Mężczyzna dzisiaj jest pogubiony – spryt myli z kłamstwem, inteligencję z manipulacją, zwycięstwo ze szczęściem. Role męskie przejmują kobiety, dla których praca zawodowa to ładowanie egocentryzmu i kariera bez względu na okoliczności. Jest aż tak źle? Porozmawialiśmy z psychiatrą.
O syndromie Piotrusia Pana i wiecznych dziewczynek rozmawiamy z psychiatrą Zenonem Waldemarem Dudkiem*
Psychologia posługuje się pojęciem syndromu Piotrusia Pana na określenie mężczyzn, którzy – jak bohater książki J. M. Barrie „Piotruś Pan” nie chcą dorosnąć. Jak rozpoznać Piotrusia Pana?
Obrazy literackie są pewnymi uproszczeniami, metaforami, które podkreślają szczególne zachowania człowieka, coś, co wyróżnia się na tle grupy, przeciętności, tradycji, tzw. normy. W tym przypadku chodzi o normę rozwojową. Normą fizjologiczną, psychologiczną i społeczną jest dorastanie w okresie młodości do roli mężczyzny i kobiety. Piotruś Pan wciąż „trzyma się” dziecięcej, a mówiąc dokładnej, chłopięcej fazy rozwoju. W fizycznym ciele mężczyzny mieszka chłopięcy duch.
Oczywiście, Piotruś Pan przyswaja sobie określone umiejętności społeczne, zdobywa wiedzę, ma sprawną orientację w świecie. Potrafi komunikować się z dorosłymi i rozumie, co się do niego mówi, widzi realny świat prawie tak samo jak człowiek dorosły. Zasadniczą różnicą jest jednak to, że nadaje wiedzy o świecie i o swojej w nim roli własne egocentryczne, chłopięce znaczenie.
Różne cechy można przypisać psychice Piotrusia Pana: zamiast obowiązku woli zabawę, zamiast podporządkowania się biegnącemu czasowi, żyje w świecie fantazji i obficie korzysta z wolności. Przyszłość nie jest dla niego zadaniem, które trzeba wypełnić po swojemu, pracując „w pocie czoła”, ale niepotrzebnym zobowiązaniem. Czas dla niego to bycie „tu i teraz” albo rozległa wieczność, która nie ma początku ani końca. Konsekwencje myśli i działań nie są precyzyjne – można zawsze odłożyć to, co nie jest po mojej myśli lub nie pasuje do moich potrzeb. Można wybrać wisienki z tortu i poprosić jeszcze o chusteczkę do wytarcia rąk. Jeśli popełnia błędy, uważa, że znajdzie się ktoś, kto je naprawi. Przecież nie było to zaplanowane. Tak wyszło, złożyło się. Albo zawinił ktoś inny – matka lub ojciec, starszy brat, dziewczyna, żona, Bóg lub różni bogowie. W przypadku kłopotów Piotruś Pan liczy na wyjście z opresji jak nikt inny, wbrew faktom. Wierzy, że nad nim czuwa dobry duch.
Prawa społeczne i prawa fizyczne u Piotrusia Pana reguluje prawo magii. Można sobie coś pomyśleć lub wyobrazić, a to się spełni. Świat magii różni się od świata nadziei i wiary ludzi dorosłych w przyszłość, sens życia czy życie po życiu, w którym działają określone prawa wymierne i niewymierne – ekonomiczne, emocjonalne, moralne. Magia obiecuje natychmiastową regulację najmniejszym kosztem, wystarczy zapragnąć i złożyć zamówienie u Wielkiego Maga. W fazie dziecka to myślenie jest normalne, w roli maga występuje matka i inni opiekunowie.
Dorosłe myślenie uznaje, że życie jest tajemnicą, z którą trzeba sobie radzić na co dzień własnymi siłami. Nic lub prawie nic nie jest za darmo. Trzeba znać konsekwencje naszych czynów, aby nie powielać nieświadomie błędów. Poznajemy nasze możliwości, jak też ograniczenia. Wieczny chłopiec korzysta z lekcji możliwości, ignoruje ograniczenia. Jeśli planuje, kieruje się totalną „psychologią pozytywną”, u niego za pozytywne uchodzi to, co jest łatwe, wygodne i przyjemne.
