WSTĘP

            Celem życia duchowego nie jest doskonałość osobista, moralna czy duchowa ani perfekcjonizm. My czasami popełniamy zasadniczy błąd, traktując siebie czy innych jak bryłę, którą musimy sami formować, kształtować. Mówimy o samorealizacji, samodoskonaleniu. Czynimy ogromne wysiłki woli, aby przyjęte wzory, prawa, ideały zostały wprowadzone w zewnętrzne postępowanie. Uważamy, że im więcej trudu i pracy włożymy, tym będziemy doskonalsi.

W takim postępowaniu istnieje duże niebezpieczeństwo woluntaryzmu, duchowego perfekcjonizmu, narcyzmu czy faryzeizmu. Niemiecki jezuita Franz Jalics nazywa taką postawę pobożnym egoizmem.

            Celem życia duchowego jest przede wszystkim Bóg, relacja osobowa z Nim, oparta na przyjaźni i miłości. Z tej pierwszej zasadniczej relacji wypływają dalsze konsekwencje i relacje do innych ludzi i siebie.

 

          1. MODLITWA

Pierwszym i najważniejszym środkiem we wzrastaniu ku dojrzałości duchowej jest modlitwa. Z autopsji i głębokiego przekonania mogę powiedzieć, że modlitwa nigdy nie jest czasem straconym. Ilekroć nie wiem co z sobą zrobić, idę do kaplicy na chwilę modlitwy lub trwania w ciszy. Nieraz jest to czas gmatwaniny myśli i walki z sobą. Jednak zawsze zyskuję spokój zewnętrzny i wewnętrzny pokój, inaczej patrzę na problemy, z którymi się borykam, umacnia się moja wiara i nadzieja i pewność, że nic nie dzieje się bez Bożej woli i Opatrzności.

Modlitwa jest spotkaniem dwóch pragnień: Bożego i ludzkiego. To Bóg pierwszy pragnie spotkać się z nami, daje znaki swojej obecności: radość, pokój, moc, odwagę, nadzieję, wiarę, nawrócenie. Ale pragnie również, byśmy odpowiedzieli, byśmy otwarli się, jak gleba na przyjęcie ziarna.

Modlitwa, niezależnie od naszego języka, słów, które wypowiadamy, gestów jest zawsze przeżyciem przenikającym wszystkie wymiary; nie tylko ducha, ale też psychikę i ciało. Nie oznacza to oczywiście w pierwszym rzędzie wzrostu uczuciowego, ale raczej wzrost wiary, nadziei i miłości, większe otwarcie i zawierzenie Bogu, i w konsekwencji otwarcie na drugiego człowieka.

Powinniśmy wystrzegać się błędu spotkania z czystą ideą, teorią o Bogu, ogólnym Absolutem bez twarzy… Modlitwa to nie jest filozofowanie na temat Boga, teorie na Jego temat, nawet nie teologia, ale spotkanie Boga Żywego, który działa dziś w naszym życiu. Autentyczna modlitwa jest świadomym i realnym przeżywaniem Jego obecności, jest doświadczeniem osobowym, jest miłosnym spotkaniem z Bogiem. Nie jest to monolog, ani nawet dialog, lecz spotkanie.

Modlitwa pozwala właściwie patrzeć na świat i jego problemy oraz rozwiązywać je w duchu miłości i wiary. Pozwala kształtować właściwe relacje do siebie, innych ludzi i natury. A przede wszystkim pozwala odkrywać Boga w optyce codziennego daru. Prowadzi do wewnętrznej harmonii, pokoju, uwalnia od lęków, daje nadzieję i siłę do podejmowania codziennego trudu życia…

Już choćby z tych kilku stwierdzeń wynika, że modlitwa jest podstawowym środkiem do duchowego wzrastania.

Modlitwa nie jest sztuką, którą się zdobywa i na tym kończy się rozwój. Modlitwa zakłada rozwój nieustanny. Rozwój ten można porównać do rozwoju człowieka. Każdy z nas rozwija się integralnie: biologicznie, emocjonalnie, osobowościowo, duchowo, społecznie itd. Gdybyśmy rozwijali się tylko w jednym wymiarze, a pozostałe zaniedbali, posiadalibyśmy braki i defekty, np. fizyczne, psychiczne czy inne. Podobnie jest z modlitwą.

Modlitwa musi rozwijać się całe życie. Nie można pozostać na etapie Pierwszej Komunii św., czy szkoły średniej. Najczęstszą przyczyną niewiary jest brak rozwoju duchowego i głębszej, przedłużonej modlitwy. Odrzucenie Boga jest najczęściej odrzuceniem fałszywego obrazu Boga, który pozostał zniekształcony w naszym umyśle, być może od czasów dzieciństwa.

Modlitwa powinna być częścią codziennego rytmu dnia, tak, by jej miejsce nie było kwestionowane. Niekiedy słyszy się takie zdanie, że modlitwa powinna być wynikiem naszej potrzeby. Gdy tak nie jest, lepiej przerwać modlitwę. Jest to stwierdzenie bardzo mylne. Gdybyśmy kierowali się takim kryterium, musielibyśmy nieraz czekać na potrzebę modlitwy miesiącami, a może nawet latami. Modlitwa nie może być uzależniona od dobrego samopoczucia, potrzeby czy humoru. Ona musi bazować na wierze i wierności Bogu.

Długość modlitwy zależy od naszych możliwości. Modlitwa jednak nie powinna być ograniczona do minimum – znaku krzyża czy kilku pobożnych westchnień w ciągu dnia. Dać Bogu chwilę dziennie (np. minutę), oznacza nie mieć dla Niego czasu. Chwilę dajemy osobie, która w naszym życiu się nie liczy albo natrętowi. Jak wykazuje doświadczenie, dziesięć minut czy kwadrans dziennie jest możliwy, niezależnie od zaangażowania. Oczywiście, jeśli to jest możliwe możemy modlić się dłużej, nawet godzinę dziennie.

Zawsze jednak modlitwa krótka, ale praktykowana codziennie jest owocniejsza, niż długa, ale stosowana nieregularnie. Zasada ta ma szczególne zastosowanie we współczesnym świecie, gdy coraz trudniej jest się skupić przez dłuższy czas.