Franz Jalics zyskał sobie międzynarodowe uznanie głównie za sprawą specyficznie przez niego opracowanych tzw. rekolekcji kontemplacyjnych w dużej mierze związanych z medytacją imienia Jezus. Ich propagatorem w Polsce jest uczeń Jalicsa, ojciec Jacek Bolewski SJ, profesor dogmatyki i antropologii teologicznej z Warszawy. W swoich artykułach na łamach Życia Duchowego, a także w książkach (zwłaszcza: Prosta praktyka medytacji oraz Zająć się Ogniem) dzielił się on swoim doświadczeniem rekolekcji kontemplacyjnych, jak i własną praktyką ich dawania. Z jego inspiracji powstało przed paroma laty tłumaczenie książki Jalicsa Uczmy się modlić (Wyd. WAM, Kraków 2000), która jest ogólnym wprowadzeniem do modlitwy, jej rodzajów, oraz sposobów radzenia sobie z trudnościami na modlitwie. Wydawnictwo WAM z Krakowa zdecydowało się teraz wydać tłumaczenie podstawowego dzieła Jalicsa, Kontemplative Exerzitien. Eine Einführung in die kontemplative Lebenshaltung und in das Jesusgebet. Tłumaczem tej pozycji jest osoba w tej dziedzinie w Polsce najbardziej kompetentna: o. Bolewski. On też napisał polskie wprowadzenie do tej książki.
Dlaczego warto kontemplować
Jalics jest świadom, że do kontemplacji wiedzie wiele dróg. Bóg prowadzi ludzi do kontemplacji, nawet wtedy, gdy nie mają oni żadnej zewnętrznej pomocy i nie są świadomi tego, co się z nimi dzieje. Przy tym posługuje się On zwykłymi, naturalnymi środkami, np.: proste życie w miłości, lata spędzone na łożu choroby, spotkanie ze śmiercią, opuszczenie ojczyzny, dzielenie życia z biednymi – wszystko to może prowadzić do kontemplacji. Świadom wielkiego bogactwa dróg do kontemplacji zarówno w innych religiach, jak i w Kościele Katolickim, Jalics proponuje drogę, którą przeszedł sam, drogę, która była wykuwana przez szczególne doświadczenia jego osobistego życia duchowego, ale przede wszystkim przez dziesiątki tysięcy godzin rozmów z tysiącami ludzi, którzy mu zaufali.
Dlaczego istnieje potrzeba modlitwy kontemplacyjnej? – Aby zaspokoić najgłębsze pragnienia współczesnego człowieka. Po pierwsze, chodzi przede wszystkim o słuchanie, o to, aby umieć wsłuchiwać się w Boga i w innych ludzi, aby mogło dojść do prawdziwej głębokiej komunikacji z Bogiem i człowiekiem. Kontemplacyjna modlitwa uczy słuchać. Po drugie, taka modlitwa uczy dystansu do presji ciągłego wykazywania się wynikami, ciągłego szukania korzyści, presji tak charakterystycznych dla naszych czasów. To właśnie one nie pozwalają nam zobaczyć drugiego człowieka wewnętrznymi oczyma, nie pozwalają nam wsłuchać się w niego. Kontemplacja pomaga być wolnymi, po prostu być dla Boga i dla ludzi, tutaj i teraz.
Jest też szereg innych wartościowych stron kontemplowania i stawania się kontemplatywnym człowiekiem, na które wskazuje Jalics: bycie w teraźniejszości, umiejętność znoszenia tego, co życie przynosi, umiejętność przyjmowania i akceptacji rzeczywistości i siebie samego, umiejętność obchodzenia się z myślami i uczuciami, silne odniesienie do rzeczywistości, postawa ofiarowania się i adoracji. Te wszystkie elementy nie są teoretycznymi postulatami w stosunku do modlitwy kontemplacyjnej, ale wynikiem wieloletniego doświadczenia kontemplowania ludzi różnych stanów, zawodów i konfesji. Najlepiej pokazuje to samo życie Jalicsa, życie, którego wydarzenia pojawiają się tu i ówdzie na kartach książki.
