Miłosierdziem jest nie tylko pomoc okazana głodnemu, bezdomnemu, czy ciężko choremu, ale także podanie ręki komuś, kogo dopadła pokusa samobójstwa lub przytłacza nie dająca się już znieść samotność.
Alina Petrowa-Wasilewicz: Bóg jest miłosierny – to pierwszy i najważniejszy komunikat i świadectwo człowieka, który zetknął się z Bogiem. Dlaczego?
O. Jacek Salij OP: Bóg od samego początku dziejów objawienia przedstawiał się nam przede wszystkim jako Miłosierny. Ojciec święty Franciszek, na pierwszej stronie ogłaszającej rok miłosierdzia bulli „Misericordiae vultus”, przypomina, że już Mojżeszowi Bóg przedstawia się jako „Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność” (Wj 34,6). Rzecz jasna, nie tylko przedstawiał się jako Miłosierny, ale realnie obdarzał miłosierdziem. Wspaniały tekst psalmu 136 wers po wersie całe dzieło stworzenia i zbawienia przedstawia jako dzieło Bożego Miłosierdzia. „Wysławiajmy Boga, bo na wieki Jego miłosierdzie”. Tego, Który w swej mądrości uczynił niebiosa, Który rozpostarł ziemię nad wodami, Który wyprowadził Izraela z egipskiej niewoli, Który prowadził swój lud przez pustynię, Który pamiętał o nas w naszym poniżeniu, Który daje pokarm wszelkiemu ciału. Każdy z dwudziestu sześciu takich wersów kończy się radosnym okrzykiem: „Bo Jego miłosierdzie na wieki”.
Miłosierdzie Boże względem nas – pisze papież Franciszek – „stało się żywe, widoczne i osiągnęło swoją pełnię w Jezusie z Nazaretu”. Na czym polega ta pełnia Bożego miłosierdzia, jaka została nam okazana w Jezusie Chrystusie? W nabożeństwie Drogi Krzyżowej od pokoleń wyznajemy, że On „przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył”. I to jest święta prawda. Natomiast Siostra Faustyna nauczyła nas mocniej zauważać, że już Jego męka i krzyż przeniknięte są światłem zmartwychwstania. Zwrócił na to uwagę św. Jan Paweł II, w swojej „Pamięci i tożsamości”: „Święta Faustyna kontempluje Chrystusa jako Boga miłosiernego – nie przede wszystkim na krzyżu, ale raczej jako zmartwychwstałego i uwielbionego”.
Czym jest miłosierdzie?
Jest to miłość świadczona temu, kto potrzebuje ratunku. Św. Tomasz z Akwinu powiada, że „miłosierdzie jest to przymuszające do przyjścia z pomocą takie odczuwanie cudzej biedy, jakby to mnie ona spotkała”. Biedy są różne, nie tylko materialne. Toteż miłosierdziem jest nie tylko pomoc okazana głodnemu, bezdomnemu, czy ciężko choremu, ale także podanie ręki komuś, kogo dopadła pokusa samobójstwa lub przytłacza nie dająca się już znieść samotność, komuś, kto załamał się po śmierci dziecka, komuś, kogo spotkała jakaś ciężka niesprawiedliwość. Prawdziwym miłosierdziem będzie pomoc bliźniemu w uratowaniu rozpadającego się małżeństwa, w wyjściu z niewoli nałogu, w przezwyciężeniu pokusy aborcji albo pokusy niemądrego odegrania się za doznaną krzywdę. Miłosierdziem jest podanie ręki temu, kto został niesprawiedliwie sponiewierany, kto zwątpił w sam nawet sens życia, zagubił się religijnie, ale również temu, kto wreszcie uprzytomnił sobie, jak strasznie skrzywdził swoich bliskich lub innych ludzi. Nie da się ogarnąć wszystkich sytuacji, w których możemy zostać wezwani do czynienia miłosierdzia.