Czy syndrom Piotrusia Pana można odnieść również do kobiet? Wieczne dziewczynki?
Kultura Zachodu żyje w micie wiecznej młodości, który zastępuje tradycyjne religijne wyobrażenia o raju i życiu wiecznym. Mit młodości deprecjonuje nie tylko starość i śmierć, ale także dorosłość jako fazę poprzedzającą końcową fazę życia. Z tego powodu także kobiety, a nie tylko mężczyźni kierują się powszechnie swoimi dziecięcymi, dziewczęcymi wyobrażeniami, rezygnując, świadomie lub nieświadomie, z podejmowania obowiązków typowych dla człowieka dorosłego: realizacji posiadanych talentów dla osobistego, jak też wspólnego dobra, odpowiedzialnej pracy, wychowania dzieci, służby na rzecz społeczeństwa.
Kobiety z syndromem wiecznej dziewczynki pozostają psychicznie w fazie dziewczęcej: życie seksualne jest dla nich zabawą, praca zawodowa to ładowanie egocentryzmu i kariera bez względu na okoliczności, urodzenie dziecka i jego wychowanie to kłopot, a nie realizacja potrzeby macierzyństwa.
Posiadając dziecko, kobieta z syndromem wiecznej dziewczynki traktuje niekiedy opiekę nad nim jako niezwykłe zadanie, jako coś fenomenalnego. Zamiast odpowiedzialności za przygotowanie dziecka do dorosłego życia, fascynuje się nim jak bóstwem, zagarnia je, pochłania dla siebie. Nie widzi jego odrębności i indywidualności: „Moje dziecko będzie niezwykłe, to moja wizytówka”, efekt specjalny lub dekoracja, jak kolczyk, perfumy czy wyczyn sportowy. Dziecko przedłuża jej dzieciństwo, to maskotka.
Wieczne dziewczynki są niby dorosłe, ale znaczenie, jakie nadają swemu ciału, seksualności, inteligencji, kreatywności, rodzinie i pracy jest podniesione do rangi ideału, mitu, misji specjalnej. Wierzą w swoją cudowność, boskie piękno, nie dostrzegają upływającego czasu, wszelkimi sposobami chcą zatrzymać młodość.
Według moich obserwacji syndrom wiecznej dziewczynki u kobiet jest rzadszy niż Piotrusia Pana u mężczyzn. Wynika to z procesów kulturowych, jak też uwarunkowań fizjologicznych. Doświadczając miesiączki, chodząc w ciąży, rodząc dziecko, kobieta uczy się na co dzień ograniczeń, pokory, wyrzeczenia. Chłopiec zdobywa tego rodzaju doświadczenie w walce, rywalizacji, w zwycięstwach i porażkach. Dzisiejsza cywilizacja, która ułatwia nam życie tak dalece, że do wieku dorosłego można dojść bez żadnych prób inicjacyjnych, konserwuje dziecięcy, zabawowy styl myślenia jako normę także dla dorosłych. Prawdziwe inicjacje dokonują się w psychice młodego człowieka i walce, jaką on przechodzi ze sobą podczas walki ze światem.
Piotruś Pan potrafi zafascynować kobiety i chce im imponować. Panie łatwo dają się mu uwieść, ale gdy związek nabiera rozpędu – małżeństwo, dzieci – nie potrafią poradzić sobie z egoistycznym Piotrusiem, bo na niego nie można liczyć. Czy możliwy jest udany związek z mężczyzną objawiającym taki syndrom?
Dzieci są urokliwe i fascynujące. Podobnie łatwo ulec czarowi Piotrusia Pana. Z wiecznym chłopcem dobry kontakt będzie miała kobieta o cechach wiecznej dziewczynka. Jego żeńska kopia. Ale to dobra formuła na okres, kiedy można się cieszyć życiem, młodością, seksem i wolnością. Kiedy przychodzą obowiązki i trzeba dokonać podziału zadań, dochodzi do konfliktu, ani jedno, ani drugie nie chce pierwsze wydorośleć. Nie chce zapłacić ceny za utratę młodości.
