Jezus w swoim ziemskim życiu musi niejednokrotnie zmagać się z niedowiarstwem ludzi, którym głosi Dobrą Nowinę. Przyjrzyjmy się trzem wybranym scenom, które obrazują tę konfrontację.
1. Mk 6, 1-6. Jezus w Nazarecie zostaje odrzucony i niezrozumiany. Na początku swojej publicznej działalności, w swoim rodzinnym mieście, ponosi fiasko ewangelizacyjne. Pierwszy obraz ewangelizującego Jezusa jest niezbyt optymistyczny: Jezus nie słuchany, przegrany, odrzucony.
Jezus reaguje na odrzucenie zdziwieniem, zaskoczeniem, któremu prawdopodobnie towarzyszy ból. Spostrzega z goryczą, że ma przed sobą mur. Jego miłość i pragnienie uzdrawiania napotykają na przeszkody. Nie może objawić swojej mocy, nie może zdziałać żadnego cudu (Mk 6, 5). Niewiara zamyka drogę Jego hojności i miłości.
Zapewne jest wiele przyczyn odrzucenia Jezusa. Jedną z nich jest rutyna, przyzwyczajenie. Mieszkańcy Nazaretu przyzwyczaili się do Jezusa, zżyli się z Nim, znają Go, wiedzą kim jest. Inną przyczyną jest fałszywe wyobrażenie Boga. Nazaretańczycy nie wierzą, że wielki i potężny Bóg posługuje się słabymi i biednymi ludźmi, a za takiego uważają Jezusa: Czy nie jest to cieśla? (Mk 6, 3). Do tego dochodzi zapewne jedna z najbrzydszych ludzkich wad – zawiść, zazdrość. Również Jezus próbuje zrozumieć zachowanie swoich współziomków: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony (Mk 6, 4).
Ostateczną przyczyną odrzucenia Jezusa jest mała wiara i ciasnota serc. Taka ciasnota zamyka na działanie Boga, które przejawia się również w zwyczajności i prostocie. Brak wiary i zatwardziałość są właściwe sercu sztywnemu, surowemu, niegościnnemu. Przeciwieństwem jest serce łagodne, otwarte, wyczulone na znaki i obecność Boga, serce gotowe do zawierzenia i zaufania (C. M. Martini).
2. Mt 16, 1-4. Faryzeusze i saduceusze żądają od Jezusa znaku. Jezus jednak odkrywa ich serca. Nazywa ich plemieniem przewrotnym i wiarołomnym. Faryzeusze nie pragną Boga, ale Jego namiastki. Chcą znaków. Nie ufają Bogu i szukają innej pewności, innego zabezpieczenia, które usunie ryzyko w wierze. Potrafią odczytywać znaki przyrody, a nie widzą znaków duchowych, nadprzyrodzonych.
Brak wiary, zaufania Bogu przybiera różne, nieraz bardzo zawoalowane formy. W rozmowach, jakie prowadzę z rekolektantami, pojawiają się czasem formy magii i neopogaństwa. Ludzie, którzy boją się ryzyka wiary, sięgają po różne znaki, np. talizmany, amulety, wróżby, karty, horoskopy, przepowiednie, objawienia… Nie jest to zapewne odrzucanie Boga wprost. Niemniej jest to wyraz kryzysu wiary – braku zaufania Bogu. Człowiek zamiast wierzyć Bogu i na Nim opierać swe życie szuka oparcia w innej rzeczywistości – w wartościach widzialnych, stworzonych. Tworzy sobie bożki i idole, które stopniowo, niezauważalnie zajmują miejsce prawdziwego Boga.
Jezus piętnuje żądanie znaków, które są wyrazem bałwochwalstwa i oddalają od Boga. Wymaga zaufania, całkowitego zdania się na Boga, zawierzenia… Z drugiej strony wskazuje na znaki, które są najistotniejsze – znaki duchowe, które wyrażają miłość Boga do człowieka. Największym z nich jest znak Jonasza, czyli śmierć i zmartwychwstanie Jezusa.
3. Mk 9, 14-29. Ten fragment Ewangelii jest bardzo mocny. Jezus reaguje gniewem i zniecierpliwieniem: O, plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? (Mk 9, 19). Te ostre słowa kieruje do ojca, który prosi bez przekonania o uzdrowienie syna, ale również do uczniów, którzy podejmują bezskuteczną próbę uzdrowienia oraz do tłumu gapiów i żądnych sensacji uczonych w Piśmie.
Zasadniczą winą człowieka w relacji z Jezusem jest brak wiary, brak zaufania. Ojciec prosi o uzdrowienie syna, jednak nie wierzy do końca w moc Jezusa: Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam (Mk 9, 22). Uczniowie podejmują się próby uzdrowienia, ale liczą na siebie. I są bezsilni, ponoszą fiasko.
Jezus zaczyna od uzdrowienia wiary ojca: Jeśli możesz? Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy (Mk 9, 23). Wierze tego człowieka brakuje ufności do końca, brakuje cierpliwości. Jednak jest szczera, pokorna i prosta: Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu (Mk 9, 24). I to wystarcza, by uczynić cud.
Każde duchowe uzdrowienie rozpoczyna się od uzdrowienia wiary, od odbudowania zaufania do Boga, do człowieka i do siebie samego. Cud uzdrowienia nie zależy od samej mocy Bożej. Gdy człowiek nie wierzy, Bóg jest niejako bezsilny wobec niego. Bóg szanuje wolność i wybór człowieka i nie może działać w sercu człowieka, który Go odrzuca.
Pytania do refleksji i modlitwy:
Jakie jest moje serce? Czy jest otwarte na znaki obecności i miłości Boga? Czy też jest zatwardziałe, surowe, sceptyczne?
Czy dostrzegam działanie Boga w moim życiu? Czy szukam innych znaków, które zastąpią ryzyko i trud wiary?
Czy moja wiara nie ma charakteru magicznego? Czy nad modlitwę, Eucharystię, Pismo święte nie przedkładam znaków, cudów, objawień, proroctw, przepowiedni…? Jakie są motywy mojej wiary?
W jakich sytuacjach mojego życia Jezus mógłby zareagować brakiem cierpliwości i gniewem? Dlaczego?
Które słowa są mi bliższe: Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy (Mk 9, 23), czy: Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu (Mk 9, 24)? Dlaczego?
Stanisław Biel SJ
Więcej w książce: „Ścieżkami wiary i miłości”