Kim jest dla nas Maryja? Czy jest kimś, kim być może i powinna? Czy kwestia Jej kultu w Polsce wystarczy, aby udzielić na to pytanie pozytywnej odpowiedzi? Czy zgodzimy się, że o ile kult jest ważną częścią religii, o tyle jeszcze ważniejszy i pierwotny dla kultu powinien być kształt życia wspólnoty i jednostki?

 

Ta, która szła w pielgrzymce wiary

W adhortacji apostolskiej Marialis cultus z 1974 roku Paweł VI, przedstawiając wytyczne Kościoła w kwestii kultu maryjnego, stwierdził, że powinien on być oparty na Biblii, poprawny liturgicznie, ekumeniczny i osadzony w antropologii. Dziesięć lat wcześniej na Soborze Watykań-
skim II kwestia maryjna ujawniła ostre różnice w podejściu do tego zagadnienia. Chyba najzagorzalszy bój wśród Ojców Soborowych toczył się między zwolennikami dwóch skrajnych poglądów dotyczących miejsca Maryi w Kościele. Pierwszy, maksymalistyczny, bliski był przedstawiania Maryi jako autorytetu na równi z Chrystusem. Drugi widział w Niej jednak także biorczynię łaski. W sporze tym chodziło konkretnie o to, czy rozprawa o Maryi ma być osobnym dokumentem, czy powinna zostać włączona do soborowego dokumentu o Kościele. Czy postać Maryi jest częścią Kościoła, czy stoi Ona ponad nim?

Podczas gdy wyrażający poglądy swojej grupy zwolennik nurtu maksymalistycznego użył między innymi argumentu, że w praktyce pastoralnej brak osobnego dokumentu mógłby być odczytany jako umniejszenie roli Maryi, zwolennik włączenia rozprawy o Maryi do dokumentu o Kościele uważał to za krok w kierunku oczyszczenia kultu, podkreślenia pierwszorzędnej wagi chrystologii i pneumatologii oraz powrotu do źródeł biblijnych. Gdy doszło do głosowania nieznaczną większością głosów (1114 do 1074) zatwierdzono decyzję o niewyłączaniu nauki o Maryi do osobnego dokumentu. W następstwie ostatni, ósmy rozdział Konstytucji dogmatycznej o Kościele „Lumen gentium” poświęcony został Matce Bożej, która „szła naprzód w pielgrzymce wiary”1.

W liście apostolskim z 1997 roku, z okazji przyznania św. Teresie z Lisieux tytułu Doktora Kościoła, Jan Paweł II refleksje Świętej nad tajemnicą i życiem Maryi zaliczył do najbardziej oryginalnych aspektów duchowej nauki Teresy, wyprzedzającej Sobór o kilka pokoleń. Stwierdził, że konkluzje karmelitanki są bardzo zbliżone do nauczania Soboru Watykańskiego II zawartego we wspomnianym rozdziale Lumen gentium oraz do tego, co sam napisał w encyklice Redemptoris Mater z 25 marca 1987 roku.

Teresie wyraźnie nie podobały się kazania przedstawiające Maryję wysublimowaną, oddaloną poprzez cudowność i wyjątkowość. Wyobrażała sobie jej „życie całkiem zwyczajne. Nie to wszystko, co przypuszczają!”2. Stała na stanowisku, że nie należy opowiadać o rzeczach nieprawdopodobnych lub o których nic nie wiadomo. Za czysty wymysł uważała na przykład twierdzenie, że Matka Boża nie znała cierpień fizycznych. Nie sądziła, by jako trzyletnie dziecko poszła do Świątyni „ofiarować się Bogu w uczuciach płonących miłością i nadzwyczajną gorliwością”. Przypuszczała natomiast, że Maryja udała się tam po prostu z posłuszeństwa dla swoich rodziców. Domniemywała, że gdyby prowadzenie zwykłego życia przez Józefa i Maryję nie było zamysłem Bożym, zamiast uciekać do Egiptu, w cudowny sposób zostaliby tam przeniesieni. Dowodziła, że Matka Boga narażona była na wszelkie życiowe trudy.