Paradoksalnie czarowi wiecznego chłopca może ulec poważnie myśląca dziewczyna/kobieta, która nosi w sobie jednak jakiś ideał miłości, jakieś niezrealizowane pragnienia. Często miała ona trudne dzieciństwo, chciałaby ponownie przeżyć raj, to skrywa w swoim wnętrzu, choć na zewnątrz jest silna, zna dorosłe zachowanie. Lekarstwem jest wieczny chłopiec, który potrafi obiecywać cuda, nie widzi przeszkód. On wie, że nic nie kosztuje obiecywanie zamków na lodzie. W chwili zauroczenia kobieta wierzy czarusiowi, który sieje dookoła optymizm. Wieczny chłopiec potrafi w ramach wdzięczności pięknie kochać, zaopiekuje się dziećmi, kiedy są milusińskie.
Kiedy dorastają, kiedy mają swoje problemy, np. szkolne, „sercowe”, taki tatuś znika z domu. Jeśli przycisną go obowiązki, ucieknie z relacji rodzinnej w pracę, alkohol lub w objęcia innej kobiety, która będzie go podziwiać.
Wieczny chłopiec tak jak wieczna dziewczynka unika dobrowolnego poddania się obowiązkom. W naszych czasach takiego ojca w opiece nad dzieckiem zastępują babcie, jego matka lub druga babcia – teściowa. W ten sposób w wychowaniu dzieci nie tylko w fazie dzieciństwa, ale także w okresie młodości i dorastania uczestniczą głównie kobiety. W kolejnym pokoleniu chłopcy opóźniają swój start w męską dorosłość, bo nie dostają męskich zadań. Stając się mężem i ojcem, taki chłopiec będzie przejawiał cechy dziecięce lub „miękkie” cechy kobiece. Jego rozwój prowadzi przez cechy, które określa się jako „syn matki”. Będzie unikał trudnych decyzji, odpowiedzialności za całą rodzinę, ucieknie w pracę, gdzie czuje się dowartościowany, będzie kluczył i wykręcał się od tego, co wymaga długotrwałego inwestowania i dyscypliny. Takie wyzwania lubi „syn ojca”, który chce kontynuować linię męskich wzorców.
Wieczny chłopiec szuka dróg ucieczki od dorosłego życia – im bardziej niedojrzały i słaby, tym częściej zapomina się w alkoholu, narkotykach, uzależnia się od hazardu, doprowadza do bankructwa kolejne firmy, ulega łatwowiernie utopijnym projektom, cudownym religiom, uzdrawiającym energiom, wróżbitom, mistrzom Wschodu, w których widzi duchowego ojca, jak też innym ofertom stanowiącym w jego umyśle cudowne panaceum. Dziś wielu wiecznych chłopców wierzy w niezwykłą moc treningu umysłu, metodę da Silvy, manipulacyjne formy coachingu, siłę PR, manipulacji przez reklamę, pozór, propagandowe oszustwo, opakowanie produktu.
Czy w swojej pracy często spotyka się Pani z mężczyznami z takim problemem. To przecież nie choroba, ale czy Piotruś Pan może próbować walczyć ze swoimi słabościami?
Bycie Piotrusiem Panem to nie choroba. To stan, chłopięca faza rozwoju. Mężczyźni z takimi cechami zjawiają się na terapię, kiedy mocno dopada ich rzeczywistość i pojawiają się wtórne zjawiska z tego wynikające, jak niepowodzenia w małżeństwie, rozwód, lęki, depresje, problem alkoholowy, przerastające jego emocje konflikty w pracy. Problemy tego rodzaju świadczą, że niedojrzała psychika nie umie podołać wyzwaniom dorosłości. Los wymusza psychiczne przejście do dorosłości, ale chłopięca struktura psychiczna się załamuje lub szuka dróg ucieczki. Niedojrzałość psychiczna, idealistyczne myślenie i egocentryzm lub narcyzm powodują, że taki mężczyzna nie potrafi ocenić swych możliwości i udźwignąć zadań lub przekazać je innym. Ale idealista nie umie rezygnować, on chce mieć całą pulę, dla niego minimum to maksimum – mieć jak najwięcej jak najmniejszym kosztem.
