Rzadko dziś można usłyszeć piosenkę, przeczytać powieść lub obejrzeć film o przyjaźni. Śpiewa się raczej o miłości, o niej się pisze i ją przedstawia na ekranach. Wydaje się jednak, że kultura naszych czasów nie tylko skupiła się na miłosnej relacji pomiędzy kobietą a mężczyzną, ale po prostu wszędzie dopatruje się erotyzacji. Nawet przedstawienie osoby tej samej płci jako swego przyjaciela nierzadko zdaje się wprowadzać co najmniej pewną dwuznaczność. W tej sytuacji, bardziej niż kiedykolwiek, warto poszukać wyrazistych wzorców przyjaźni, szczególnie pomiędzy osobami tej samej płci. Warto zastanowić się, czym ona jest, jakie są jej istotne elementy, jakie mogą być jej oblicza. Od czego zacząć? Choćby od Jezusa i Jego przyjaźni. Jako chrześcijanie wierzymy przecież, że jest On prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem (por. 1 J 5, 20), zatem Jego zwykłe ludzkie przyjaźnie są tak samo prawdziwe jak całe Jego człowieczeństwo. Oczywiście cztery Ewangelie, które są najbogatszym źródłem informacji o ziemskim życiu Jezusa, nie są traktatem o przyjaźni – nie znajdziemy w nich zatem gotowych i wyczerpujących odpowiedzi. Można w nich jednak znaleźć kilka istotnych elementów, które z pewnością posłużą dalszej refleksji.

Kim są przyjaciele Jezusa?

Próbując identyfikować przyjaźnie Jezusa po to, by dowiedzieć się, czym one są, warto narzucić sobie pewną dyscyplinę i ograniczyć się jedynie do tych miejsc, gdzie sam tekst Ewangelii używa słownictwa związanego z przyjaźnią.

Przyjaciel po grecku – w języku oryginalnym Nowego Testamentu – to filos. Nie potrzeba większej znajomości greki, by zauważyć pokrewieństwo tego słowa z czasownikiem fileô – tłumaczonym zazwyczaj jako „kochać”. Choć w języku polskim spontanicznie nie użylibyśmy tego czasownika do opisu przyjaźni, dla Nowego Testamentu jest to zupełnie oczywiste: przyjaciela się kocha. Może to być zresztą wyrażone wymiennie także innym czasownikiem agapaô, tłumaczonym często na polski jako „miłować”. W Mateuszowej Ewangelii pojawia się jeszcze jedno słowo: etairos, o nieco słabszym znaczeniu niż filos, ale również tłumaczonym jako „przyjaciel”.

Na kartach Ewangelii Jezus tylko raz bezpośrednio i uroczyście deklaruje przyjaźń swoim Apostołom, czyni to w czasie Ostatniej Wieczerzy, tuż przed męką i śmiercią, w długim przemówieniu przypominającym nieco testament: Już was nie nazywam sługami […], ale nazwałem was przyjaciółmi(J 15, 15). O Łazarzu z Betanii i przyjaźni z nim wspomina przy okazji, gdy dociera wieść o jego śmierci:Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę go obudzić (J 11, 11). Jedyną pojedynczą osobą, do której Jezus zwrócił się, mówiąc „przyjacielu”, był Judasz (por. Mt 26, 50); chociaż przyjaźń nie szuka wyłączności tak jak relacje miłosne, nieobca jest jej zdrada. To zasadniczo wszystkie bezpośrednie wypowiedzi Jezusa, mówiące o Jego przyjaźniach. Do nich dodać trzeba dialog z Piotrem, którego Jezus pyta:Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? (J 21, 16).

Trochę więcej dowiadujemy się od innych. Wystarczy wspomnieć ogólnie rozpowszechnione przekonanie o Jezusie jako „przyjacielu celników i grzeszników” (por. Mt 11, 19; Łk 7, 34), którego On sam nigdy nie dementował. Podobnie też o tajemniczym „uczniu, którego Jezus miłował” – a którego imienia możemy się jedynie domyślać – dowiadujemy się od narratora Czwartej Ewangelii (por. J 13, 23; 19, 26). On też zauważa, że Jezus miłował nie tylko Łazarza, ale i jego siostry: Marię i Martę (por. J 11, 5).

Na tę listę przyjaciół Jezusa dopisać można jeszcze jedną osobę. Jan Chrzciciel nigdy nie miał okazji, by o swojej przyjaźni powiedzieć Jezusowi. Jedynie swoim uczniom, zaniepokojonym sukcesem Jezusa, wyznał dyskretnie przyjacielską radość: Ten, kto ma oblubienicę, jest oblubieńcem; a przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca. Ta zaś moja radość doszła do szczytu (J 3, 29). Nigdy się nie dowiemy, czy i jak Jezus odwzajemniał tę przyjaźń. Mateusz zanotował jedynie w swojej Ewangelii, że na wieść o śmierci Chrzciciela, Jezus usunął się na miejsce pustynne (por. Mt 14, 13).