Maryja jest dla Teresy Matką, ale równocześnie ukochaną przewodniczką, mistrzynią. Maryja żyje „bez zachwytów, cudów, ekstaz” i staje się prototypem wspólnej drogi, drogi Ewangelii, którą można z Nią kroczyć i po której Maryja prowadzi „przybrane” dzieci do Jezusa. W swoim poemacie Dlaczego kocham Cię, Maryjo! Teresa zawarła dowartościowanie zdziwienia, niepewności, wątpliwości będących częściami składowymi wiary. Szczególnie zastanowiły ją fragmenty Ewangelii św. Łukasza ukazujące ludzką słabość: Oni jednak nie rozumieli tego, co im powiedział (Łk 2, 50); A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono
(Łk 2, 33). Zgubienie Jezusa w drodze do Jerozolimy staje się okazją do wersu: „O Matko, Syn Twój pragnął, byś była przykładem”3. Takie podejście było dla Teresy pociechą w jej własnych zmaganiach z trudnościami wiary, które przeżywała w ostatnich miesiącach życia. Warto dodać, że sformułowanie: „szła naprzód w pielgrzymce wiary” – a owa pielgrzymka ludzka obfituje w „doświadczenia i uciski” – podjął Jan Paweł II w Redemptoris Mater, gdzie słowa te odniósł do Maryi4.

 

Wzór dla wszystkich

Niezwykle znamienne i warte podkreślenia jest to, że w przywołanej na wstępie adhortacji apostolskiej Marialis cultus za fakt godny podkreślenia Paweł VI, idąc śladem Soboru Watykańskiego II, uznał, że Maryja jest wzorem „dla wszystkich”, przez co zdyskredytował dualistyczny podział utrwalany przez wieki – mężczyźni mają naśladować Chrystusa w Jego czynnym działaniu, kobiety cichość i pokorę Maryi w życiu ukrytym. Napisał bowiem otwarcie, że Maryja stanowi „wzór doskonałego ucznia Chrystusowego, który jest twórcą państwa ziemskiego i przemijającego, a zarazem zdąża do niebieskiego i wiecznego; ucznia, który jest rzecznikiem sprawiedliwości wyzwalającej uciśnionych i miłości przychodzącej z pomocą potrzebującym, a zwłaszcza jest czynnym świadkiem miłości budującej Chrystusa w duszach ludzkich”5.

W dokumencie tym Paweł VI utrwalonemu w sztuce i pobożności ludowej wypaczonemu wizerunkowi Maryi przeciwstawiał program konkretny, doskonale odpowiadający specyfice naszych czasów, w których zmieniła się sytuacja kobiety. Zauważmy, jak autor podchodzi do zalecanej kobiecie bierności i uległości: „Maryja z Nazaretu bez wątpienia całkowicie posłuszna woli Bożej nie była ani kobietą biernie dźwigającą sprawy i koleje życia, ani kobietą ulegającą jakiejś wyobcowującej religijności. Była raczej tą, która odważnie obwieściła, że Bóg jest obrońcą ludzi słabych i uciskanych i że składa z tronu mocarzy świata. […] Maryja, która «zajmuje pierwsze miejsce wśród pokornych i ubogich Pana», może być uważana za tę dzielną niewiastę, która doświadczyła ubóstwa i cierpień, pośpiesznej ucieczki i wygnania. Te koleje losu nie uchodzą zapewne uwagi tych, którzy wiedzeni duchem Ewangelii popierają wysiłki każdego człowieka i całej społeczności na rzecz uwolnienia się od tego rodzaju sytuacji życiowej”6.

Historyczne realia życia Miriam z Nazaretu Paweł VI uważa za „przedawnione”, czyli nieaktualne dla współczesnego człowieka żyjącego w innych warunkach społeczno-ekonomicznych. Aktualne jest jednak zawierzenie Bogu, wypełnione miłością życie słowem Bożym i wolą służenia. Wiemy, że sam Jezus podkreślał etos służby i wagę cichości, wcale nie przypisując obu tych wskazań wyłącznie kobietom. Kierował je do wszystkich i wszystkim stawiał siebie za przykład.