Źródłem tego, że w ogóle jesteśmy zdolni do okazywania miłosierdzia sobie wzajemnie, jest to, że stworzył nas Ten, który jest samą Miłością (por. 1 J 4,7-8). On nie przestał nas kochać, kiedyśmy się przeciwko Niemu zbuntowali i zarówno świat, jak samych siebie całkiem niemało zepsuliśmy naszymi grzechami. To ze względu na nasze grzechy Jego miłość przybrała postać miłosierdzia. Bo przecież miłosierdzie Boże to po prostu miłość, jaką Bóg okazuje nam jako grzesznikom. To naprawdę niezwykłe, że chociaż jesteśmy grzeszni, chociaż niektórzy z nas Boga nie uznają albo nawet z Nim walczą, to przecież miłość nie przestała być ostatecznym horyzontem naszego życia, ostatecznym źródłem i celem naszego człowieczeństwa. Przecież to dlatego, że On jest miłosierny, jakaś zdolność do miłosierdzia jest w każdym z nas. Mówił o tym sam nawet Pan Jezus: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,26).
Co mówi o miłosierdziu Boga Pismo Święte?
Dość zauważyć, jak często już w Starym Testamencie czytamy, że Bóg się nad nami ulitował. „Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemięzców – deklaruje Bóg Mojżeszowi swój zamiar wyzwolenia swojego ludu – znam jego uciemiężenie. Zstąpiłem, aby go wyrwać z ręki Egiptu” (Wj 3,7). „W przystępie gniewu – zwierza się Bóg z kolei w Księdze Izajasza – ukryłem przed tobą na krótko swe oblicze, ale w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem” (54,8). A oto jak Bóg „tłumaczy się” Jonaszowi, dlaczego nie ukarał tych okropnych gojów, którzy mieszkają w Niniwie: „Tobie, Jonaszu, żal było krzaczka, którego nie sadziłeś, to Ja miałbym się nie ulitować nad rzeszami ludzi, którzy nawet nie zdają sobie sprawy z wielkości swojego grzechu. Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. A czyż Ja nie powinienem mieć litości nad Niniwą, wielkim miastem, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt?” (Jon 4, 10-11).
Cytować można by długo. Ale może jeszcze tylko przytoczę słowa wspaniałego Psalmu 103: „Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny. Nie wiedzie sporu do końca i nie płonie gniewem na wieki. Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca. Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, tak można jest Jego łaskawość dla tych, co się Go boją. Jak jest odległy wschód od zachodu, tak daleko odsuwa od nas nasze występki. Jak się lituje ojciec nad synami, tak Pan się lituje nad tymi, co się Go boją”.
Jeśli idzie o Nowy Testament, istotę jego przesłania o miłosierdziu trafnie streścił Ojciec Święty Franciszek w swojej bulli „Misericordiae vultus” ogłaszającej nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia. Jej pierwsze zdanie brzmi: „Jezus Chrystus jest obliczem miłosierdzia Ojca”. Krótko mówiąc: Kto chce wiedzieć, co to znaczy, że Ojciec nasz w niebie jest miłosierny, niech dobrze przypatrzy się Jego Synowi, Jezusowi Chrystusowi – bo „kto Mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14,9). Otóż Jezus wszechmocną swoja miłość do nas okazał potężnie wprawdzie, ale niepojęcie pokornie: odkupił nas na krzyżu, zwyciężając miłością całą nienawiść, którą siły ciemności usiłowały Go pokonać. W Kościele nigdy nie miano wątpliwości co do tego, że odkupienie nas było większym dziełem Bożej wszechmocy, niż nawet stworzenie nieba i ziemi. Zatem wszechmoc Boża najpełniej objawia się w Jego miłosierdziu.
Zarazem cała Ewangelia – wszystkie czyny i słowa Jezusa – są jednym wielkim przesłaniem miłosierdzia. Spójrzmy choćby tylko na przypowieść o synu marnotrawnym – mówi ona nie tylko o tym, że Bóg jest aż „nieracjonalny” w swoim miłosierdziu, ale także o tym, że przyjmując Jego miłosierdzie sprawiamy radość Jemu i wszystkim Jego przyjaciołom. Warto, objaśniając tę przypowieść, wyraźniej zauważać ten szczegół, że Ojciec zarządził wielkie świętowanie z powodu powrotu swojego syna do domu. Natychmiast przypominają się słowa Pana Jezusa z przypowieści o zagubionej owieczce, że „większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15,7).
