Przez długie lata spowiedź stanowiła jedną z najbardziej podstawowych praktyk religijnych przeciętnego katolika. Ostatnio coraz częściej jednak słyszy się pytania: Dlaczego mam chodzić do spowiedzi? Dlaczego nie mogę wyznać swoich grzechów samemu Bogu?
Jak to zwykle bywa, postawienie pytania nie nastręcza większych trudności, lecz znalezienie właściwej odpowiedzi wymaga zazwyczaj wiele wysiłku. Osobista rozmowa z Bogiem na temat własnych grzechów jest niewątpliwie dobrym zwyczajem. Ściśle rzecz biorąc, nikt nie jest przecież zobowiązany do korzystania z sakramentu pojednania, jeśli nie znajduje się w stanie grzechu ciężkiego, a pragnie przyjąć Komunię, na przykład w okresie wielkanocnym.
Istnieją zasadniczo dwa rodzaje żalu za grzechy: zamknięty i otwarty. Pierwszy z nich to poczucie winy z powodu popełnionego zła. Człowiek przeżywający taki żal jest skupiony na sobie, a nierzadko poddaje się zniechęceniu i rozpaczy. Krańcowym przykładem tej postawy jest Judasz. Drugi rodzaj żalu to prawdziwa pokuta. Charakteryzuje ją otwarcie na bliźnich oraz potrzeba wyznania popełnionego grzechu. Człowiek taki pragnie „zrzucić z siebie” ciężar winy. Często zatem mówi się, że spowiedź jest lekarstwem dla duszy. Ten rodzaj żalu znajdujemy u św. Piotra. Kiedy Jezus spojrzał na niego z niemym wyrzutem (por. Łk 22, 61), Piotr najpierw wyszedł na zewnątrz, by zapłakać w samotności, lecz później powrócił do braci i wyznał zmartwychwstałemu Panu swój grzech (por. J 21, 15-18). Przystępując do spowiedzi, naśladujemy więc także zachowanie św. Piotra.
Pytania o sens korzystania z sakramentu pojednania wskazują w głównej mierze nie tyle na same wątpliwości odnośnie do celowości tej praktyki religijnej, ile raczej na sposób myślenia pytającego. Dostrzec tutaj bowiem można wyraźnie zaznaczony indywidualizm, który przejawia się w przekonaniu, że każdy człowiek sam zbliża się do Boga. Takie poglądy narzucają niejako Bogu drogę zbawienia, gdy tymczasem Bóg ma własny plan.
Przekonujemy się, że Jego drogi różnią się od naszych wyobrażeń. Bóg pragnie, byśmy żyli w bliskiej więzi z innymi ludźmi i wspólnie z nimi zdążali ku Niemu. Zauważmy, że na Sądzie Ostatecznym będziemy pytani o nasz stosunek do bliźnich (por. Mt 25, 31-46), a zatem indywidualne zabieganie o własne tylko zbawienie nie jest zgodne z Bożym planem. Wypływa stąd następujący wniosek: prywatne akty skruchy – chociaż mają wielką wartość – nie mogą zastąpić sakramentu pojednania. Zgodnie z naszą tradycją akty te są poddane sakramentowi i stanowią w pewnym sensie przygotowanie do niego.
Powyższe refleksje można wyrazić i tak: nie wystarczy zabiegać o pojednanie z Bogiem Ojcem poprzez wewnętrzne akty skruchy; konieczne jest także pojednanie z Synem żyjącym w swoim Kościele. Dla chrześcijanina świadomego własnej współodpowiedzialności za bliźnich nie istnieje pojęcie grzechu całkowicie prywatnego. Sobór Watykański II przypomina nam, że grzesząc, zadajemy ranę Kościołowi. Kiedy zaś wyrządzamy zło bliźnim, ranimy samego Jezusa. Słuszne zatem wydaje się, że przebaczenie powinno być związane z odtworzeniem zerwanych więzi. Jeżeli pragniemy pojednania z Chrystusem, musimy spotkać się z Nim w osobie kapłana odpuszczającego nam grzechy. Powracamy wówczas jednocześnie do Kościoła, któremu zadaliśmy ranę. Sakrament pojednania jest więc w pewnym stopniu zadośćuczynieniem za nasze egoistyczne dążenie do samowystarczalności.
