UCZEŃ ODWAŻNY
Tomasz należał do grona Dwunastu. Zwany był „Didymos” (Mk 3, 18). Jest to greckie brzmienie hebrajskiego skrótu jego imienia „to’am”, czyli „bliźniak”. Na kartach Ewangelii spotykamy go po raz pierwszy w czasie ostatniej podróży Jezusa do Jerozolimy.
Jezus przebywał ze swymi uczniami nad Jordanem. W tym czasie dotarła do Niego wiadomość przekazana przez przyjaciół, że choruje ich brat Łazarz (J 11, 1nn). Odwiedzanie chorych i modlitwa za nich były w judaizmie pobożnym obowiązkiem, lecz sława Jezusa jako uzdrowiciela była niewątpliwie głównym powodem, dla którego poinformowano Go o chorobie Łazarza. Powiadomienie Go mogło wyrażać uprzejmą prośbę (C. Keener). Łazarz z siostrami mieszkał w Betanii w pobliżu Jerozolimy. Gdy posłańcy dotarli być może już nie żył. Chociaż podróż wymagała jednego dnia, Jezus nie od razu wyruszył. Swoją decyzję oznajmił uczniom po dwóch dniach.
Uczniowie byli skonsternowani. Odradzali Nauczycielowi podróż do Judei. Przytaczali logiczne argumenty. W Jerozolimie narażony jest na ryzyko śmierci. Niedawno Jego wrogowie chcieli Go tam ukamienować (por. J 11, 8). W odpowiedzi Jezus wyjaśnił im cel podróży. Było nim wskrzeszenie do życia przyjaciela. Ten cud miał nie tylko przywrócić życie Łazarzowi i radość jego siostrom, ale również umocnić wiarę uczniów w zmartwychwstanie i życie wieczne. Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć (J 11, 16). Chociaż uczniowie kochali swoich nauczycieli, ta wypowiedź jest rzadkim przykładem całkowitego zawierzenia. Żydzi podkreślali jedynie gotowość, by umrzeć za Boga i Jego Prawo (C. Keener). Uczniowie słyszeli już trzy przepowiednie Mistrza o Jego śmierci, jednak wciąż nie rozumieli, że musiał On umrzeć w Świętym Mieście. Nie rozumieli też, że śmierć jest ceną, jaką trzeba zapłacić, by dać Łazarzowi (i innym ludziom) życie (C. Keener). Mimo to przyjęli słowa Tomasza jako swoje; poszli odważnie z Jezusem, narażając się na śmierć. Później w Wieczerniku Piotr wypowie podobne słowa wyrażające odwagę wobec śmierci: Panie, z Tobą gotów jestem iść nawet do więzienia i na śmierć (Łk 22, 33).
Tomasz jest uczniem odważnym. Nie boi się nawet śmierci. Jest gotów umrzeć wraz ze swoim Mistrzem. Nie opuszcza Go w niebezpieczeństwie. Idzie wraz z Nim, by stawiać mu czoło. Tomasz ma serce wrażliwe na Pana i Jego najgłębsze tajemnice. Zarazem wyczuwa się tu pewną postawę krytyczną (J. Lotz). Być może ona zadecydowała o tym, że w momencie próby przegrał, zwątpił, uciekł (por. Mt 26, 56). Jego słowa o wierności aż do śmierci w chwili próby okazały się jedynie deklaracją (podobnie jak Piotra).
Tomasz może być dla mężczyzn wzorem odwagi i męstwa. Dojrzałego mężczyznę cechuje zarówno odwaga fizyczna jak i moralna i duchowa. Pierwsza z nich pozwala pokonywać trudności, przeciwstawiać się zagrożeniom, walczyć o zdrowie, życie i inne wartości. Stanowi równowagę między brawurą, zuchwałą śmiałością a tchórzostwem. Do odwagi moralnej potrzeba jeszcze osobistych ideałów i odpowiedzialnego postępowania. Wymaga ona solidnej wiedzy, pokornego zaufania i dojrzałości. Odwaga moralna potrzebna jest po to, aby propagować prawdę i sprawiedliwość. Człowiek posiadający odwagę moralną trzyma się zasad, które są dla niego ważne i stara się zachować uczciwość. Z tego powodu jest gotowy przyjąć lekceważenie, szyderstwo, wygnanie i utratę majątku, a nawet śmierć (J. Rodden). Z kolei odwaga duchowa pozwala walczyć ze złem i pokusami, uznać Boga za najwyższą wartość i być Mu zawsze wiernym, świadczyć o Nim swoim życiem, a gdy trzeba również własną krwią.