Jan Paweł II napisał encyklikę „Bóg bogaty w miłosierdzie”. W nauczaniu Benedykta XVI jest ono motywem przewodnim, Franciszekogłasza nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia, kult Bożego Miłosierdzia rozwija się z niezwykłą intensywnością. Znowu ta 'cecha’, choć nieraz Ojciec podkreśla, że Bóg nie ma cech, gdyż jest nie dającą się podzielić całością, została kategorycznie wskazana wśród wielu, wielu innych przymiotów Najwyższego – sprawiedliwości, wszechmocy, piękna. Dlaczego miłosierdzie?
Owszem – Bóg cały jest Prawdą, cały Dobrem, cały Sprawiedliwością, cały Miłosierdziem. Każdy Jego przymiot utożsamia się z Nim całym. Tę starodawną naukę potwierdził Sobór Florencki w roku 1441. Czy miłosierdzie jest przymiotem najważniejszym? Może dla naszego pokolenia, które do tego stopnia uległo sekularyzacji, że w znacznym stopniu nie rozumie sensu samego nawet słowa „miłosierdzie”. Ale oddaliwszy się od Pana Boga, tym bardziej przecież potrzebujemy Jego miłosierdzia i za nim (co najmniej podświadomie) tęsknimy. Przejmująco pisał o tym św. Jan Paweł II, w ostatnim fragmencie encykliki „Dives in misericordia” i powtórzył to, kiedy w roku 1997 przyjechał do sanktuarium w Łagiewnikach.
Nasze miłosierdzie nieraz jest naznaczone różnymi cieniami, a nawet wypaczeniami. Już Pan Jezus kazał nam sprawdzać samych siebie, czy dzieł miłosierdzia nie czynimy po to tylko, żeby nas ludzie widzieli (por. Mt 6,1). Budowniczowie kapitalizmu walczyli z dobroczynnością, twierdząc, że ubogich przyzwyczaja ona do bierności, lenistwa i cwaniactwa. Z kolei socjaliści walczyli z tym, co nazywali filantropią, a co ich zdaniem jest listkiem figowym, którym bogacze chcą ukryć swoje niesprawiedliwości. Wielkie to miłosierdzie – mówili z ironią – ukraść jabłko, a potem obdarzyć ogryzkiem.
Mądrze odpowiada na te zarzuty Karol Hubert Rostworowski w dramacie pt. „Miłosierdzie”. Autor wydobywa tam wszystko najgorsze, co zdarza się w związku z czynieniem miłosierdzia – i hipokryzję wielu tych, którzy je czynią, i bezduszne wygodnictwo oraz cynizm wielu tych, którym miłosierdzie jest świadczone, i nieautentyczność wielu tych, którzy je głoszą. Wobec tak ciężkich zarzutów Miłosierdzie poddano sądowi i skazano na ukrzyżowanie. Po lewej stronie Miłosierdzia ukrzyżowano Bogacza, po prawej – Kaznodzieję.
Okazało się jednak wtedy, że świat stał się kompletnie nieludzki i przemienił się w jedno kłębowisko wzajemnej wrogości. Na szczęście, akcja dramatu rozwija się i straszny świat bez miłosierdzia okazał się tylko przestrogą. Ponieważ zaś świat miłosierdzia doskonałego, czyli ostateczne zmartwychwstanie Miłosierdzia, to dopiero obietnica – widzowie dramatu z ulgą dowiadują się, że w świecie naszym nadal będzie wiele miłosierdzia. Owszem, ułomnego, skażonego ludzką słabością, a nawet grzechem, ale jednak miłosierdzia.
I właśnie z tego ułomnego miłosierdzia powstawały w świecie chrześcijańskim hospicja, szpitale, jadłodajnie dla ubogich. Współcześnie to dzieło Caritas i tysięcy inicjatyw dla ubogich i słabych.
