5. ETAPY MODLITWY

 1. Rodzice, dziadkowie, wychowawcy nauczyli nas składać ręce, czynić znak krzyża, odmawiać pacierz. Są to pierwsze formy modlitwy, które sobie uświadamiamy. Z czasem dołączyliśmy inne modlitwy odmawiane z książeczek, często były to litanie. Tym samym podstawowym sposobem modlenia się jest powtarzanie słów ułożonych przez innych. Panie, naucz nas modlić się… Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię (Łk 11, 1n).

Jest to podstawowy sposób modlitwy nie tylko dlatego, że pierwszy, ale także dlatego, iż najłatwiejszy do podjęcia. Możliwy wówczas, gdy nie znajdujemy w sobie sił na nic więcej. Zdarza się jednak, że i tak zbyt wymagający. Ostatecznie pozostaje jedynie trwanie przy Panu z całą naszą bezradnością, w milczeniu.

Dziecko uczy się tworzenia dobrych więzi z ludźmi, pośród których żyje. Rodzice i wychowawcy pomagają mu zbudować właściwe relacje z kolegami, przyjaciółmi, krewnymi jak i nauczycielami i innymi dorosłymi.

Podobnie dzieje się w świecie modlitwy. Dziecko potrzebuje pouczenia, jak ma spotykać się ze Bogiem. Nic tu nie jest dla niego oczywiste i domaga się przewodnika. Każdy, kto wyniósł z domu braki w savoir vivrze, będzie musiał je w życiu nadrobić, albo wciąż będzie potykał się o własną nietaktowność. Podobnie, kto nie nauczy się podstawowych praktyk modlitewnych, z trudem będzie musiał je uzupełniać, jeśli chce wytrwać na drodze modlitwy. Spontaniczność jest atrakcyjna wówczas, gdy została oprawiona w solidność dobrych nawyków.

Trudno przecenić dobre nawyki. Św. Teresa śmiało to wyraża: Przestroga, o której nigdy nie należy zapominać […] dla niezmiernej jej ważności: nie ma tak wysokiego stanu modlitwy, z którego by nie potrzeba częstokroć wracać znowu do początków (Księga życia, rozdz. 13 nr 15).

 2. Rozmodleni w ten sposób możemy odczuwać potrzebę bardziej indywidualnej relacji z Osobami, do których się modlimy. Przychodzi pora, aby zacząć modlitwę własnymi słowami. Prowadzić wewnętrzny dialog. Modlitwa taka, polega na omawianiu z Bogiem spraw, którymi żyjemy. Święty Ignacy objaśnił ją, w następujący sposób: …ujmując ją trafnie, należy odbyć tak, jakby przyjaciel mówił do przyjaciela, albo sługa do pana swego, już to prosząc o jaką łaskę, już to oskarżając się przed nim o jakiś zły uczynek, już to zwierzając mu się ufnie ze swoich spraw i prosząc go w nich o radę [Ćwiczenia Duchowne, 54].

Modlitwa własnymi słowami przybiera również formy bardziej uczuciowe – może stać się zalążkiem modlitwy serca. Pojawia się ona szczególnie w młodym wieku, gdy nie dojrzeliśmy jeszcze do głębszej modlitwy a serce, uczucia zostały już zaangażowane.

Rozmowa chroni nas przed nadmiernymi rozproszeniami w okresach szczególnie dużego natłoku spraw i problemów życiowych. Intensywne myślenie o nich dominuje modlitwę. Zamiast zwalczać je, jako rozproszenia, słuszniej postąpimy włączając je w spotkanie z Panem. Bóg jest, i chce być, obecny w naszym życiu, a nie spotykać się z nami na „neutralnym terenie” ponadczasowych formuł.

Rozmowa taka może przybierać formę dialogu wewnętrznego, niczym szczególnie nieróżniącego się od wielu innych jemu podobnych. Bardzo pomocne staje się wówczas zatroszczenie o elementy zewnętrzne. Właściwy wybór miejsca modlitwy, np. w świątyni, przyjęcie stosownej postawy ciała, która wyrazi trwanie przed Panem, a przede wszystkim intencję modlitwy, intencję spotkania z Panem, obecność Ducha Świętego. Ten sposób modlitwy może powracać, ilekroć okoliczności życiowe nas do niego skłonią.

Warto praktykować tę modlitwę nie tylko rano i wieczorem. Z powodzeniem można ją praktykować w dowolnej chwili dnia i w dowolnym miejscu. Nie ma przeszkód, aby prowadzić wewnętrzny dialog z Panem podczas drogi i przy wszelkich automatycznie wykonywanych czynnościach.

