W przeważającej większości przypadków (90%) mąż opuszcza swoją uzależnioną żonę. Prawie zawsze żona zostaje z alkoholikiem i to nawet wtedy, gdy ona sama i dzieci stają się ofiarami przemocy fizycznej i psychicznej. Dlaczego na to się godzą, dlaczego zostają?
Nie jestem profesjonalistą, nie staram się napisać naukowego artykułu, moja próba znalezienia odpowiedzi na te pytania wynika z wieloletnich osobistych doświadczeń i wniosków czerpanych z obserwacji środowiska, w którym się obracam – bo ja jestem alkoholikiem.

 

Dom rodzinny

 

Osoby wychowane w rodzinach alkoholowych przejawiają – zrozumiałą pewnie w tych warunkach – skłonność do traktowania zachowań nienormalnych jako całkowicie naturalne. Żona kolegi wyniosła z domu przekonanie, że owszem, przemoc fizyczna jest czymś złym, ale częste picie już nie, że to zwyczajna sprawa, że „każdy mężczyzna przy sobocie wypić sobie musi”. Dlatego latami tolerowała picie męża i wynikające z niego problemy finansowe i protestować zaczęła dopiero wtedy, gdy dopuścił się rękoczynów. Kobiecie wychowanej w domu, w którym alkohol obecny był zawsze, mąż alkoholik bez problemu wmówi, że piją wszyscy.
Jednak skłonność do współuzależnienia i wieloletniego trwania w toksycznym związku wynikać mogą także z innych dysfunkcji domu rodzinnego, nie musi to być alkoholizm, może być przemoc albo emocjonalna niedostępność rodzica.

 


Współuzależnienie pojawia się w efekcie wieloletniego funkcjonowania w przewlekłym stresie, jako nabyta i utrwalona (choć nieskuteczna) forma radzenia sobie w sytuacjach związanych z patologicznymi zachowaniami uzależnionego partnera: permanentnego braku poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji i to zarówno w sferze materialnej jak i emocjonalnej, aż do niemożności zaspokojenia podstawowych potrzeb biologicznych włącznie. Współuzależnienie, to jest zaburzenie osobowości, przekonań, zachowań, jest nie tylko efektem życia w związku z osobą uzależnioną, ale czasem świadczy o pewnej niedojrzałości emocjonalnej i skłonności, zwykle wyniesionej z domu rodzinnego, do niewłaściwego reagowania na trudne sytuacje życiowe. Współuzależnienie najczęściej dotyka członków najbliższej rodziny uzależnionego, ale w krańcowych przypadkach może też przyjaciół, a nawet współpracowników.


 

Magiczne myślenie

 

Terminem tym określam przekonania, choć pewnie częste, jednak nie oparte na racjonalnych faktach, czasem wręcz sprzeczne z doświadczeniem. Zdrowy rozsądek podpowiada, że miłość nie leczy zębów, cukrzycy, grypy, ani nawet zwykłego kataru, jednak wiele kobiet jest przekonanych, że siła ich uczucia jakimś cudem, może dzięki poświęcaniu się, uzdrowi partnera z alkoholizmu, choroby trwałej, chronicznej, potencjalnie śmiertelnej (nieadekwatne poczucie mocy).
Elementem magicznego myślenia jest też ponawianie, całymi latami, nieskutecznych prób kontrolowania uczuć i zachowań alkoholika, z których najczęstszymi są: wylewanie alkoholu, unikanie okazji, w których mógłby się upić, próby przekupywania go seksem albo szantażowania jego brakiem, wymuszanie obietnic abstynencji, których partner z oczywistych względów nie będzie w stanie dotrzymać, grożenie i straszenie – mimo świadomości niezdolności do realizacji groźby (np. straszenie rozwodem) itp.

