Bóg milcząc, daje czas, by pewne rzeczy przemyśleć; uporządkować i zmienić to, co zagmatwane, zagubione; nadać nowy sens i wymiar relacjom.
W czasie rekolekcji ignacjańskich w Częstochowie rozmawiałem z osiemdziesięciokilkuletnią kobietą. Pierwsze nasze spotkanie było z jej strony wylaniem ogromnego bólu, żalu i pretensji do Boga.
– Osiemdziesiąt lat modlę się, proszę i błagam o jakieś słowo, znak i nic. Milczy! Osiemdziesiąt lat milczy!
Mogłem tylko słuchać, chociaż odniosłem wrażenie, że nie byłoby możliwe wtrącenie nawet jednego słowa. Przez tę kobietę płynął nieustanny potok słów. Na koniec powiedziałem tylko:
– Może zamiast prosić, niech pani zamilknie. Kilka kolejnych dni było wspólnym milczeniem: Boga i pierwszą niezdarną próbą milczenia tej kobiety. Chociaż milczenie było wielkim problemem, trwała w nim cierpliwie przez osiem dni. W ostatnim dniu rekolekcji wyznała:
– Wreszcie zrozumiałam. Mówił do mnie osiemdziesiąt lat, ale nigdy Go nie słuchałam.
Zasadniczym problemem w relacji z Bogiem nie jest milczenie Boga, ale nieumiejętność słuchania z naszej strony. Jak wykazują niektóre badania około 42% komunikacji stanowi słuchanie (L. Pelamatti). Każdego dnia docierają do nas strumienie słów, informacji, werbalizacji. Z drugiej strony coraz trudniej jest znaleźć czas na milczenie i refleksję nad słowem. Konsekwencją jest nieumiejętność słuchania.
Nieumiejętność słuchania jest paradoksem wobec ogromnej potrzeby bycia słuchanym. Do naszych jezuickich ośrodków rekolekcyjnych w Polsce przyjeżdża każdego roku tysiące ludzi, którzy pragną, by ktoś ich szczerze, bezinteresownie i życzliwie wysłuchał. Inni są skłonni płacić wysokie honoraria, aby zostać wysłuchanym w sposób kompetentny, profesjonalny. Nieumiejętność słuchania jest chorobą komunikacji naszych czasów.
Nie zawsze jednak można mówić o nieumiejętności słuchania. Możemy słuchać, prosić, błagać…, a jednak Bóg milczy. Warto tutaj nadmienić, że bez milczenia nie ma głębokich relacji międzyludzkich. Psychiatrzy amerykańscy twierdzą, że dla zdrowia psychofizycznego, wskazane byłoby przeżycie jednego dnia w tygodniu w całkowitym milczeniu. Milczenie jest czasem na refleksję, medytację, nabranie dystansu do życia i ludzi; jest czasem gojenia ran. W codziennym życiu, niestety, mowa rani, a milczenie leczy.
Milczenie Boga może mieć również terapeutyczny wymiar. Bóg milcząc, daje czas, by pewne rzeczy przemyśleć; uporządkować i zmienić to, co zagmatwane, zagubione; nadać nowy sens i wymiar relacjom. Milczenie Boga jest czasem oczyszczenia i uświadomienia potrzeby wartości duchowych w naszym życiu.
Nieobecny czy niedoświadczalny?
Milczenie Boga należy odróżnić od braku doświadczenia Jego obecności. W początkowej fazie życia duchowego Bóg daje bardzo namacalne znaki swojej obecności i bliskości. Wydaje się bardzo realny, doświadczalny na każdym kroku. Z czasem to doświadczenie zaczyna słabnąć.
Na początku Bóg daje pociechy, przyjemności duchowe, dlatego, że jesteśmy słabi i pragnie zrównoważyć atrakcyjność zła. Ale kiedy zło przestaje nam się już podobać, gdy jesteśmy coraz dalej na drodze duchowej, kończą się pocieszenia, zmysłowe doznania, przychodzi oschłość, a poprzez to czas nauki bezinteresownej miłości.
Poczucie milczenia Boga i braku Jego obecności towarzyszyło ludowi Izraela w czasie wędrówki przez pustynię. Bóg początkowo obecny, aktywny, niemal „dotykalny w słupie obłoku i ognia” (Wj 13, 2In), z czasem stał się daleki, nieodczuwalny; jakby pierwsze doświadczenia były iluzją, mirażem.
Psalm 42 zawiera najbardziej poruszający lament człowieka doświadczającego uczucia milczenia i braku obecności Boga. Autor psalmu znajduje się niemal na skraju rozpaczy, zdruzgotany, pozbawiony motywacji, wątpiący:
Jak łania pragnie
wody ze strumieni,
tak dusza moja pragnie
Ciebie, Boże!
Dusza moja pragnie Boga,
Boga żywego:
kiedyż więc przyjdę i ujrzę
oblicze Boże?
Czemu jesteś zgnębiona, moja duszo, i czemu jęczysz we mnie? (Ps 42, 2-3.6).