Rozumienie medytacji przez Jalicsa
Z uwagi na dużą wieloznaczność terminu „medytacja” (średniowieczne i ignacjańskie rozumienie medytacji tekstu biblijnego; medytacja obrazu czy muzyki; także dalekowschodnie sposoby „modlitwy” czy skupienia zostały nazwane medytacją), Jalics zdecydował się nazwać sposób modlitwy, który proponuje w książce, modlitwą kontemplacyjną. Słowo „medytacja” używa on tylko w sensie czasu poświęconego na modlitwę kontemplacyjną, natomiast nie w sensie rozważania czegoś. Celem kontemplacji ma być to, co można by nazwać: „modlitwą prostoty”, „aktywną kontemplacją”, „miłującym patrzeniem na Boga”. Kontemplacja jest dla Jalicsa przede wszystkim modlitwą prostoty, która charakteryzuje się bezpośredniością w relacji do Boga. I to jest najkrótsze ujęcie tego, co Jalics chce zaproponować w swojej książce. W prostocie i bezpośredniości widzi on podstawowe potrzeby współczesnego człowieka, który musi się na co dzień zmagać z technicznym, skomplikowanych i pełnym pośpiechu światem. Dla Jalicsa jednak jego propozycja jest tylko wprowadzeniem, jest tylko przygotowaniem na właściwą kontemplację, która jest czystą łaską.
Tak więc sens terminów „medytacja” i „kontemplacja” jest inny od tego, co przez medytacje lub kontemplacje rozumie Ignacy w swoich Ćwiczeniach Duchownych. Jalicsowi chodzi o głębszy poziom, poziom gdzie nie mamy już do czynienia z myślami czy uczuciami. Ale Jalics nie mówi tu także o mistyce, czy kontemplacji w sensie św. Teresy z Avila czy Jana od Krzyża, nie to jest jego celem. Celem jest pomoc, poprzez różne ćwiczenia, w stopniowym przechodzeniu od przedkontemplacyjnej (rozumianej jak najbardziej pozytywnie i jako konieczny etap duchowej drogi), dyskursywnej, czy też uczuciowej formy modlitwy do prostego bycia i oddania się Bogu. Dlatego w tego rodzaju modlitwie nie mają zastosowania reguły o rozeznawaniu duchów z ĆD (choć Jalics w swojej praktyce wprowadza w pewnych sytuacjach trzeci czas wyboru z ĆD). Dla Jalicsa proponowany sposób kontemplacji porusza się w obszarze (mówiąc w ignacjańskiej terminologii) tzw. pocieszenia bez przyczyny uprzedniej oraz pierwszego czasu wyboru, kiedy to sam Bóg, w sposób prosty i bezpośredni wchodzi do ludzkiej duszy, pociąga ją jasno i wyraźnie w pewnych kierunkach i zaprasza do konkretnych wyborów.
Biblijne ugruntowanie
Metoda modlitwy zaproponowana w książce Kontemplative Exerzitien w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku była gorąco dyskutowana przez czołowe postacie ruchu rekolekcyjnego w krajach niemieckojęzycznych. Chodziło głównie o miejsce biblijnego tekstu w modlitwie tego rodzaju. Zarzut brzmiał (i czasem jeszcze pobrzmiewa): „kto modli się kontemplatywnie zaniedbuje Biblię”. Dlatego książkę Jalicsa warto przedstawić na tle biblijnego uzasadniania dla kontemplacji, jako modlitwy, która nie odwołuje się bezpośrednio do Biblii. Tutaj przychodzi z pomocą wydana w 2005 ostatnia książka o. Alberta Vanhoye SJ, profesora Papieskiego Instytutu Biblijnego, który niedawno otrzymał kapelusz kardynalski (Le don du Christ. Lecture spirituelle, Bayard, collection Chrystus, Paris 2005). Vanhoye próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak powinna wyglądać chrześcijańska modlitwa (por. ss. 41-42). Odpowiedź znajduje w liście do Hebrajczyków. Autor tego listu zaprasza chrześcijan właśnie do modlitwy kontemplacyjnej. Według Vanhoye jest to oryginalny i niestety niedoceniony dotychczas wkład autora listu do Hebrajczyków w teologię modlitwy. Autor tego listu proponuje na początku rozdziału trzeciego kontemplowanie żywej i obecnej osoby Jezusa: „Dlatego, bracia święci, uczestnicy powołania niebieskiego, zwróćcie uwagę na (katanoh,sate; considerate (Vul), zważcie (BWar), obaczcie (BGda)) Apostoła i Arcykapłana naszego wyznania, Jezusa, bo On jest wierny Temu, który Go uczynił” (BTys) (Hbr 3:1-2). Dla Vanhoye chodzi tu niezaprzeczalnie o kontemplacje chrześcijańską: o zaproszenie, aby po prostu patrzeć na Jezusa. Nie chodzi tu o życie ziemskie Jezusa, o powracanie do przeszłości, ale chodzi o aktualną sytuację Jezusa. Chrześcijanie, są zaproszeni, aby kontemplować Chrystusa uwielbionego, który cieszy się teraz chwałą u Boga. Sytuacja religijna chrześcijanina jest definiowana przede wszystkim przez jego relację z Chrystusem takim, jakim on jest teraz, tzn. z Chrystusem żywym, zmartwychwstałym, uwielbionym i siedzącym po prawicy Ojca. Modlitwa chrześcijańska winna uczynić ten fakt jasnym: „umieśćcie dobrze (mocno) wasze spojrzenie na Chrystusie” (katanoh,sate). To jest właśnie podstawowe dążenie Jalicsa.