 

Wzór wiary, nadziei i miłości

We wspomnianym opartym na stereotypach „męsko-damskim” dualizmie Paweł VI dostrzega „trudności” w dzisiejszym podejściu do problemu maryjnego i nie waha się związać ich „z pewnymi cechami ludowego i literackiego obrazu Maryi”7. Otóż w tym ludowym i literackim ujęciu Maryi przypisano litościwe, ciepłe i macierzyńskie oblicze Boga, pojmowanego jako sędzia surowy i trudny do zjednania. Czy w tej sytuacji nie jest znamienny fakt, że to właśnie z Polski – jakby dla skorygowania kultu maryjnego pod hasłami „serdeczna Matko…” – wyszło orędzie miłosierdzia Bożego „Jezu, ufam Tobie”?

Maryja z dawnych modlitw jest przede wszystkim potężną pośredniczką wobec władcy bardzo odległego i napawającego przerażeniem, jak w społecznych systemach niewolniczych i feudalnych. Stąd też w starożytnych modlitwach do Maryi znajdujemy odbicie stosunków społecznych czasów, w których one powstawały. Wiele dawnych modlitw mówi o tym, co ma dla nas uczynić Maryja, pomijając nasze zadanie jako ludzi wiary. Ona ma za nas działać, ma być orędowniczką, pocieszycielką, ma usunąć cierpienia. Maryja, pojmowana wyłącznie jako Matka, czyni z nas wieczne dzieci, niepomne, że przychodzi pora na dojrzałość. Na przykład w modlitwie do Matki Boskiej Częstochowskiej, przerobionej z minimalnymi zmianami z modlitwy do Matki Bożej Szkaplerznej, czytamy: „A więc Maryjo! Błagam Cię powstań i użyj swej potężnej mocy, rozpraszając wszystkie cierpienia moje, wlewając błogi balsam do mej zbolałej duszy”. Z reguły o tym, że Maryja może i powinna być inspiracją do działania, do wzrostu – mowy nie ma. Nie może więc dziwić, że Jan Paweł II w czasie swojego pontyfikatu pouczał, że celem pielgrzymowania do sanktuariów maryjnych nie powinno być tylko wyproszenie łask ziemskich, lecz także darów ducha, które przełożą się na „braterskie współżycie, uczciwość, odnowę moralną, szacunek dla każdego z braci, zaangażowanie w sprawy ojczyzny”.

Dopiero dziś pojawiają się w modlitwach maryjnych takie litanijne wezwania: „Módl się za nami. Matko i Siostro nasza, Mistrzyni życia duchowego, Trwająca mężnie w mroku wiary, Doskonała uczennico swojego Syna, Towarzysząca nam w pielgrzymce wiary”. Maryja staje się więc powoli wzniosłym przykładem wiary, nadziei i miłości. Jest modelem idealnym, ale zarazem – przez swoje człowieczeństwo i właśnie ową podkreślaną dziś często zwyczajność życia w trudach i cierpieniu – może być realnym wzorem. Podkreśla się, że pierwszym ewangelicznym momentem wprowadzającym Maryję w historię zbawienia jest Jej bezgraniczne zawierzenie Bogu, któremu pozostaje wierna w sposób czynny i odznaczający się „wyobraźnią miłości” na każdym kroku życiowej pielgrzymki.

Jak Abraham w Starym Testamencie, tak w Nowym Testamencie Maryja uosabia wielką wiarę antycypującą najważniejsze wydarzenia historii zbawienia, powierzenie się na dobre i na złe Temu, dla którego nie ma nic niemożliwego (Łk 1, 37). Podkreślmy: anioł nie ujawnia przed Maryją szczegółów tajemnicy, a Ona wierzy, ufa i zawierza. Podejmuje ryzyko z tym związane, nie upiera się przy swoim planie życiowym, gotowa na zmianę. My czytamy opis zwiastowania z naszą wiedzą o Jezusie Chrystusie. Ta młoda uboga Dziewczyna w zakamarku zniewolonego świata nie miała absolutnie żadnej wiedzy.

O wierności, wszechmocy i miłosierdziu Boga, przymiotach, na których opiera się ufność, mówi kantyk Maryi Magnificat, do którego, nawiasem mówiąc, sięga się obecnie częściej niż czyniono to do tej pory.

