Przygotowanie dalsze do modlitwy
W modlitwie rozmawiamy z Bogiem. Im rozmowa jest intymniejsza, tym bardziej jest spontaniczna. Dlaczego więc w książkach ascetycznych mówi się tyle o dobrym i gruntownym przygotowaniu do modlitwy, do rozmyślania?
Wielu autorów odwołuje się do stów z księgi Mądrość Syracha (Eklezjastyk): „Zanim złożysz ślub, przygotuj siebie, a nie bądź jak człowiek, który Pana wystawia na próbę” (Syr 18, 23). Nieprzygotowane rozmyślanie określają oni dosadnie właśnie jako „kuszenie Boga”. Nie możemy oczywiście rozumieć tego dosłownie w sensie reguły moralnej, jakoby człowiek nie mógł się modlić stosownie do czasu i sposobu, jakie mu się akurat nadarzają. Słowa te zawierają jednak w sobie owoc długiego doświadczenia. Ludzie, którzy uważają modlitwę za ważny, doniosły akt, starają się do niej przystępować z takim przygotowaniem, jakiego wymaga każde ważne zadanie.
W nauce o łasce głosimy tzw. synergizm, czyli konieczność ludzkiego współdziałania z łaską Ducha Świętego. Dotyczy to również modlitwy, będącej źródłem łaski, do której przyjęcia człowiek się przygotowuje. Dlatego św. Ignacy Loyola mówi o „sposobie przygotowania i uzdolnienia duszy do rozmyślania”.[2]
Czy takie przygotowanie do modlitwy można nazwać współczesnym słowem „dyspozycja”? Wiadomo, że człowiek robi wszystko lepiej, jeśli jest do tego dysponowany. W dobrej dyspozycji chcą być przed „akcją” artyści, mówcy, sportowcy. Niepowodzenie występu tłumaczone bywa często tym, że np. śpiewak byt niedysponowany.
Ale nadaje się tu nie tylko słowo „dyspozycja”, lecz także potoczne wyrażenie, że ktoś jest lub nie jest „w formie”. Nawiązuje ono bowiem do filozofii scholastycznej, która definiuje dyspozycję jako zapoczątkowanie urzeczywistnienia (inchoatio formae). Dobrze śpiewać może tylko ten, kto ma głos i zna już daną pieśń, kto nie jest przeziębiony, zmęczony itd.
Na czym polega zatem dyspozycja do modlitwy? Św. Bernard określa ją negatywnie, wyliczając cztery główne przeszkody, jakie musimy pokonać przed modlitwą. Są to: niedostateczne zainteresowanie, troska o inne sprawy, wyrzuty sumienia, nawał wyobrażeń cielesnych.
Bardziej systematycznie można by owe główne przeszkody do modlitwy wymienić w takiej oto kolejności:
1) Pierwszą z nich są oczywiście grzechy – nie tylko ciężkie, ale również tzw. lekkie. W modlitwie mamy się bowiem zjednoczyć z wolą Bożą. Jak może się to udać komuś, kto się od niej świadomie dystansuje?
2) Na drugim miejscu znajdują się wszelkie złe skłonności i namiętności. Serce człowieka jest podobne do wychowawcy, który ma przed sobą swawolnego i nieposłusznego chłopca. Jego praca wymaga wiele trudu, a przynosi mizerne rezultaty. Modlitwa ma skłonić serce ku dobremu. Wszystkie złe skłonności są bardzo uporczywe. Na pierwszym miejscu jednak wymienia Orygenes gniew. Niemiłe wspomnienie doznanej krzywdy może nas tak przy modlitwie prześladować, że bardziej myślimy o tym kimś drugim niż o sobie i wstajemy od modlitwy w złym humorze i zniechęceni. W związku z tym przypominane bywają słowa Pisma Świętego: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!” (Mt 5, 23-24).
3) Na trzecim miejscu wymienia się pilne prace i troski. Również praca powinna mieć swoje miejsce i swój czas. Kto nie potrafi nawet na chwilę się odprężyć i stale się lęka, że o czymś zapomniał, nie może też spokojnie się pomodlić. Św. Jan Klimak mówi, że czysta modlitwa uwalnia się od trosk „nierozumnych i rozumnych”. Nic nie stracimy, jeśli na chwilę zapomnimy o domu, polu, miejscu pracy. Czasami właśnie przy modlitwie aż się roi w głowie od pomysłów i inicjatyw. Zapomnijmy o nich! Bóg ześle nam dobrą myśl w odpowiednim czasie.
4) Moralną i psychologiczną przeszkodą w modlitwie jest też niestałość i przelotność myśli. Fale morskie niosą statek, ale mogą też nim miotać albo nawet go zatopić. Podobne są też fale wyobraźni.
To, co negatywnie wyrażają przeszkody, można też wyrazić pozytywnie. Możemy więc wyliczyć cztery podstawowe momenty, stanowiące dyspozycję do modlitwy: l) czystość sumienia; 2) poskromienie namiętności; 3) wielkoduszność w stosunku do Boga, tak aby być gotowym zapomnieć i uznać za nieważne wszystko, co nie jest stycznością z Nim; 4) uwaga i skupienie.
Cnót tych nikt nie przyswoi sobie oczywiście w ciągu kwadransa. Jest to praca całego życia. Dlatego nazywa się czasem te elementy dyspozycji „dalszym przygotowaniem do modlitwy”. Jacy jesteśmy my sami, taki jest też zwykle – z małymi wyjątkami – nasz kontakt z ludźmi. Tym bardziej dotyczy to kontaktu z Bogiem, który patrzy w serce człowieka. „Dlatego jacy chcemy być przy modlitwie”, mówi opat Izaak u Kasjana, „tacy bądźmy wcześniej, nim jeszcze zaczniemy się modlić”. Bł. Piotr Faber pisze: „Kto by się chciał modlić dopiero wtedy, gdy się odezwie dzwonek, ten chyba tylko cudem naprawdę się pomodli”.