Dość często z problemem Piotrusia Pana przychodzą do terapeuty żony i inni członkowie rodziny, którzy płacą dużą cenę za niedojrzałą postawę męża, ojca itp. Muszą spłacać za nich alimenty na dzieci, zaciągnięte długi, niezapłacone podatki, kredyty, straty wynikłe z hazardu, cierpią z powodu innych niezrealizowanych obietnic i niedokończonych przez nich spraw.
Wyleczyć się z syndromu Piotrusia Pana to znaczy wydorośleć, nabyć zdolność odpowiedzialnego i samodzielnego myślenia, działania i zachowania oraz komunikowania się na możliwie partnerskich zasadach – tyle praw, ile obowiązków. To zmiana wewnętrzna, a nie powierzchowna zmiana zachowania z lęku przed wstydem, samotnością, karą, więzieniem.
Zasadnicza i najtrudniejsza do opanowania sfera, w której wyraża się słabość wiecznego chłopca – to dziedzina uczuć. U niego – tak jak u dziecka – rządzą emocje, chwilowe stany, wrażenia, sugestywność i związane z tym reagowanie na bodźce. Cechuje go tzw. życie prowizoryczne i błyskotliwa inteligencja. Na takie bycie „tu i teraz” można się nabrać. Inteligencję logiczną można oszukać, odpowiednio dobierając fakty, wykorzystując naukową teorię, uprawiając demagogię. Inteligencja emocjonalna wyraża tzw. prawdę subiektywną, wewnętrzną. W dłuższej perspektywie każde kłamstwo i każda prowizorka wyczerpuje się w obliczu rzeczywistości. W dojrzałej męskiej psychice role spontaniczności i powierzchownym emocji pełnią głębokie uczucia oraz utrwalone stabilne cechy, jak odpowiedzialność, odwaga, szlachetność, poczucie godności, autorytet, hierarchia wartości i wyznawane idee.
W naszym społeczeństwie coraz więcej wiecznych chłopców i wiecznych dziewczynek. Jak zatem wychowywać dzieci, by nie wyrośli na Piotrusiów Panów?
Nieco inna jest sytuacja współczesnych chłopców i współczesnych dziewcząt. Kiedy wychowaniem dzieci zajmują się głównie kobiety, to dziewczynki i chłopcy otrzymują wychowanie opiekuńcze, emocjonalne, ciepłe. Wzorce kobiece pod względem psychologicznym uczą radzenia sobie z lękiem. Dojrzała forma tego wzorca uczy dbania o zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa. Lęk wtedy nie paraliżuje. Dzięki temu myślenie jest sprawne, umożliwia świadome działanie, działają uczucia. Wzorce męskie uczą natomiast radzenia sobie z agresją – jej dojrzała forma to aktywna postawa na drodze realizacji zadań i umiejętność obrony siebie i bliskich. Uczą one podejmowania decyzji, odwagi, pokonywania trudności, walki na drodze do celu. Korzystają z tych wzorców także kobiety, ale ważne, aby one były dobrze skrystalizowane w rodzinie, szkole, społeczeństwie jako dwa współpracujące ze sobą systemy psychologii człowieka.
Statystyczny chłopiec do czasu wejścia w dorosłe życie, podjęcia ról społecznych, inicjacji do życia seksualnego itp. pozostaje dziś pod przemożnym wpływem wzorców macierzyńskich i kobiecych, które go infantylizują. Inicjacje do męskich sposobów działania, kiedy ojciec jest prawie nieobecny w domu, zależą od przypadkowych sytuacji, np. młodzieniec zostanie napadnięty przez agresywnych wyrostków w autobusie. W tradycyjnej kulturze od ok. 3-5. roku życia chłopcy przechodzili stopniowo pod opiekę ojca i środowiska męskiego. U nas wychowanie do męskości jest przypadkowe i pofragmentowane. Jak chłopiec ma powiązać w całość trening sportowy, edukację za pomocą gier komputerowych i religijną inicjację w postaci pierwszej komunii? A jeśli dojdzie do tego przemoc w rodzinie, alkoholizm rodzica czy łatwo dostępne oglądanie filmu porno? Kto pomoże mu złożyć z tego jego indywidualny wzorzec męskości? Nadopiekuńcza matka, babcia, nauczycielka z fizyki? Pedagog szkolny, film z Chuckiem Norrisem, dziewczyna, w której po raz pierwszy się zakocha, kolega z podwórka, ksiądz, który widuje go czasem na mszy w kościele?
