki, dopełniały całości ich dziwacznego widoku. Szli wolnym, dostojnym, posuwistym krokiem, trzymając się za ręce. Wyglądali jak postacie, które uciekły z jakiejś bajki dla niegrzecznych dzieci, choć na mijających ich obojętnie Niemcach nie robili już swym wyglądem najmniejszego wrażenia. W pobliżu znajdował się przeszklony, specjalistyczny sklep z odpowiednimi „akcesoriami”. Przez szybę było widać wystawione na sprzedaż rytualne, grawerowane noże, dwa ręcznie rzeźbione w czaszki i pentagramy trony dla satanistycznych kapłanów (srebrny i czarny – do wyboru). Ustawione w sklepie manekiny ubrane były w zakapturzone płaszcze i inne „mroczne” stroje. Mimo że była sobota, sklep był pełen ludzi…
W Polsce goci nie są tak popularni, jak w Europie Zachodniej. Próbują jednak jakoś się dostosować do „warunków europejskich”. Jedni przywożą sobie rzeczy z zagranicy (głównie z Niemiec), inni sami coś przeszywają lub kupują przez internet. Sklepiki „branżowe” oferują zarówno „mroczną”, okultystyczną biżuterię, wyszukane buty, jak i wszelkiego rodzaju „mroczne” ubrania, również dziecięce. W internetowej ofercie jednego z nich znalazłem m.in. ubranka dla niemowląt (oczywiście czarne), z motywami groźnego misia, trzymającego piłę tarczową, czy też czerwonookiego nietoperza, pijącego krew z niemowlęcej butelki. Są też i tacy, którzy kupują łańcuchy i inne metalowe akcesoria np. w Castoramie, zaś czarne bluzki i koszule w sklepach z odzieżą żałobną. Proza życia.
Goci mają też swoje festiwale, gdzie można zobaczyć całe ich skupiska – a przy okazji istną rewię „mrocznej” mody. Największa tego typu impreza w Europie odbywa się w niemieckim Lipsku: „Wave-Gotik-Treffen”. Natomiast w Bolkowie na Dolnym Śląsku od wielu lat odbywa się festiwal gotyckiego rocka, znany jako „Castle Party”. Organizatorzy reklamują go jako największą imprezę fanów muzyki gotyckiej w Europie Środkowo-Wschodniej. Na festiwal przyjeżdża rokrocznie (z kraju i z zagranicy) kilka tysięcy fanów: gothic, death czy black metalu, rocka gotyckiego, electro, industrialu oraz muzyki pokrewnej. W 2011 na „Castle Party” pojawiło się ponad 30 zespołów z całej Europy. Koncerty odbywały się na zamku w Bolkowie i w… tamtejszym kościele. Ot taka specyfika polskich miłośników gotyku, z których wielu jest katolikami chcącymi posłuchać muzyki i nie identyfikującymi się głębiej z tą subkulturą.
Europejscy goci to na ogół agnostycy. Choć z drugiej strony, skłonni są do przyjęcia innych, alternatywnych do chrześcijaństwa form religijności i duchowości. Wbrew pozorom są to osoby spokojne, nie uznające przemocy. Jednak podobnie jak u satanistów, również wśród nich istnieje pewien odsetek tworzący specyficzne „wampiryczne podziemie”. Ten nieliczny odłam gotów ma w swym „filozoficznym” założeniu oddawać agresywną, bezwzględną i „krwiożerczą” naturę współczesnego świata. Wizerunek wampira jest dla nich obrazem szyderstwa z pozbawionego norm moralnych społeczeństwa.
Wampiryczne podziemie
Trudno powiedzieć, ile osób liczy dziś „wampiryczne podziemie”. Wydaje się jednak, że z roku na rok jest ich coraz więcej. Osoby uważające się za wampiry wierzą (piszą o tym otwarcie w mediach), iż takie się już urodziły, ewentualnie weszły w to dzięki świadomej inicjacji. Twierdzą nawet, że niemal fizycznie odczuwają potrzebę picia krwi. I co w związku z tym robią?
Na polskich stronach typowo wampirycznych można przeczytać szczegółowe instrukcje, jak zdobyć krew i pozyskać stałego „dawcę”. Myli się jednak ten, kto wyobraża sobie teraz jakiegoś przystojnego wampira, ssącego krew z szyi ofiary. Nasze domorosłe internetowe „wampiry” radzą używać do tego celu raczej tradycyjnych noży, skalpeli lub żyletek. Poza tym (w przeciwieństwie do swych literackich pierwowzorów) dbają też o zdrowie i higienę swej ofiary, polecając używanie do nacięć tylko jałowych narzędzi, a po „krwawym posiłku”: wody utlenionej, plastrów, opaski zaciskowej czy nawet maści przyspieszającej gojenie się ran. Znajdziemy tam również instrukcję udzielania pierwszej pomocy w razie krwotoku…