Język przyjaźni

Jedyna deklaracja przyjaźni, jaką słyszymy z ust Jezusa (por. J 15, 15), pada w przededniu rozstania. Dopiero u końca wspólnie przebytej drogi apostołowie dowiadują się, że Mistrz uważa ich za swych przyjaciół. Wygląda na to, że przyjaźń nie domaga się wstępnych deklaracji, tak jak relacje miłosne. Nie trzeba jej sobie obiecywać czy o niej zapewniać, przynajmniej nie od razu. Przyjaźń po prostu jest, trwa i rozwija się, nie skupiając uwagi na samej sobie. Jeśli się już o niej mówi, to wówczas, gdy jest już ugruntowana lub gdy stoi u progu próby.

Ciekawe, że ta jedyna deklaracja przyjaźni jest skierowana do mężczyzn. Tak jakby kobiety-przyjaciółki, inaczej niż mężczyźni, nie potrzebowały jej usłyszeć od Jezusa. Nigdzie też na stronach Ewangelii nie słyszymy żadnych zapewnień o przyjaźni płynących ze strony kobiet otaczających Jezusa. To przypuszczenie zdaje się znajdować potwierdzenie w historii Piotra. Gdy Jezus zapowiada upadek wszystkich swoich uczniów, Piotr deklaruje przyjaźń, która ma przewyższać wiernością innych: Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię (Mt 26, 33; por. Mk 14, 29).

Potem, gdy zgodnie z zapowiedzią Piotr – podobnie zresztą jak wszyscy inni uczniowie – zaparł się, by naprawić zdradzoną przyjaźń, potrzeba było dłuższego dialogu. Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? (J 21, 15). To pytanie nie tylko umożliwia deklarację przyjaźni, ale jednocześnie pozwala, by stała się ona wolna od wcześniejszego elementu współzawodnictwa: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham (J 21, 15). Nie skończy się na tym jednym pytaniu. Z małymi modyfikacjami zostanie ono zadane jeszcze dwa razy. Tak jakby każde wspomnienie upadku musiało być przemienione deklaracją miłości.

Podobnie prośbę synów Zebedeusza o zasiadanie po lewej i prawej stronie Jezusa w Jego królestwie (por. Mk 10, 37) można odczytać nie tyle jako poszukiwanie przywilejów, ale jako domaganie się szczególnej bliskości. W odróżnieniu od pozostałych uczniów, Jezus nie wydaje się oburzony, tak jakby cenił sobie tę prośbę, i pyta Jakuba i Jana o ich solidarność w męce, dystansując się jednocześnie wobec tego, co zdradzało ducha współzawodnictwa (por. Mk 10, 38-39).

Gdy do domu Szymona faryzeusza wdziera się jawnogrzesznica, o jej postawie do Jezusa dowiedzieć się można jedynie z jej gestów: płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego stopy i włosami swej głowy je wycierała. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem (Łk 7, 38). Choć z jej strony nie pada żadne słowo, dla Jezusa wszystko jest jasne: ona bardzo umiłowała (Łk 7, 47). Podobnie zresztą rzecz ma się z Marią, siostrą Łazarza, która dokonuje namaszczenia w Janowej wersji wydarzeń (por. J 12, 3). Kobiece przyjaźnie częściej zamiast słowem wyrażają się gestem stosunkowo intymnym, dokonanym we właściwym momencie. Uczniowie, nawet ci najbliżsi, są bardziej powściągliwi. Jedynym wyjątkiem zdaje się tajemniczy „umiłowany uczeń”, który w czasie Ostatniej Wieczerzy spoczywał na piersi Jezusa (por. J 13, 23). Tę wyjątkową pozycję zdaje się jednak tłumaczyć jego bardzo młody wiek, o którym świadczy fakt, że razem z kobietami został dopuszczony w pobliże krzyża (por. J 19, 26).