Według Vanhoye autor listu zdaje sobie sprawę, że taka modlitwa kontemplacyjna ma fundamentalne znaczenie dla życia chrześcijańskiego, jest nieodzowna dla jego płodności. Jest tak z dwóch powodów. Po pierwsze, Zmartwychwstały jest godny wiary (Hebr 3, 2), i dlatego kontemplowanie Go prowadzi do umocnienia wiary (Heb 4, 14). Po drugie, Vanhoye zwraca uwagę na to, że kontemplacja Chrystusa uwielbionego prowadzi do formy modlitwy, którą by można nazwać modlitwą słuchania (Hebr 3, 7-8). W taki sposób kontemplacja nie jest czymś pasywnym, nie jest postawą widza. Kontemplacja chwały Chrystusa ma czynić nas uważnymi na wezwanie, które wprowadza nas w ruch i rodzi aktywną uległość, czyni nas bardziej świadomymi naszego „niebieskiego powołania” (Hebr 3, 1), zaprasza nas do wejścia do królestwa Bożego bez ociągania się. O to samo chodzi w ewangelicznej scenie przemienienia na górze Tabor. Kontemplowanie Jezusa uwielbionego, Jezusa w chwale, prowadzi do słuchania, do usłyszenia głosu Boga, jak tego doświadczają wpatrzeni w Jezusa uczniowie Piotr, Jan i Jakub (Mk 9, 7). W tej perspektywie widzimy głęboki fundament chrześcijański i biblijny modlitwy kontemplacyjnej, która nie odwołuje się bezpośrednio do medytowania tekstu biblijnego, choć na pewno zakłada wcześniejsze jego głębokie przyswojenie przez kontemplującego. Wszystkie te motywy będą powracały w książce Jalicsa i są niejako konstytutywne dla jego rozumienia kontemplacji.
Jalicsa obrona medytacji
Jak sam Jalics podchodzi do stawianych mu zarzutów? Najpierw sam przyznaje, że w swoim życiu poświęcił bardzo wiele czasu na studium Biblii i modlitwę jej tekstami. Dla Jalicsa proponowany sposób modlitwy jest całkowicie wyprowadzony z Objawienia i w nim zanurzony. Istotą chrześcijaństwa jest przecież ciągłe, pełne uwagi przebywanie przy Jezusie – nie tylko przy Jego słowach, ale przy Nim samym. Pismo św. prowadzi dokładnie do tego celu – przebywać przy Jezusie. Ono jest fundamentem i stwarza atmosferę do kontemplacji. Według Jalicsa nie ma nic lepszego, co pomagałoby kontemplacji, jak czytanie Pisma św. (oraz praktykowanie miłości bliźniego). Pismo św. jest przesłaniem, które wskazuje ponad siebie i poza siebie. I rzeczywiście, w decydujących momentach modlitwy dochodzimy przecież do takiej bezpośredniości w relacji do Jezusa Chrystusa, która tak naprawdę wyklucza jednoczesne używanie Pisma św. W medytacji ignacjańskiej szczytowym momentem jest rozmowa z Jezusem jak przyjaciel z przyjacielem. Do tego mają prowadzić medytowane teksty, ale gdy dochodzi do tej rozmowy, gdy jest ona już sprowokowana, wtedy człowiek odrywa się od tekstu, wtedy jest on bezpośrednio sam na sam z Panem. To właśnie ten moment z ignacjańskiej modlitwy chce podkreślić, wyakcentować i przedłużyć – moim zdaniem – metoda Jalicsa. Oczywiście nie chodzi Jalicsowi o rozmowę, jako wymianę słów, ale o egzystencjalny dialog serc.