W kulturze Zachodu załamują się tradycyjne wzorce męskości – resztki tego wzorca znamy z funkcji amerykańskiego szeryfa i dzielnego kowboja oraz angielskiego dżentelmena. Poprzednikiem wzorca szeryfa-kowboja był średniowieczny dzielny rycerz, który nie bał się śmierci, a miał też szacunek dla swej damy. Rola wojownika i rola kochanka były w równowadze. Chrześcijańskie wzorce kapłana-męczennika spełniały swoją rolę w czasach prześladowań i walk z ościennymi wrogimi najeźdźcami, ale dziś potrzeba wzorców, które są realne psychologicznie i społecznie we współczesnym świecie.
Od czasu odrodzenia wzorce męskie w tradycji Europejskiej ulegają dewaluacji i fragmentacji. Dzisiejszy mężczyzna jest pogubiony – spryt myli z kłamstwem i oszustwem, inteligencję z manipulacją, sprawiedliwość z przemocą i prawną biurokracją, uczucia z zachciankami, zwycięstwo ze szczęściem, wielkość z godnością, szlachetność z pychą itd. Role męskie przejmują kobiety, ale one wprowadzają swoje zasady – w pierwszej kolejności dziewczęce niedojrzałe, ambicjonalne, co widać w ruchu radykalnych feministek. Role dawnych tradycyjnych matek przejmują kobiety o psychice dumnych Amazonek, a te wolą karierę w biznesie, męskie stanowiska. Kobiecość utożsamiają z kobiecą dumą. Walczą o ideał kobiecości a nie własną osobistą kobiecość, a ideały to infantylizm. To chwila marzeń, a nie rzeczywistość. Dzielne amazonki zajęte walką o honor kobiet nie mają czasu na zakochanie, na refleksję, nie chcą zajmować się dziećmi i czekać aż staną się dorosłe. Oddają dzieci dziadkom lub państwowym instytucjom. Kolektywne wychowanie produkuje kolektywnych ludzi, utrwala ono cechy wiecznego chłopca i wiecznej dziewczynki. Z tymi cechami, wchodząc w dorosłość, kobiety i mężczyźni słabiej czują swoją indywidualność, a w efekcie także swe predyspozycje, swoje powołanie i wynikającą z tego odpowiedzialność. Odkrycie indywidualności przyspiesza wydoroślenie.
Podobnie tradycyjny wzorzec kobiety jako towarzyszki mężczyzny, tzw. pośredniczki, zastępuje wzorzec kobiety-kochanki (hetery). Taka kobieta widzi swoją wartość nie w przymiotach intelektu, ducha, intuicji i wrażliwości duchowej, ale w atrakcyjności zmysłowej, erotycznej, urodzie, ciele. W efekcie to nie mężczyzna zdobywa kobietę i stara się o nią, ale zmysłowa kobieta uwodzi mężczyznę. Mężczyzna musi być jej uległy, oczarowany nią. Jeśli jest dość silny i ma poczucie własnej wartości, to on ją zdobywa, ale nie jako istotę duchową. lecz jako wartość erotyczną.
A może Piotruś Pan ma inne zalety, które potrafią zrównoważyć jego brak odpowiedzialności, chęć zaspokajania tylko swoich potrzeb? Może tacy Piotrusiowie są nam potrzebni?
Niewątpliwie Piotruś Pan ma do odegrania swoją rolę w rodzinie i społeczeństwie. On jest kreatywny, wrażliwy, emocjonalny, elastyczny, lepiej się dostosowuje do warunków koedukacyjnego sposobu bycia. Jest mniej dojrzały i mniej wyrazisty, ale za to bardziej wszechstronny.