 3. Z czasem rodzi się pragnienie głębszego poznania Boga. Gdy uwolnimy się od neurotycznego zajmowania się sobą, mówienia na modlitwie tylko o sobie, a zrodzi się ciekawość, kim On jest, przychodzi czas na inną formę modlitwy – medytację. Medytacja polega na poznawaniu Boga takim, jakim daje się nam poznać poprzez Pismo św. Rozważając sceny Pisma św., szczególnie sceny ewangeliczne, odkrywamy, jaki jest nasz Stwórca, jaki jest Syn Boży, jak działa Duch Św. Nawrócenie jest zwróceniem się ku Bogu; tylko, jakiemu Bogu? Nie wiemy, albo wiemy niewiele i ogólnikowo. Medytacja nad słowem Bożym pomaga w poznaniu Jego zamysłów.

Medytacja chrześcijańska różni się od medytacji transcendentalnych. Celem jej nie jest doświadczanie stanów nadzwyczajnych, lecz rozważanie, co mówi Bóg do swojego ludu. Tradycje medytacyjne są wielorakie, nie miejsce by tym teraz się zajmować.

Szczególną formą medytacji, zaawansowaną, jest rozważanie pojedynczych słów Pisma świętego, modlitwy Pańskiej, Pozdrowienia Anielskiego.

 4. Praktykowana medytacja w naturalny sposób prowadzi do kontemplacji. Nie jest ona już tylko rozważaniem spraw Bożych, lecz uczestniczeniem. Kontemplujący sceny ewangeliczne odnajduje się w nich. Przeżywa je tak, jak gdyby był w nich obecny. Bez sztucznej egzaltacji. W sposób sobie właściwy, naturalny. W ten sposób już nie tylko rozumie Ewangelię, ale staje się jej świadkiem.

Z psychologii komunikacji wiemy, że poprzez słowa, rozumiane jako dźwięki, zapis, dociera do nas niewielka część informacji. Jezus zaś jest Słowem, które wypowiada Ojciec do swojego ludu. Nie jest to dźwięk, tylko Osoba. Nie tylko Jego nauczanie, ale i Jego życie i zbawienna dla nas śmierć i zmartwychwstanie. Kontemplujemy je, aby przyjąć Słowo najpełniej jak to jest dla nas możliwe.

                    Mówimy tu o kontemplacji tradycyjnie nazywanej kontemplacją czynną, tzn. taką, która jest wypracowana przez nas, jako owoc trwałego zaangażowania w modlitwę. Jest to szczyt, jaki możemy osiągnąć własnym staraniem, zabieganiem. To, co dzieje się później, dalej jest już tylko całkowitym darem od Boga i nazywamy to kontemplacją bierną, na której przebieg nie mamy żadnego wpływu, a jej formy są nam dane przez Pana.

                    Od początku wzorem osoby kontemplującej jest dla wierzących Maryja. [Maryja] zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie [Łk 1, 29]. Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu [Łk 2, 19]. Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu [Łk 2,51]. Mamy tutaj trzy sceny: Zwiastowanie, hołd pasterzy, znalezienie dwunastoletniego Jezusa w świątyni; we wszystkich ta sama postawa: zastanawianie się nad znaczeniem wydarzeń, sensem słów, zachowań oraz zachowywanie tego pieczołowicie w sercu, gdzie przechowuje się najcenniejsze sprawy. Z tych postaw czerpiemy wzór osoby modlącej się.

                     5. W praktyce przechodzimy od jednej formy do drugiej spontanicznie, niemal niezauważalnie. Łączymy te formy. Trzeba podkreślić wielki pożytek płynący z łączenia form modlitwy. Modląc się tak, jak już umiemy, wprowadzamy nowe elementy, czasem trudne. Nie niepokoimy się o jakość modlitwy. Zawsze pamiętamy, że najważniejszą sprawą jest sam fakt modlitwy, a nie ta, czy inna forma. To Duch Święty zaprasza nas na modlitwę i nie możemy rezygnować z tego zaproszenia.

                    Cała droga życia modlitewnego ma nas upodabniać do Jezusa. Jak zauważa św. Paweł: My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu [2 Kor 3, 18].

 

Dariusz Wiśniewski SJ

 

 Fragment książki: Stanisław Biel SJ, Dariusz Wiśniewski SJ, Jak modlić się w codzienności, WAM, 2009