Męstwo i odwagę cechuje poczucie własnej godności, silna wola i gotowość podjęcia ryzyka. Czy wykazuje je żołnierz broniący swego kraju, czy rodzic chroniący swoje dzieci, czy zakonnica protestująca przeciwko rasizmowi, męstwo jest zawsze widoczne wtedy, gdy ludzie na tyle kochają swe człowieczeństwo, aby je bronić (J. Keenan). Odwaga i męstwo nie zawsze muszą być spektakularne. Możemy zaczynać od zupełnie skromnych kroków: powiedzieć koledze o czymś, czego on niechętnie słucha, bronić się prze mówieniem źle o znajomych, przyznać się do niepopularnego przekonania przed nieprzyjaznymi słuchaczami. Małe kroki wzmacniają nas i przygotowują do większych wyzwań, takich jak energiczna obrona tego, w co się wierzy, nawet jeśli spotka nas za to wroga krytyka, obrona niewinnych przed zagrożeniami (J. Rodden).
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Czy należę do ludzi odważnych czy raczej strachliwych?
- Który rodzaj odwagi nastręcza mi najwięcej trudności?
- Jakie znaczenie ma dla mnie cnota męstwa?
- W jakich sytuacjach byłbym gotów wykazać najwyższy stopień odwagi? Dlaczego?
UCZEŃ ZAGUBIONY
Ponowną aktywność wykazuje Tomasz w czasie Ostatniej Wieczerzy. W jej trakcie Jezus opowiada uczniom o swoim odejściu do Ojca i odsłania przed nimi fascynującą perspektywę; odchodzi, aby przygotować swoim przyjaciołom miejsce w niebie (J 14, 1nn). Następnie dodaje: Znacie drogę, dokąd Ja idę (J 14, 4). Tomasz wyraźnie poruszony i nieco zmieszany, zdezorientowany, pyta: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? (J 14, 5).
Tomasz w każdym calu okazuje się mocno stąpającym po ziemi realistą. Widać, że pogodził się już z odejściem Mistrza. Niemniej nie potrafi jeszcze zrozumieć sensu zmartwychwstania i życia wiecznego. Dla niego śmierć oznacza koniec. Potwierdzą to późniejsze wielkanocne wydarzenia. Tomasz jest zagubiony jak dziecko; zdezorientowany, jak ktoś, kto nie zna drogi i nie potrafi jej odnaleźć. Swoim pytaniem przyznaje, że Mistrz, z którym jest już trzy lata, pozostaje dla niego tajemnicą. Ciągle jeszcze Go nie poznał. Jezus słyszy w pytaniu Tomasza jego cierpienie i zmaganie, które w istocie dotyczy relacji do Niego samego. Kiedy Tomasz przyznaje, że nie zna drogi, potwierdza fakt, że nie zna Jezusa. Jego pytanie o drogę jest pytaniem o Jezusa (K. Wons).
Dzięki pytaniu Tomasza Jezus dokonuje samoobjawienia: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie (J 14, 6). W tym wyznaniu objawia swoje bóstwo. Określenie Ja jestem wskazuje na samego Boga Jahwe. Gdy Możesz pytał Go o imię, odpowiedział: JESTEM, KTÓRY JESTEM. I dodał: Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was (Wj 3, 14). Izraelici z szacunku nie wymawiali w ogóle tego imienia; dlatego gdy w Ogrodzie Oliwnym Jezus rzekł do nich: Ja jestem, cofnęli się i upadli na ziemię (J 18, 6). Jezus jest jedno z Ojcem (por. J 14, 11), a równocześnie jest drogą do Niego. Ojciec jest celem, Jezus jest pośrednikiem. Przez Niego, z Nim, i w Nim, jak wyznajemy w końcowej doksologii modlitwy eucharystycznej, mamy przystęp do domu Ojca. Jezus stanowi ucieleśnienie prawdy. On, jak sam zaświadcza przed Piłatem, przyszedł świadczyć o prawdzie: Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu (J 18, 37). Tylko w Nim człowiek może odnaleźć pełnię prawdy o Bogu i sobie. Jezus jest również prawdziwym życiem, ostatecznym celem ludzkich pragnień i tęsknot. W Nim było życie (J 1, 4) – te słowa z Janowego Prologu znajdują dalsze pogłębienie w mowie o wodzie żywej (J 4, 14) i chlebie życia (J 6, 35). Jezus jest dawcą wody żywej i chleba życia. Tylko On jest żyjącym w pełni, żyjącym własnym życiem. […] Tylko On prowadzi do życia prawdziwie pełnego, gdyż tylko On ma życie w sobie samym i może nam je przekazywać (K. Wons). Chrystus jest więc jedyną drogą prawdziwą i żyjącą (G. Nolli).