Kościół wciąż odkrywa ogromne bogactwo, jakie kryje w sobie praktyka spowiedzi indywidualnej. Do najcenniejszych wartości należy niewątpliwie doktryna głosząca, że każdy człowiek jest osobiście odpowiedzialny za swoje czyny. W ciągu wieków próbowano niekiedy doktrynę tę podważać. Na przykład w okresie powstania protestantyzmu dość powszechne stało się przekonanie o fatalizmie zła. Uważano, że człowiek jest niejako skazany na grzech, przed którym nie ma żadnej ucieczki. Sobór Trydencki zajął w tej kwestii stanowisko, stwierdzając, że nauka o osobistej odpowiedzialności znajduje potwierdzenie między innymi w praktyce spowiedzi indywidualnej. Wszyscy wiemy, że nasze zachowanie jest często uwarunkowane okolicznościami zewnętrznymi; niemniej prawdą jest również i to, że obdarzeni zostaliśmy wolną wolą i dlatego mamy możliwość podejmowania własnych decyzji.
Mówiąc o wolnej woli, musimy pamiętać, że istotnie zdolni jesteśmy do wyboru zła bądź dobra. Możemy zatem zaprząc swoją wolność w służbę bliźnim; możemy również podążyć drogą grzechu. Dopóki nie dostrzeżemy takiej alternatywy, nigdy nie zdołamy szczerze zawołać: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika! (Łk 18, 13).
W dzisiejszym świecie wiele się mówi o wolności, lecz równocześnie widoczna jest także skłonność do ucieczki przed nią. Ludzie nierzadko próbują zagłuszyć wyrzuty sumienia, usprawiedliwiając własne postępowanie powszechnie spotykaną normą: „Dlaczego nie miałbym ukraść jakiegoś drobiazgu w sklepie? Wszyscy to robią!”; „Cóż złego jest w braniu narkotyków? Wszyscy moi znajomi biorą!”. Wobec takich skłonności konfesjonał jawi się jako wyraźny znak naszej osobistej odpowiedzialności oraz jako wezwanie do ponoszenia konsekwencji własnych czynów.
Upowszechnienie odnowionej liturgii przyczyniło się do rozwoju świadomości, że odpuszczenie grzechów możliwe jest w Kościele nie tylko za sprawą sakramentu pojednania. Zauważmy na przykład, że akt pokuty rozpoczynający Mszę świętą pomógł katolikom zrozumieć, że sama Eucharystia ma moc gładzenia grzechów. W wielu krajach obserwuje się obecnie odchodzenie od praktyki regularnej spowiedzi. Zjawisko to niejednokrotnie jest wynikiem słabnącego życia wiary, lecz można dostrzec w nim także aspekt pozytywny – chociażby wspomnianą już znajomość innych dróg uzyskania przebaczenia poza sakramentalnym rozgrzeszeniem.
Kiedy liczba penitentów przystępujących do spowiedzi zaczęła wyraźnie maleć, wiele osób sądziło, że sakrament pojednania zaniknie samoistnie. Dzisiaj wiadomo już, że tak się nie stało, a głębsza refleksja nad sensem tego sakramentu oraz ogromem dobra kryjącym się w praktyce spowiedzi indywidualnej pozwala mieć nadzieję, że nie stanie się tak również w przyszłości. „Spowiedź jest lekarstwem dla duszy”. Istotnie, spowiedź wypływa z potrzeb ludzkiej natury.
Indywidualne celebrowanie sakramentu pojednania oznacza zasadniczo osobiste spotkanie Kościoła z jednym ze swych członków, którego pierwowzorem jest ewangeliczny opis spotkań Chrystusa z grzesznikami. We współczesnym świecie coraz większym problemem staje się anonimowość, dlatego warto podkreślić, że możliwość indywidualnej rozmowy z kapłanem o najważniejszych sprawach własnego życia wychodzi naprzeciw pragnieniom ludzkiego serca. Jeśli dodatkowo rozmowa ta pogłębiona jest o łaskę sakramentalną, wówczas nie sposób znaleźć lepszej i skuteczniejszej pomocy w pokonywaniu swoich słabości.
Raymond Maloney SJ/deon