Należy uznać, że zachodzące procesy w aspekcie psychologicznym i kulturowym mają głębsze konstruktywne znaczenie. Psychologia Junga widzi w tych zjawiskach przejawy tzw. kompensacji kulturowej. Po pierwsze, infantylizacja męskich wzorców wynika z upadku dawnych wzorców wojownika, szamana, mędrca i kapłana. W nowej sytuacji kulturowej, w której prawie równorzędną rolę pełnią kobiety, lepiej sobie radzą mili i czarujący chłopcy niż zdyscyplinowani, odważni i solidni zbyt surowi, wymagający i nieokazujący uczuć mężczyźni. Choć są niedojrzali, są bardziej kreatywni, elastyczni niż „solidnie skrojeni” męscy „faceci”. Często z cechami dziecięcymi idzie uduchowienie, optymizm. Oni lepiej komunikują się z kobietami, które odgrywają coraz większa rolę, bo są emocjonalni i bardziej dostępni. Ale, jak sądzę to etap przejściowy, męskość musi się odbudować jako czytelny spójny wzorzec, gdyż trudno sobie wyobrazić, że mężczyzn zastąpią zupełnie kobiety albo wszyscy staną się androgyniczni. Rozmyta tożsamość to też rozmyta zrelatywizowana kultura.
Po drugie, świat Zachodu, promujący karierę i konsumpcję, zdeprecjonował świat religii i ducha. Wielu wiecznych chłopców to idealiści, mężczyźni uduchowieni, którzy nie uczestniczą w wyścigu szczurów. Zaglądają do swego wnętrza. Ich niedojrzałość w kontekście dość prymitywnych igrzysk współczesnego świata jest zalążkiem dojrzałości duchowej. Trudno ją pokazać i udowodnić, kiedy normą jest świat ekonomii, materii, kariery i medialna pustka. To wrażliwi artyści, radośni kapłani, kreatywni biznesmeni oraz czuli ojcowie, którzy wolą opiekować się dziećmi i gotować. Są raczej w cieniu, na obrzeżach. Zakonserwowane w ich psychice dziecięce ideały są rezerwuarem dla nowej duchowości, którą powinniśmy rozwinąć dla przyszłych pokoleń chłopców i mężczyzn, jak też dziewcząt i kobiet.
W sferze publicznej w Europie ostatnich dziesięcioleci silne męskie wzorce reprezentują, paradoksalnie, dwie kobiety – Margaret Thatcher i Angela Merkel. Konkurować z nimi może jedynie męski tyran, Aleksandr Łukaszenka. Nawet wyrazisty typ patriarchalny, za jakiego uchodzi Władimir Putin, buduje swój wizerunek wszechmocnego atlety i dzielnego wojownika, co robi wrażenie na chłopcach i dziewczynkach, ale nie na dojrzałych mężczyznach i kobietach. Jego psychika, kształtowana w otoczeniu służb specjalnych, jest nieprzewidywalna.
Większość współczesnych europejskich przywódców, także w Polsce, to mili czarujący „panowie”, kreujący się na wiecznych młodzieńców. Potrafią oni obiecywać raj i balansować na granicy fantazji i realności. Alternatywą dla nich są wymagający „zamordyści”, których boją się zarówno wieczne dziewczynki, jak i wieczni chłopcy.
Ludzie odwagi, zdrowej dyscypliny i męskiego honoru są dziś w mniejszości. Nie pasują do epoki. Dlatego, jak sądzę, los rodziny i społeczeństwa pozostaje w rękach Piotrusia Pana. Pozostaje pytanie, czy potrafi on wydorośleć, kiedy otrzyma zadanie do wykonania: zostanie ojcem, obejmie firmę po nieodpowiedzialnym zarządzie, wygra konkurs na unijny projekt, zostanie prezydentem miasta.
Etos mężczyzny jako odpowiedzialnego ojca – wojownika, króla, kochanka czy kreatywnego szamana – potrzebuje nowej syntezy. Uczestniczą w tym procesie tradycyjne wzorce, także chrześcijańskie. Być może w Piotrusiu przecinają się szlaki wielowiekowej religijnej duchowości i współczesnej duchowości świeckiej?
Katarzyna Gajdosz