Przeżywamy dzisiaj jedną z największych i najpiękniejszych tajemnic naszej wiary. Bóg stał się Człowiekiem, przyszedł, aby zamieszkać z nami, nauczyć nas żyć i kochać, objawić miłosierne serce swego Ojca, aby przypomnieć nam o naszym boskim pierwiastku; że jesteśmy dziećmi dobrego Boga.
W Jezusie Bóg wszedł w ludzkie życie, ale także cierpienia, biedy, nieporadności. Narodził się w skrajnym ubóstwie, już w dzieciństwie doświadczył odrzucenia, przez Heroda i dwór, a także elitę religijną, następnie musiał emigrować do Egiptu, gdy Herod chciał Go pozbawić życia. Jego życie w Nazarecie nie było łatwe. Żył jak jeden z wielu anonimowych biedaków. Zakończył swe życie również w cierpieniu i ubóstwie, na krzyżu, pozbawiony wszystkiego.
Jeden z jezuickich poetów z XVII wieku napisał: „Nie dać ograniczyć, nawet przez to, co największe, zawierać się jednak nawet w tym, co najmniejsze – boska to rzecz”.Tajemnicę tę kontemplujemy przy żłóbku. Bóg Wszechmocny Stwórca nie zacieśnił się w sobie, w tym, co największe, w swojej boskości, świętości, niedostępności, odwiecznej Miłości, ale zawarł się, objawił się w tym, co najmniejsze, najbiedniejsze, a zarazem najpiękniejsze na ziemi – w dziecku, w Betlejem, a później w znaku chleba, w Eucharystii.
Kolejny raz przyszliśmy do świątyni, by kontemplować wielką tajemnicę naszej wiary.
W jaki sposób to uczynić?
1. W zadziwieniu. Nad tak wielkim miłosierdziem i miłością Boga można się tylko pochylić z zadziwieniem. Czasem wydaje nam się, że już nic nas nie zadziwi. Wszystko mamy skatalogowane, sprecyzowane, logiczne. Jednak nie w życiu wiary. Wiara jest ciągłym otwieraniem się w zadziwieniu na niespodzianki Boga. Narodzenie Boga w betlejemskiej szopie jest tak „nielogiczne” w swej bezgranicznej Miłości, że nie zgłębimy go do końca naszego życia.
2. W prostocie i pokorze. Bóg przychodzi na ziemię w tak zwyczajny sposób, w takiej pokorze, że człowiek po prostu tego nie zauważa. Bez pokory człowiek nie uklęknie przed Bogiem, by Go adorować i nie wyzna Go jako swego Pana.
Pokorną Służebnicą Pańską była Maryja. Maryja była cała dla Jezusa i żyła w Jego cieniu. Była nastawiona całkowicie na słuchanie Boga, Jego słowa. Św. Łukasz pisze, że wrzucała wszystkie tajemnice, w których uczestniczyła, do swego serca, rozważała je, medytowała nad nimi.
Równie pokornym człowiekiem był św. Józef. Pismo św. nie przekazuje żadnej myśli, żadnego słowa Józefa. Józef jest człowiekiem dogłębnie milczącym i wsłuchanym w Boga.
Ludźmi prostoty i pokory byli pasterze zginający spontanicznie kolana przed dzieckiem leżącym w żłobie. Ale pokorni byli również mędrcy. Wielka pokora połączona z mądrością i otwartością kazała im szukać Mesjasza, rozpoznać Go w Dziecku i pokłonić się, adorować Go.
Również my, jeśli chcemy uczcić dziś Jezusa, powinniśmy w pokorze serca wyznać wiarę w Jego obecność w Betlejem i dziś, w chlebie eucharystycznym.
3. W radości, pokoju i miłości. Kontemplujemy dziś żłóbek, szopkę, które wyzwalają w nas uczucia radości, pokoju, nadziei, piękna, czystości, niewinności. Jest to naturalne, bo święta zwracają nasze myśli ku obrazom dzieciństwa, ku miłości matki i ojca. Kojarzą nam się z tym, co najpiękniejsze – z czystością, niewinnością, poczuciem bezpieczeństwa. Oby te uczucia nie były przelotne jak mgła, ale wyzwalały w nas najgłębsze pragnienia i tęsknoty za miłością prawdziwą, za życiem w Bogu.
Stając dziś przed żłóbkiem Nowonarodzonego, jak Maryja ofiarujmy Jezusowi naszą otwartość, milczenie i zasłuchanie. Ofiarujmy również naszą pustkę, bezradność, bezsilność, słabość i grzeszność. On przychodzi, by leczyć nasze rany, by wyzwalać nas z grzechów i przemieniać je w znaki swej miłości.