Dość powszechne jest przekonanie, że w naszej chrześcijańskiej wierze wszystko jest radością – nawet cierpienie, nawet krzyż. Gdy się głębiej zamyślimy nad tym mądrym stwierdzeniem, skłonni jesteśmy pójść dalej i w konkluzji naszych rozważań nad istotą i sensem Chrystusowego krzyża stwierdzić, że staje się on dla nas samą radością – chociaż niełatwą – ale tą najprawdziwszą, jedyną, ponieważ jej fundamentem jest miłość Boża, czyli sam Bóg, bo Bóg jest miłością (1J 4,8). Ta mistyczna wiedza krzyża nasuwa się nam nie tylko przy okazji wrześniowego święta Podwyższenia Krzyża Świętego, lecz winna nam towarzyszyć w całej naszej egzystencji.

 

W chrześcijaństwie słuszne jest również i to przekonanie, poparte opiniami teologów, że przed ukrzyżowaniem Jezusa wszystko było pogrążone w smutku, w odwiecznym oczekiwaniu na Zbawiciela, natomiast Jego męka i zbawcza śmierć na krzyżu stały się źródłem prawdziwej radości dla całego rodzaju ludzkiego. Na krzyżu Golgoty dokonało się nasze zbawienie, a to stanowi główny sens doczesnego i wiecznego życia każdego z nas. Poza śmiercią Jezusa na krzyżu nie ma większej wartości w dziejach świata. Od śmierci Jezusa zawisła wieczność wszystkich ludzi, niezależnie od czasu i przestrzeni. Nierzadkie są zdania teologów, że krzyż swoim kształtem zwiastuje prawdę o świecie i o człowieku, zamyka w sobie cały wszechświat, skupia kosmos. Ludzie wiary dostrzegają życiodajną siłę krzyża, który jest zbawczym drzewem życia.
Przez mękę i śmierć na Golgocie Jezus wszedł do chwały zmartwychwstania, a ludziom zapewnił wieczne zbawienie, jeżeli tylko zechcą skorzystać z tego zbawczego depozytu. Obecnie w duszpasterstwie nie oddziela się już – jak dawniej – “smutnego” misterium pasyjnego Chrystusa od radosnego misterium paschalnego, ale łączy się te tajemnice w sposób istotowy. Krzyżowa śmierć Zbawiciela i Jego chwalebne zmartwychwstanie stanowią radosną i zbawczą Jedność. Wielki Piątek nie jest więc ostatnim akordem Boga w zbawczej misji Jego Boskiego Syna Jezusa Chrystusa – Jego ostatnim aktem jest radość Wielkanocnego Poranka.
Tę mądrość krzyża w dziejach ludzkości posiedli przede wszystkim ludzie najroztropniejsi i najszczęśliwsi – święci i błogosławieni, którzy starali się nieustannie trwać w życiodajnym i zbawczym promieniowaniu krzyża. Bł. Matka Teresa z Kalkuty powiedziała: Pamiętajmy, że męka Chrystusa kończy się zawsze radością zmartwychwstania. Toteż, kiedy czujesz we własnym sercu cierpienie Chrystusa, pamiętaj, że nadejść musi zmartwychwstanie, musi zajaśnieć radość Wielkanocy. Nie pozwól, aby smutek tak zawładnął tobą, że zapomnisz o radości zmartwychwstania Chrystusa. A w regule dla założonego przez siebie Zgromadzenia Misjonarek Miłości zapisała: Najlepszym sposobem na okazanie wdzięczności Bogu i ludziom jest przyjęcie wszystkiego z radością. To przekonanie i tę mądrość mistyczną zaświadczała zawsze i wszędzie swym własnym życiem. Zarówno z bezpośrednich spotkań, jak i z wielu fotografii zapamiętaliśmy ją na ogół jako osobę bardzo pogodną i uśmiechniętą, mimo iż życie upływało jej wśród najbardziej nieszczęśliwych, naznaczonych krzyżem, umierających w nędzy z głodu i chorób. Przez dziesięciolecie aż do śmierci niosła z nimi krzyż Chrystusa z pogodą ducha i z tą wyjątkową Bożą radością. Uśmiech bł. Matki Teresy to wyraz jej ewangelicznej służby ludziom potrzebującym, służby Chrystusowi – wyraz radosnego dźwigania Jego krzyża.