Innym uprzedzeniem w stosunku do kontemplatywnej modlitwy jest zarzut, że prowadzi ona do pasywności i braku odpowiedzialności za innych ludzi. To jest zarzut, który można postawić każdej modlitwie. Jalics rozróżnia modlitwę kontemplacyjną i stan kontemplacji. Kontemplacja jako stan to intensywne i odczuwalne doświadczanie działania Boga. Metoda Jalicsa ma za zadanie doprowadzenie do tego, aby ten stan kontemplacji z czasem napłynął do całego życia. Gdy to stanie się faktem, taki człowiek doświadcza, że jest aktywniejszy i efektywniejszy niż wcześniej i zauważy, że te same zaangażowania i prace znosi z mniejszym napięciem i wysiłkiem, a przy tym uważniej niż inni.
Dla Jalicsa kontemplacja, a więc relacja do Boga, jest żywotnie związana z relacją do ludzi, podkreśla to wyraźnie już w drugim wprowadzeniu do modlitwy (doświadczył tego mocno mieszkając wśród biedoty w slumsach Buenos Aires). Relacja do Boga i relacja do ludzi są w zasadzie dla niego jedną relacją. Według Jalicsa nasze ludzkie relacje, miłość bliźniego, cierpią dlatego, że nie potrafimy siebie nawzajem słuchać, że wskutek ciągłej presji zdobywania czegoś, osiągania czegoś, za mało uwagi dajemy sobie wzajemnie. Chodzi o słuchanie, które całymi zmysłami jest przy drugiej osobie, tak że mój bliźni czuje się całkowicie zrozumiany i taki, jaki jest, w całości zaakceptowany. Dla Jalicsa nic nie jest tak skuteczne dla budowania relacji z ludźmi, jak uczenie się słuchania, które dokonuje się właśnie przez postawę akceptacji i przyjęcia rzeczywistości taką, jaką ona jest. A to dokonuje się w kontemplacji.
Do tych argumentów można dodać też świadectwa, tych którzy wzięli udział w rekolekcjach przeprowadzonych w Haus Gries. Paradoksalnie, dziesięć dni rekolekcji w milczeniu jest nasyconych ogromnym poczuciem ludzkiej bliskości i wspólnoty. Rekolektanci wyjeżdżają z głębokim poczuciem, że odkryli na nowo bycie w relacji do drugiego człowieka oraz wspólnotę Kościoła, i bardzo często wracają do swoich miejsc zamieszkania i pracy z pragnieniem kontynuowania tego doświadczenia przez uczestnictwo w istniejącej grupie medytacyjnej albo założenie nowej.
Tutaj można wskazać jeszcze jeden istotny element budowania Kościoła. Całkowicie fundamentalnym i niezbywalnym punktem rekolekcji jest medytacyjnie celebrowana eucharystia (Jalics podkreśla, że winna ona się znaleźć w programie każdego sposobu odprawiania tych rekolekcji, i to nawet, gdy odprawiają je niekatolicy). W ujęciu Jalicsa kontemplacja, czy medytacja imienia Jezus, jest nierozłącznie związana z eucharystią. Jest tak przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, i medytacja i Eucharystia są celebrowaniem obecności Pana, są byciem w obecności Boga. Po drugie, i kontemplacja w rozumieniu Jalicsa (por. jej Fundament i Zasadę, mianowicie modlitwę Suscipe z ĆD 234 – o czym poniżej) i Eucharystia w swej istocie, są szkołami wydawania siebie, składania z siebie całkowitej ofiary Bogu, ofiary z myśli, uczuć, woli, zamierzeń, planów, oczekiwań itd. W ten sposób kontemplacja wspólnotowa (jak to jest w zwyczaju w Haus Gries i ruchu, który się stąd wywodzi) prowadząca naturalnie do Eucharystii jest zakładaniem i pogłębianiem Kościoła, wspólnoty osób ukierunkowanych na Chrystusa i wsłuchanych w Niego, a zarazem osób z wyczulonym uchem wewnętrznym na drugiego człowieka.