Samoobjawienie Jezusa jest także objawieniem prawdy o uczniach. Tomasz i pozostałych Jedenastu są wciąż daleko od rozumienia Jezusa i wydarzeń paschalnych, w obliczu których stoją. Nie osiągnęli jeszcze pełni życia, ciągle są w drodze, jeszcze nie potrafią w pełni czerpać z życia, którym jest Jezus. Ciągle nie potrafią otworzyć się „do końca”, wciąż brakuje im więzi, która prowadziłaby do zażyłej przyjaźni. […] Nie znają Go wystarczająco dobrze, wciąż Go odkrywają, mają problemy w kroczeniu za Nim. […] Chociaż są już czyści, są z Jezusem, to jednak wciąż myślą jak ludzie (K. Wons).
Pytania do refleksji i modlitwy:
- W jakich sytuacjach czuję się zagubiony i zdezorientowany? Jak sobie wówczas radzę?
- Czy wierzę, że Jezus jest Synem Bożym? Co mnie utwierdza w tym przekonaniu?
- Jakich dróg szukam w moim życiu?
- Czy nie żyję w zakłamaniu? Co dla mnie oznacza życie w prawdzie?
- Żyję prawdziwym życiem czy raczej wegetuję?
- Jakie mam problemy w kroczeniu za Jezusem?
- Czego muszę jeszcze nauczyć się od Jezusa?
UCZEŃ WĄTPIĄCY
Tomasz nie był świadkiem pierwszego spotkania Zmartwychwstałego z apostołami (J 20, 19-24). Nie otrzymał więc w przeciwieństwie do pozostałych uczniów wielkanocnych darów, zwłaszcza Ducha Świętego. Dla niego czas zatrzymał się na Wielkim Piątku. Tomasz, podobnie jak inni uczniowie wiązał z Jezusem wielkie nadzieje. Z Nim złączył całe swe życie i w Nim odnalazł sens tego życia. Gdy zabrakło Jezusa pozostała egzystencjalna pustka: jak dalej żyć? Dla kogo żyć? Komu wierzyć? Tę egzystencjalną pustkę pogłębiło jeszcze głębokie rozczarowanie. Tomasz zawiódł się na Jezusie, zawiódł się na tym, którego kochał, którego uważał za najlepszego przyjaciela. Drugi raz nie chciał podjąć ryzyka.
Tomasz nie potrafił również zrozumieć krzyża. Na jego życie padł cień krzyża, który przekreślił nadzieje. Cień krzyża w życiu Tomasza miał podwójny wymiar: realny i duchowy. Wymiar realny stanowiła wątpliwość, jak Ukrzyżowany mógł powrócić do świata żywych. Wymiar duchowy z kolei pytanie o możliwość cierpienia Mesjasza. Czy jest możliwe, by Mesjasz cierpiał? Dlaczego Jezus poniósł tak haniebną klęskę? Czy wobec tego w ogóle był Mesjaszem? Krzyż dla Tomasza był barierą, której nie był w stanie przekroczyć, która przeszkodziła mu uwierzyć w życie, w zmartwychwstanie. Dlatego, gdy uczniowie, dziesięciu mężczyzn, których zna od lat, ludzie prości, zahartowani w pracy i trudzie, realiści, dzielą się z nim radością spotkania ze zmartwychwstałym Panem, odpowiada hardo: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę (J 20, 25). Tomasz zmaga się i cierpi, ale nie może pokonać wewnętrznego oporu i wątpliwości.
Tomasz został nazwany przez Jezusa „niedowiarkiem”, ale budzi sympatię, ponieważ każdy człowiek odczuwa podobne rozterki i wątpliwości w wierze. Ewangelista Jan, opisując spotkanie ze Zmartwychwstałym, przywołuje jego grecki przydomek „Didymos”, czyli „bliźniak”. Dla świętego Augustyna Tomasz jest bliźniakiem tych wszystkich, którzy wierzą pomimo trudności w wierze; którzy wierzą, nie utożsamiając wiary z oczywistością; którzy wierzą, tocząc walkę, ciągle mając wątpliwości, stale doświadczając pokus; którzy wierzą pomimo ciemności, nocy, próby (I. Gargano).
Tomasz oczekiwał racjonalnych dowodów. Jezus pozwolił mu przez osiem dni mieć rację. Czekał, by dojrzał do głębokiej wiary. Potem objawił mu inną rzeczywistość: może zobaczyć Jego ręce i nogi, może włożyć rękę do Jego boku, może poprzez dotyk przekonać się o rzeczywistości ran Zmartwychwstałego. Tomasz nie jest arcymistrzem, nie jest prymusem, nie pali za sobą mostów. Dotarł ostatni, ale dotarł. Chodził o własnych siłach, nawet niosąc wielkie cierpienie w swym wnętrzu, ale nie uległ zmęczeniu. Odkrył, że Chrystus oczekiwał cierpliwie także na niego. I również on mógł stwierdzić obecność śladów po gwoździach, czyli odkryć miłość, która nigdy się nie kończy. Możemy powiedzieć, że Chrystus przyjmuje także spóźnialskich, którzy potykają się, z trudem posuwają się naprzód wśród ciemności, idą po omacku (A. Pronzato).