Nie znaczy to jednak, że męska przyjaźń jest pozbawiona wszelkiego cielesnego gestu. Judasz wskazuje kohorcie Jezusa właśnie gestem właściwym przyjaźni: Judaszu, pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego? (Łk 22, 48). Z pewnością gest ten jest uwarunkowany kulturowo. Nawet gdyby nie mógł on być przeniesiony bezpośrednio do wielu kultur, świadczy jednak o tym, że przyjaźń implikuje ciała przyjaciół, czyni to jednak inaczej niż erotyczna relacja miłosna. Poszukując sposobów, w jaki wyraża się przyjaźń, nie sposób zapomnieć o płaczu Jezusa przed grobem Łazarza. Nie został on odczytany jako znak słabości, ale właśnie jako wyraz wielkiej przyjaźni: Oto jak go miłował! (J 11, 36) – skomentowali obecni tam żałobnicy.

Stopnie bliskości

Często można usłyszeć, że przyjaciół, tych prawdziwych, nie można mieć zbyt wielu. W tym stwierdzeniu bardziej niż o prawdziwość chodzi chyba o bliskość. Przyjaźń może realizować się na różnych stopniach bliskości, na każdym z nich będąc tak samo szczera i prawdziwa. O Jezusie mówiono, że był przyjacielem celników i grzeszników. Jeśli nie jest to tylko pusty zwrot, Jego spotkania z ludźmi z marginesu musiały być autentycznie przyjacielskie. Jednak tylko Mateusz zostaje włączony w grupę bliskich uczniów (por. Mt 9, 9), którzy w Wieczerniku usłyszą, że są przyjaciółmi Jezusa.

Wśród najbliższych uczniów Jezusa znowu można wyróżnić kilka kręgów. Na górę przemienienia Jezus zabiera ze sobą jedynie Piotra, Jakuba i Jana (por. Mt 17, 1). Oni też będą jedynymi uczniami obecnymi przy wskrzeszeniu córki Jaira (por. Mk 5, 37), a potem tymi, którzy będą szczególnie towarzyszyć Jezusowi w Getsemani (por. Mk 14, 33). W czasie Ostatniej Wieczerzy pytanie o tożsamość zdrajcy nurtuje zapewne wszystkich uczniów, ale jedynie Piotr odważa się je sformułować, sam go jednak nie zadaje. Czując powagę sytuacji i drażliwość tematu, prosi, by zadał je „umiłowany uczeń” (por. J 13, 25). Ocenia zatem, że jest ktoś bliższy Jezusowi niż on sam. Nie staje się to jednak powodem do zazdrości ani do podważenia prawdziwości relacji. Przyjaźń nie szuka wyłączności. Szczególna więź umiłowanego ucznia potwierdzi się po raz kolejny, gdy jako pierwszy rozpozna Zmartwychwstałego nad Jeziorem Tyberiadzkim. Podzieli się swoim odkryciem z Piotrem, umożliwiając jemu pierwszemu stanięcie przed Jezusem (por. J 21, 7). Umiłowany uczeń staje się pod krzyżem spadkobiercą miejsca Jezusa w Jego naturalnej rodzinie i otrzymuje zadanie opieki nad Matką Mistrza (por. J 19, 26-27), Piotrowi zostaje zaś powierzona opieka nad wspólnotą rodzącego się Kościoła.

Szczególną grupę przyjaciół stanowią kobiety, które towarzyszą Jezusowi. Nie są wysyłane na misje tak jak inni uczniowie. Nie znajdują się w grupie wybranych dwunastu. Nie świadczą publicznie o Zmartwychwstałym. Wszystko to z pewnością jest spowodowane uwarunkowaniami kulturowymi i społecznymi tamtych czasów. To jednak one jako pierwsze znalazły się u grobu Jezusa i jako pierwsze dowiedziały się o nowym życiu, choć pewnie niewiele z tego rozumiały (por. J 20, 1-18). Nic dziwnego, skoro to one zazwyczaj informują mężczyzn, gdy ci zostają ojcami. To w końcu kobieta namaściła Jezusa na śmierć, idąc pewnie za intuicją swego serca, podczas gdy uczniowie przeliczali wartość „zmarnowanego” olejku na możliwą ilość zaspokojonych potrzeb (por. Mt 26, 6-13). Różnica pomiędzy tym, co stanowi męskość i kobiecość, różnicuje także kształty przyjaźni. Chociaż kobiety nie są mniej uprzywilejowanymi rozmówczyniami Jezusa. Wystarczy przytoczyć jako przykład dialog Jezusa z Martą, który staje się dla niej okazją do sformułowania wyznania na miarę tego, jakie Piotr złożył w Cezarei: Panie! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat (J 11, 27).

 

Różne stopnie bliskości w przyjaźniach nie wykluczają prawdziwości i szczególnego charakteru każdej z nich. Przyjaźń naturalnie tworzy wspólnotę przyjaciół, w której każdy ma sobie właściwe niepowtarzalne miejsce: To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem […]. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję (J 15, 12. 14).

Tomasz Kot SJ/Życie Duchowe