Jednak różne ułomności w czynieniu miłosierdzia starajmy się rozpoznawać i usuwać. Innymi słowy, starajmy się o to, żeby czynione przez nas miłosierdzie było prawdziwe, jak najprawdziwsze. Przecież sami dostąpiliśmy miłosierdzia, więc bądźmy miłosierni – jak najrzetelniej. Dopiero na tej podstawie wolno nam ufać, że również my sami w Dniu Sądu dostąpimy miłosierdzia ostatecznego.
Odchodzenie od Boga i reakcja na nie – czy to z tego powodu tak gwałtownie rozwija się kult Bożego Miłosierdzia, który obecny jest na całym świecie – w stolicach i w wioskach Ameryki Łacińskiej, Papui Nowej Gwinei czy Afryce?
To krzyk tęsknoty za Bogiem, jaki ludziom spontanicznie wyrywa się z serc. Zwłaszcza w świecie, w którym wiarę w Boga próbuje się usuwać z przestrzeni publicznej, budzić zwątpienie w Jego istnienie, zniekształcać sumienia. Tęsknota za Bogiem – to ona leży u podstaw tak niezwykłego zainteresowania orędziem, przekazanym przez św. Faustynę, popularności obrazu „Jezu, ufam Tobie!”, Koronki do Miłosierdzia, itd.
Czy nie ma w tym także tęsknoty za przebaczeniem? Absurd to jest grzech bez Boga, więc ludzie szukają darowania win?
Fakt faktem – nieraz mi zdarzyło, że ktoś niewierzący w Boga, zatem niewierzący również w odpuszczenie grzechów, prosił mnie, żebym go wyspowiadał, „bo mam taką potrzebę, a ksiądz jest ekspertem od spowiadania ludzi”. Co się za tą potrzebą kryje, jeden Pan Bóg raczy wiedzieć. Może ten ktoś oczekuje, że – jeśli wyspowiada się ze swoich grzechów, tak jak potrafi – usłyszy słowa, jakie Pan Jezus powiedział do cudzołożnicy: „Ja cię nie potępiam, ale więcej nie grzesz!”.
Powiedział Ojciec, że w przypowieści o synu marnotrawnym zapominamy, że z okazji objawienia miłosierdzia Ojca, wyprawił On wielką ucztę. Należy świętować Boże miłosierdzie, mamy wskazówkę w samej Ewangelii, więc nadzwyczajny Jubileusz będzie do tego okazją?
Jakoś bardzo się utożsamiam z tym, co Ojciec Święty Franciszek napisał w adhortacji „Evangelii gaudium”: „Jak dobrze powrócić do Jezusa, gdy się pogubiliśmy! Powtarzam jeszcze raz z naciskiem: Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem; to nas męczy proszenie Go o miłosierdzie. Ten, który zachęcił nas, byśmy przebaczali siedemdziesiąt siedem razy, daje nam przykład: On przebacza siedemdziesiąt siedem razy. Za każdym razem bierze nas na nowo w swoje ramiona. Nikt nie może nas pozbawić godności, jaką obdarza nas ta nieskończona i niewzruszona miłość. On pozwala nam podnieść głowę i zacząć od nowa, z taką czułością, która nas nigdy nie zawiedzie i zawsze może przywrócić nam radość. Nie uciekajmy przed zmartwychwstaniem Jezusa, nigdy nie uważajmy się za zwyciężonych, niezależnie od tego, co się dzieje. Nic nie może być większe od Jego życia, które pozwala nam iść naprzód”.
Rozumie się samo przez się, że świętowanie jest niejako logicznym uwieńczeniem pojednania z Bogiem. Ale zauważmy: Otrzymanie Bożego przebaczenia otwiera nam drogę do Komunii św. A czymże innym jest Komunia święta, jeśli nie świętowaniem miłosierdzia, zaproszeniem przez Ojca na wspaniałą ucztę?
Jacek Salij OP / Alina Petrowa-Wasilewicz / KAI/deon