 

Brak wiedzy

 

Niedostatek informacji na temat choroby alkoholowej, mimo, że jest ona obecnie powszechnie dostępna, i kierowanie się fantastycznymi przekonaniami odziedziczonymi po prababci (gdyby mnie kochał, to by nie pił, gdyby miał silną wolę, gdyby chciał – mógłby przestać), jest w naszym kraju nadal raczej regułą niż wyjątkiem. W związku z tym  współuzależnione partnerki, próbując nieudolnie pomagać, stają się nieświadomymi pomocnikami w piciu, a ich działania (np. ukrywanie alkoholizmu męża, tłumaczenie go i usprawiedliwianie) opóźniają w sumie osiągnięcie przez niego stanu, w którym byłby gotowy szukać pomocy w poradni odwykowej czy Wspólnocie AA.
Kobiety trwają w patologicznych związkach, w których, często wraz z dziećmi, bywają ofiarami przemocy, także z powodu braku świadomości, że mogłyby wystąpić przed sądem kościelnym o czasową separację, która w tych warunkach nie łamie przysięgi małżeńskiej, nie zrywa więzi, a mogłaby realnie przyczynić się do zmiany postawy alkoholika. Pisał już o tym, wyczerpująco i ze znajomością tematu, Ks. Marek Dziewiecki, ale na pewno nie tylko on.

 

Realne okoliczności

 

W związkach z alkoholikiem, w których stają się ofiarami przemocy, kobietytrwają… ze strachu przed jeszcze większą przemocą, w związku z zależnością materialną od partnera, z powodu braku zrozumienia i wsparcia dalszej rodziny, nawet presji na utrzymanie małżeństwa za wszelką cenę (…bo co ludzie powiedzą).
Do całkiem realnych zaliczam też predyspozycje psychiczne, o których była już mowa wcześniej: niskie poczucie własnej wartości uzależnione na dodatek od oceny partnera -alkoholika, lęk przed zmianami i odpowiedzialnością za własne życie, nadopiekuńczość, nierealistyczne przekonania o roli/mocy uczucia, przecenianie własnych możliwości co do wywierania wpływu na drugiego dorosłego człowieka, skłonność do uzależniania własnych uczuć od uczuć partnera (jeśli on będzie szczęśliwy, to ja też) i wiele innych.

 

Doraźne zyski

 

Na pewno nie wyczerpałem całej listy, ale na koniec zostawiłem to, co wydaje się najbardziej kontrowersyjne: żony trwają w związku z alkoholikiem, nawet jeśli nie są współuzależnione, bo to przynosi pewne profity. Absolutnie nie twierdzę, że korzyści te są znaczące, ani że w realny sposób bilansują ewidentne straty – jednak nie w porządku byłoby twierdzić, że w ogóle nie istnieją. Trzy przykłady w telegraficznym skrócie:
a) Bezkarność. Bez względu na to jak wielkie głupstwo żona palnie, zawsze ma pod ręką argument „neutralizujący” partnera – „a ty w maju przepiłeś pół wypłaty!” albo coś w tym stylu. On się wtedy robi malutki i skurczony jak korniszon; dalszych pretensji czy wyrzutów z jego strony nie będzie, bo przecież… ona ma rację.
b) Pochwały. Wyrażane przez członków rodziny albo znajomych: „Ty to jesteś cudowna, wspaniała, fantastyczna! Takiego pijaka masz na karku, a dom zadbany, dzieci czyste, grzeczne i dobrze się uczą… Jak ty to robisz?!”. Miłe? Pewnie!
c) Władza. Życie w domu alkoholowym tylko pozornie kręci się wokół alkoholika. On, owszem, jest może centralną postacią, ale trochę przypomina głaz na środku salonu – wiecznie trzeba omijać, wiecznie przeszkadza. De facto władzę w takim domu ma osoba trzeźwa; władzę w sensie zdolności i możliwości podejmowania decyzji.
Czy niezdolność przerwania zaklętego kręgu alkoholowej przemocy wynika z powodów już wymienionych czy jeszcze innych, dobra wiadomość jest taka, że współuzależnienie się leczy. Rodzina może uzyskać pomoc w Wojewódzkim Ośrodku Terapii Uzależnienia i Współuzależnienia, warto też skorzystać ze wsparcia samopomocowych grup Al-anon.

Meszuge/deon.pl