Stare chińskie przysłowie mówi: „Ten kto szuka odwetu, powinien wykopać dwa groby”, gdyż rewanż niszczy nie tylko drugą osobę, ale i tę, która domaga się odwetu. Ścieżka, która bierze początek z zemsty, wiedzie zawsze w dół.
Co właściwie sprawia, że pewne rzeczy odczuwane są jako niewybaczalne? Czy jest jakiś wspólny rys, charakteryzujący te zdarzenia? Gdy człowiek dokonuje rozrachunku ze swoją przeszłością i zmaga się ze swymi zranieniami, jako niewybaczalne określa zazwyczaj te czyny, które są tak dalekie od normalności, że łamią podstawowe zasady moralne – występują przeciwko najsilniej ugruntowanym przekonaniom, i zwykle są zadane przez kogoś obdarzonego zaufaniem i miłością.
W każdym wymienionym przez nas wyżej przypadku, ktoś postąpił w sposób, w jaki nie powinien, lub ktoś nie zrobił czegoś, co należało zrobić. Każdy taki występek charakteryzuje naruszenie zasad moralnych. Osoba, która dopuściła się takiego czynu, nawet jeśli już nie żyje, znalazła się na naszej liście z powodu tego, co zrobiła lub zaniedbała. Morderstwo, molestowanie seksualne, zdrada małżeńska, aborcja, gwałt, rozwód, znęcanie się fizyczne, porzucenie – wyraźnie łamią zasady moralne.
Przebaczenie natomiast zawsze dotyczy moralnego wymiaru życia. To znaczy, że odnosi się do naszej świadomości dobra i zła, uczciwości i sprawiedliwości. Wiąże się także z uprzytomnieniem sobie, czym jest miłość, współczucie i litość. Gdy ktoś rani nas swym czynem, który pojmujemy jako niewybaczalny, przynajmniej kilka z tych wartości zostało sponiewieranych. Doświadczamy wtedy wewnętrznego konfliktu dotyczącego rozwiązania danej sytuacji.
Na przykład, gdy kochana osoba nas zdradza, nasza świadomość dobra i zła, uczciwości i sprawiedliwości domaga się satysfakcji. Jednocześnie doznajemy wewnętrznego rozdarcia, ponieważ inna część naszego bytu uczuciowo wiąże się z tą osobą, współczuje jej znalezienia się w takiej sytuacji i pragnie dla niej litości. Nieuchronnie rodzi się w nas złość wywołana napięciem między tymi dwoma sposobami rozumowania, nieustannie rywalizującymi o przewagę.
Jeśli skłaniamy się ku przebaczeniu, czujemy że musimy zaprzeczyć naszej wizji sprawiedliwości i uczciwości. Jednakże nie przebaczając zaprzeczamy naszemu zrozumieniu miłości i współczucia. Nie ma łatwego wyjścia z tej niewygodnej sytuacji.
Od najmłodszych lat posiadamy już świadomość dobra i zła oraz domagamy się uczciwości. Posłuchaj kiedyś kłótni bawiących się razem na boisku dzieci. Jest prawie pewne, że ich sprzeczka dotyczyć będzie czegoś, co jest „niesprawiedliwe”. Mogą też spierać się na temat różnych interpretacji reguł.
Wszyscy posiadamy ten pierwotny zmysł orzekający o tym, co dobre, a co złe. Związki międzyludzkie zbudowane są na tym wewnętrznym, naturalnym poczuciu moralności. Inaczej doświadczalibyśmy chaosu w naszych relacjach międzyludzkich i prawdopodobnie unikalibyśmy wszystkich z daleka. Gdy ktoś rani nas i znieważa, nie chodzi tylko o złamanie jakichś moralnych norm, ale czujemy, że coś niezwykle ważnego uległo unicestwieniu – nasze poczucie niewinności.
„Jak coś takiego mogło mi się przydarzyć?” – to pytanie rozdzierające nas dogłębnie. Dotąd czuliśmy się bezpiecznie i pod ochroną, a teraz jesteśmy całkiem ogołoceni i „dotykalni” przez bezrządne siły zła. Dziecko, które dotąd w nas żyło, zostało nam raz na zawsze odebrane. Zaufanie w dobroć życia zostało ze szczętem stracone. Światem bez wyjątku rządzi zło. W rezultacie nie ma już miejsca, które byłoby bezpieczne – ani nikogo, komu by można ufać. Wszystkie te myśli, a nawet więcej, przebiegają nam przez głowę, a myśl o przebaczeniu staje się najmniej akceptowalna.
Alternatywą dla przebaczenia – rewanż?