 

Wzór zaangażowania

Dziś Maryja nie jest wzorem tylko dla wybranych – dziewic konsekrowanych, zakonnic, mniszek oddanych w ukryciu i cichości kontemplowaniu Boga w codziennej bliskości Chrystusa Eucharystycznego. Podejście to powoli ulegało zmianom. Oto przykład już sprzed kilkudziesięciu lat. Na usilne prośby misyjnego amerykańskiego zgromadzenia kard. Dennis Dougherty zabiegał o to, by siostry mogły pracować jako położne, co było zakazane przez prawo kanoniczne. Gdy podczas niezbyt pomyślnej w tej kwestii audiencji u Piusa XI, papieża w latach 1922-1939, Dougherty nagle zapytał Ojca Świętego, kto był przy narodzinach i odebrał Jana Chrzciciela. Pius XI odrzekł: „Matka Najświętsza, oczywiście”. „Świetnie – odparował tryumfalnie kardynał. – Powinna więc być wzorem dla zakonnic”. Tym samym dopiął swego i niedługo potem otwarto pierwsze kliniki ginekologiczne, w których pracowały siostry8.

Rozszerzenie wzoru maryjnego postępuje dalej. Dziś Maryja jest wśród zwykłych ludzi na ich wszystkich drogach „prawdziwą naszą siostrą”9. Zmieniają się akcenty, głos zabierają chrześcijańskie teolożki i „szeregowe” kobiety. Ponieważ to nie bezpośrednio z Ewangelii, ale w tradycji zrodziły się kolejne przywileje i dogmaty maryjne – niepokalane poczęcie, nienaruszone dziewictwo, Wniebowzięcie – dziś, wsłuchując się w głos kobiet, dostrzega się inne akcenty w interpretacji postaci Maryi.

Równoczesne dziewictwo i macierzyństwo stawiają Maryję poza zasięgiem możliwości każdej kobiety. Maryja nie może być wzorem pod względem biologicznego macierzyństwa ani w kwestii swoich rozlicznych przywilejów. Sam Jezus nie pozostawia zresztą cienia wątpliwości co do tego, że wiarę stawia wyżej niż biologiczne macierzyństwo, bo ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten jest Mi bratem, siostrą i matką (Mt 12, 50). Niepokalane poczęcie ma podkreślić, że wszyscy jesteśmy otoczeni pierwotną łaską Boga. Dziewictwo Maryi jest znakiem Jej samostanowienia o sobie, wniebowzięcie każe myśleć o ludzkim przeznaczeniu. Wszystkie te cechy zapowiadają pełną wolność. Henri Nouwen wspomina francuskiego zakonnika, który powiedział mu kiedyś, że patrzeć na Maryję to widzieć pierwotny plan Boga dla ludzkości10.

Maryja, czujna życzliwością wobec wszystkiego, co się wokół Niej dzieje, powinna być dziś wzorem zaangażowania. Czyż Jej postawa nie przemawia za pełnym włączeniem się chrześcijanki w sprawy apostolstwa, w pracy, w domu, w parafii? Dzisiaj chodzi o uczestnictwo w życiu wiary, a nie o bierne trwanie w religijnej rzeczywistości. Nie o afirmację „Panie, Panie…” i zadowolenie z przynależności grupowej. Nawet nie tylko o przestrzeganie obowiązków moralnych. Przez całe swoje życie, a zwłaszcza od historycznego Fiat, Maryja czuwała przepełniona miłością do Boga. Panna mądra, najmądrzejsza. A czuwanie to bycie odważnym, aktywnym, wytrwałym, otwartym i pełnym miłosierdzia współpracownikiem Boga w tym świecie.

 

Przypisy
1 Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen gentium”, 58.
2 Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Pisma mniejsze, Kraków 2004, s. 543.
3 Tamże, s. 60.
4 Por. Jan Paweł II, Redemptoris Mater, Rzym 1987, 25, 39.
5 Paweł VI, Marialis cultus, Rzym 1974, 37.
6 Tamże.
7 Tamże, 36.
8 Por. Ch. Morris, American Catholic. The Saints and Sinners who Built America’s Most Powerful Church, Random House 1997.
9 Paweł VI, dz. cyt., 56.
10 Por. H.J.M. Nouwen, Ziarna nadziei, Warszawa 2001, s. 165.

Joanna Petry-Mroczkowska/ Życie duchowe