Jak mądrość krzyża może funkcjonować zbawczo w życiu ludzkim, ukazuje pontyfikat Jana Pawła II. Ten apostoł współczesnego świata pokazuje, jak można prowadzić ludzkość do Boga, mimo naznaczenia go niezmiernym cierpieniem. Papież ten to współczesny Szymon z Cyreny – jak jest przedstawiony w piątej stacji Drogi Krzyżowej na Watykanie – pomagający nieść krzyż Jezusowi. Krzyżem jest jego pektorał, krzyżem jest jego pastorał – krzyżem jest przede wszystkim jego życie. Lecz on dźwiga ów zbawczy znak bez przymusu – inaczej niż tamten biblijny – dobrowolnie, ochoczo i zapewne z tą trudną krzyżową radością. Ten Namiestnik Chrystusa, uczeń św. Jana od Krzyża, zna zarówno mądrość, jak i radość krzyża. Nasze życie w czasach bł. Matki Teresy i papieża Jana Pawła II to jedna z największych danych nam łask, a pokolenia, które przyjdą po nas, będą nam zazdrościły, że żyliśmy współcześnie z tymi niezwykłymi apostołami i duchowymi Gigantami. Mamy więc od kogo uczyć się zarówno mądrości, jak i radości krzyża. A ponieważ jest to radość niełatwa, trzeba się do niej stopniowo zaprawiać, ciągle dorastać, nierzadko przez długi czas, tak aby w zbawczym cieniu krzyża nawet śmierć nie była dla nas zdarzeniem przerażającym.
Umiłowanie tego zbawczego znaku Jan Paweł II wyrażał w słowach: Wspólnie pielgrzymujemy do krzyża Pańskiego. Od niego bowiem rozpoczął się nowy czas w dziejach człowieka. Jest to czas łaski, czas Zbawienia. Poprzez krzyż człowiek zobaczył na nowo perspektywę swojego losu, swego na ziemi bytowania. Zobaczył, jak bardzo go umiłował Bóg (sanktuarium Świętego Krzyża w Mogile, VI 1979 r.). W Zakopanem w 1997 r., mówiąc o znaczeniu krzyża na Giewoncie, stwierdził: Ten krzyż patrzy na całą Polskę od Tatr aż do Bałtyku, i ten krzyż mówi całej Polsce: Sursum corda – w górę serca. W górę serca, wyznawco Chrystusa, na dobre i na złe! I czegóż ci więcej trzeba!
Krzyż cierpienia, krzyż przeciwności życiowych nałożony na człowieka winien być przyjęty jako zaproszenie go do prawdziwego życia w Bogu. Ten znak mojej tożsamości i zbawienia zaprasza mnie, fascynuje i przyciąga ku sobie, bym pod krzyżem Jezusa na Golgocie zrzucił ze swych zbolałych ramion cały balast egzystencjalnej mizerii, bym upadł przed nim na kolana i uchwycił się go kurczowo oburącz. Niech spłynie ze mnie po nim, jak po piorunochronie, moja fizyczna i moralna nędza, abym ponownie od niego promieniował Bożą mądrością i mocą na dolę i niedolę, na dalszą moją egzystencję doczesną i wieczną. W poetyckich dziełach Adama Mickiewicza znajdujemy maksymę: Krzyż, wbity na Golgocie, tego nie wybawi, kto sam na sercu swoim krzyża nie wystawi. Zaś w dramacie Dziady wieszcz ten zapisał powszechne przekonanie ludowe: Kto nie doznał goryczy ni razu, ten nie dozna słodyczy w niebie! Natomiast autor Naśladowania Chrystusa, Tomasz a Kempis, stwierdził: Największym krzyżem w życiu jest być bez krzyża. Wśród mistrzów duchowości i kierowników sumień powszechne jest przekonanie, że jeżeli naszemu życiu nie towarzyszy krzyż, cierpienie, to coś jest w nim nie w porządku i należy się z tego powodu niepokoić. Świadomość więc, że przez krzyż Jezus-Zbawiciel zwyciężył śmierć, piekło i szatana, ukazuje źródło największej naszej radości i zapowiada szczęśliwe życie wieczne.
Niech rękojmią krzyżowej radości dla nas – radości niełatwej – będzie przede wszystkim orędzie Jezusa: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16,24).
Raz w roku obchodzone jest liturgiczne święto Podwyższenia Krzyża Świętego, lecz w życiu każdego wyznawcy Chrystusa-Zbawiciela Jego zbawczy krzyż winien być stawiany zawsze i wszędzie ponad wszystkie sprawy tego świata.
O crux, ave spes unica – bądź pozdrowiony ukochany krzyżu, jedyna nasza nadziejo i nasza radości!
Posłaniec