Nasze naturalne pragnienie sprawiedliwości, wskutek niewybaczalnych doświadczeń, często kieruje się w stronę rewanżu, i tego typu rozumowanie zbyt często odbierane jest jako dobre. Rewanż nazwano powszechną, lecz niebezpieczną formą wymierzania sprawiedliwości. Czy w ogóle jest do czegoś pomocny? Otóż może nas często jedynie zostawić z nawracającym poczuciem pustki.
Bardzo mnie dotknęły ostatnie sceny z filmu „Przed egzekucją”. Rodzice jednej z ofiar morderstwa byli przekonani, że egzekucja mordercy w pewnym stopniu przyniesie im ulgę w bólu i zmniejszy cierpienia. Tymczasem ból zadany mordercy i jego cierpienie były całkiem niepodobne do tego, co było ich bólem i cierpieniem, a kara, nieważne jak uzasadniona, nie przyniosła im żadnego poczucia uspokojenia.
Rewanż, bez znaczenia jak usprawiedliwiony, nigdy nie przyniesie satysfakcji, gdyż nigdy nie może zastąpić tego, co zostało utracone. Jednocześnie sprowadza nas do poziomu oprawcy. Jest takie dawne powiedzenie: „Zadawanie urazów stawia cię poniżej twego wroga; odwzajemnienie urazu czyni was równymi; przebaczenie stawia cię powyżej”. Zazwyczaj, gdy się rewanżujemy, nie wyrównujemy wcale rachunków, ale ustanawiamy jedynie tryb załatwiania spraw odwetem.
Wieloletnia wendeta pomiędzy rodzinami – oraz dzisiejszy konflikt arabsko-izraelski – pokazują, że zemsta prowadzi tylko do większych krzywd i szkód. Wyrównywanie rachunków sprawia, że druga strona będzie czuła się zawsze w tyle i będzie starała się odwzajemnić, dążąc do równowagi. Napastnik czuje się zawsze napastowany, więc cykl powtarzał się będzie nieprzerwanie, aż wszyscy wzajem się wyniszczą.
Gdy coś tragicznego nam się zdarzyło, jest rzeczą naturalną, że przez pewien czas będziemy planować różnorodne formy odwetu. Jednakże pozwolenie mściwym myślom na osiedlenie się w nas, jest jak niekończące się odgrywanie tych samych bolesnych scen video. Pragnienie zemsty jest zawsze ściśle związane z bolesnymi wspomnieniami tego wydarzenia; nie udaje nam się ich rozdzielić.
Stare chińskie przysłowie mówi: „Ten kto szuka odwetu, powinien wykopać dwa groby”, gdyż rewanż niszczy nie tylko drugą osobę, ale i tę, która domaga się odwetu. Ścieżka, która bierze początek z zemsty, wiedzie zawsze w dół grobu. Nie każdy gniew jest niedobry, ale pielęgnowana złość doprowadzi w końcu do goryczy, a złość i gorycz wyniszczają nas. Są skrytobójcami.
Biblia opisuje złość i urazę w pewnym miejscu jako „korzeń goryczy”. Jesteśmy przestrzegani: „Baczcie, aby nikt nie pozbawił się łaski Bożej, aby jakiś korzeń gorzki, który wyrasta do góry, nie spowodował zamieszania, a przez to nie skalali się inni” (Hbr 12,15)5. J.B. Phillips tłumaczy ten wers następująco: „Bądźcie czujni, by nikt z was nie uchylał się od odpowiedzi na łaskę, pochodzącą od Boga, bowiem jeśli to nastąpi, łatwo może w człowieku zrodzić się gorzki nastrój, który nie tylko jest zły sam w sobie, ale zatruwa również życie wielu innych”. Wszyscy znamy takie przypadki, kiedy człowiek pogrążony w gorzkim nastroju, nie tylko sam siebie pogrąża, ale również rani wszystkich wokół siebie.
Dlaczego ludzie wybierają gorycz, a nie przebaczenie?
Chyba zbyt łatwo zapominamy, że gorycz może dawać również coś zbliżonego do dobrego samopoczucia. Księga Przysłów (14,10) mówi: „Serce zna gorycz duszy, obcy nie dzieli z nim radości”. To przysłowie jest ciekawe, ze względu na sposób, w jaki łączy ono gorycz z zadowoleniem. „Radość goryczy” brzmi niemal absurdalnie, lecz nie bardziej absurdalnie niż powiedzenie: „żałosne przyjęcie”. Podczas gdy wyobrażanie sobie zemsty może nas na pewien czas rozweselić, musimy być bardzo ostrożni. Gorycz jest bardzo ponętna i łatwo może nas usidlić, a finał do jakiego prowadzi, zawsze wiąże się ze zniszczeniem.