Dotknięcie ciała i ran Jezusa jest znakiem osobistej relacji. Wyraża się w nim bliskość, więź, zaufanie. Zanika zarozumiałość, pewność siebie, poczucie wyższości i nieufność. Wiara przechodzi z rozumu do serca, z etapu racjonalności w etap zaufania. W sercu Tomasza topnieje przesadnie krytyczna postawa, która go zamknęła w sobie i odgrodziła od myśli Bożych. Wyrasta on ponad samego siebie i wrasta w Boże tajemnice. Nie polega już na sobie, lecz oddaje się całkowicie Chrystusowi, całe swe przyszłe istnienie opiera na Nim i w Nim zakorzenia. To wszystko zawiera się w słowach Tomasza: „Pan mój i Bóg mój” (J 20, 28). Nastąpiła zasadnicza przemiana, położony został nowy fundament, na którym pewnie spocznie budowla życia (J. Lotz). Ojciec Krzysztof Wons zauważa, że w życiu Tomaszu można dostrzec dynamikę każdego powołania i drogi ucznia Jezusa: od pójścia za Jezusem, gotowości umierania z Nim, przez zagubienie i kryzys, i zmaganie w wierze, które ostatecznie zaowocuje radykalnym przylgnięciem do Jezusa. Jeszcze wyraźniej proces ten przebiega w życiu pierwszego z apostołów, Piotra.
Wiarę Tomasza Jezus przeciwstawia tym, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20, 29) i nazywa ich błogosławionymi. Jest to jedyne błogosławieństwo w janowej Ewangelii, które dotyczy wszystkich wierzących. Wiara przekracza doświadczenie. Ale w tej nieobecności doświadczenia trzyma się ona jednak niewidzialnego i niepojętego Boga. Wielu wierzących zna taką nieobecność. Tkwią w ciemnej dziurze. Nie widzą żadnego rozjaśniającego ją światła. Cierpią z powodu swych ran, a nie doświadczają przemienienia i uzdrowienia. A mimo to wierzą, że są w ręku Boga. […] Istnieje taka łaska, która sprawia, że trwamy w wierze, mimo tego, że nie czujemy bliskości Boga, mimo tego, że nie ma żadnego człowieka, który byłby przy nas i obdarzałby nas nadzieją (A. Grün).
Dalsze losy Tomasza przekazuje tradycja i apokryfy. Według nich Tomasz był nieobecny przy śmierci i pogrzebie Maryi. Gdy po niedługim czasie przybył, apostołowie udali się wraz z nim do grobu i stwierdzili, że jest pusty. Na dowód wniebowzięcia, Maryja przekazała Tomaszowi opaskę (Transitus Józefa z Arymatei). Tradycja przekazuje również, że po wniebowstąpieniu Jezusa Tomasz przybył na misje do Persji i Indii, gdzie spotkał biblijnych mędrców, których ochrzcił i mianował biskupami. Zmarł śmiercią męczeńską, prawdopodobnie około 72 roku w Indiach, przebity mieczem lub dzidą.
Miejsce śmierci Apostoła upamiętnia dziś jego grób, który mieści się w dolnej kaplicy bazyliki w Santhome nad brzegiem Zatoki Bengalskiej (Indie). Miejscowi ludzie opowiadają, że święty Tomasz przed swoją śmiercią wbił pal przed schodami prowadzącymi do kościoła i powiedział, że woda morska nigdy nie dotrze do tego miejsca. Zapowiedź Apostoła potwierdza nawet najnowsza historia. W czasie tsunami w 2004 roku wszystkie budynki wokół bazyliki zostały całkowicie zdewastowane przez wodę morską, bazylika pozostała nietknięta. Setki okolicznych mieszkańców chroniąc się w niej przeżyło katastrofę.
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Kim się w życiu rozczarowałem? Jak przeżywam sytuacje rozczarowania?
- Czy krzyż nie jest dla mnie zgorszeniem?
- Dla kogo ja jestem „bliźniakiem”?
- Czy lubię być na czele, czy raczej na końcu? Jestem liderem, czy ostatnim, spóźnialskim?
- Co ma w moim życiu większe znaczenie: rozum czy uczucia (serce)?
- Na którym etapie drogi Tomasza jestem dziś?
- Czy odczuwam łaskę wiary, mimo trudności, kryzysów i cierpienia?
Stanisław Biel SJ, fragment książki: