„Zaraz po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, tak iż gorączka ją opuściła. A ona im usługiwała. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: Wszyscy Cię szukają. Lecz On rzekł do nich: Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy” (Mk 1, 29-39).
Opowiadanie o uzdrowieniu teściowej Piotra jest bardzo bliskie pierwotnej wspólnocie chrześcijańskiej. Ewangeliści nie podają jej imienia; była więc wszystkim znana. W czasie powołania Piotr byłby więc żonaty. Św. Paweł sugeruje, że żona Piotra towarzyszyła mu w jego późniejszych podróżach apostolskich (por. 1 Kor 9, 5).
Wydarzenie ma miejsce w Kafarnaum, małym miasteczku na brzegu Jeziora Galilejskiego, które było mocno powiązane z działalnością Jezusa. Dom Piotra stanowił dla Niego „bazę wypadową” i noclegową w pierwszych miesiącach posługi w Galilei, po powołaniu uczniów. Tutaj Jezus mógł wypocząć i przebywać w rodzinnej atmosferze życzliwości, przyjaźni i miłości. Marek, który przekazuje fakty wprost od Apostoła Piotra, mówi o typowym dniu ewangelizacyjnym. Jezus naucza w synagodze, ewangelizuje, uzdrawia ludzi, wypędza złe duchy, modli się. W tym typowym dniu jest element walki, trudu ale także element kontemplacji. Jest czas dla ludzi i czas samotności. Klamrą, która spina cały dzień jest modlitwa.
Jednym z uzdrowień, którego dokonuje Jezus w Kafarnaum jest uwolnienie od gorączki teściowej Piotra. Jezus „podszedł” do kobiety. Niektórzy pobożni Żydzi w ogóle unikali dotknięcia kobiet, aby nie utracić czystości rytualnej, chyba, że mogli ustalić, w jakim stanie się znajdują (por. Kpł 15, 19). „Jezus przełamał rodzinne tabu i występując przeciw tradycyjnemu rozumieniu nieczystości chciał potwierdzić wolność człowieka” (J. P. de Roux). Dla Niego zawsze ważniejszy był człowiek, niż Prawo.
Opisując uzdrowienie teściowej Piotra, Ewangeliści posługują się greckim słowem „egeirein”, (Łukasz „anastasis”), które oznacza „podniesienie”, „wskrzeszenie”. To samo słowo zostaje użyte w opisie zmartwychwstania Jezusa. Teściowa, która leży w gorączce przykuta do łoża jest symbolem niemocy, bierności, braku życia, obumarcia. Nie może nic dla siebie uczynić. Może tylko czekać i cierpieć. Ale może także z ufnością otworzyć się na Jezusa i przyjąć Jego uzdrowienie. Jezus w swoim geście dobroci uzdrawia: wskrzeszając, daje nowe życie, pozwala wrócić do codzienności i pełni życia.
Uzdrowienie teściowej Piotra jest równocześnie jej powołaniem. Wszyscy Ewangeliści kończą opis stwierdzeniem o jej usługiwaniu. Użyte słowo „diakonein” świadczy, że nie chodzi tutaj tylko o posługi materialne. Z początku były to zapewne skromne zajęcia wynikające z gościnności domu w Kafarnaum. Czasownik „diakonein” (który występuje ok. stu razy w Nowym Testamencie) wskazuje na stałą posługę. Chodzi więc o naśladowanie Jezusa, służbę Jemu. Teściowa Szymona dzięki uzdrowieniu stała się posługującą uczennicą Jezusa. Jako diakonisa służy w domu Piotra, a więc w centrum religijnej wspólnoty, którą założył Jezus. Jej misję będzie kontynuować Marta (por. Łk 10, 38-42). Kobieta, uzdrowiona i podniesiona, uosabia rzeczywiście wspólnotę chrześcijańską, w której zaczyna się odkrywać znaczenie wzajemnej posługi. Czyż my sami nie powinniśmy również służyć sobie wzajemnie? (P. Mourlon Beernaert).
Co stanowi „moją bazę wypadową”? Z czym kojarzy mi się spontanicznie słowo „dom”? Jak wygląda mój typowy dzień? Ile jest w nim miejsca dla Boga i bliźnich? Co jest moją największą „gorączką”? Jakiego dotyku pragnę? Kogo powinienem dziś „dotknąć”? Jaki rodzaj diakonii pełnię w moim życiu?