Przygotowanie punktów do rozmyślania

W seminariach i w domach zakonnych, w czasie rekolekcji rozmy­ślanie przygotowuje się z góry – drogą prelekcji, lektury, objaśnień. Przy rekolekcjach dla osób świeckich zdarza się często, że przemówienie jest zbyt długie, tak że na prywatną osobistą refleksję pozostaje już tylko mało czasu.

Taka koncepcja rozmyślań z pewnością nie leżała w zamiarze św. Ignace­go. Pisze on w uwadze wstępnej do Ćwiczeń: „Ten, co drugiemu podaje spo­sób i plan rozmyślania lub kontemplacji, powinien opowiedzieć mu wiernie historię danej kontemplacji czy rozmyślania, przechodząc tylko od punktu do punktu z krótkim i treściwym objaśnieniem. Albowiem ten, co kontem­pluje, biorąc za podstawę prawdę historyczną, jeśli sam przez własne rozwa­żanie i rozumowanie znajdzie coś, co mu lepiej pomaga do zrozumienia lub przeżycia danej historii, czy to dzięki własnemu rozumowaniu, czy też dzięki mocy Bożej oświecającej Jego umysł, więcej znajdzie smaku i owocu ducho­wnego, niż gdyby dający mu Ćwiczenia dużo wyjaśniał i rozwodził się nad znaczeniem danej historii. Bo przecież nic obfitość wiedzy, ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadowala i nasyca duszę” (ĆD, 2).

Podobnie mówi też św. Cyprian we wstępie do swojego dzieła De exhortatione martyrum. Czytamy tam, że nie napisał on rozprawy, lecz podał tylko kilka głównych punktów. Nie dlatego, że nie miał czasu, lecz po to, aby z tego był większy pożytek dla każdego. Kiedy się rozdaje gotowe ubrania, niewielu znajdzie się takich, na których one się nadają. Kiedy się rozdaje materiał, każdy go sobie przykrawa według własnej miary.

Jaki jest sens tych uwag? Przygotowanie materiału do rozmyślania po­winno mieć charakter jak najbardziej indywidualny, osobisty. Już nawet ilość jest różna. Temu, kto umie dobrze rozmyślać, starczą dwie lub trzy my­śli na całą godzinę. Ktoś inny potrzebuje ich znacznie więcej nawet na pół godziny. Ale nie chodzi tylko o ilość. Trzeba też umieć wybrać sobie ten te­mat, który w danej chwili jest dla nas najważniejszy, prawdę, która – by się tak wyrazić – przejmuje do żywego.

Znaczenie ma również fakt, że przygotowanie jest krótkie, że są to tylko pewne „punkty”. Psychologia wytworzyła w ostatnim stuleciu nową gałąź, tzw. aksjologię, która zajmuje się problemem wartości. Jak to się dzieje, ze prawda, która była dla człowieka obca i odległa, zaczyna być naraz czymś, na czym mu bardzo zależy, co przyjmuje za swoje, za co gotów byłby pono­sić ofiary? W jaki sposób prawda staje się wartością? Jest to podstawowy problem wychowawczy, ale także religijny. Psychologowie zwracają uwagę na kilka ważnych momentów w tym wewnętrznym procesie. Są całkiem zgo­dni co do tego, że o wiele większą wartość ma dla człowieka prawda, do któ­rej doszedł sam, niż ta, którą mu po prostu przedstawiono. Już Sokrates po­równywał zadanie nauczyciela do funkcji akuszerki, która ma pomagać w przyjściu na świat dzieciom dojrzałym we wnętrzu człowieka.

Św. Ignacy zakłada więc, że nauki w czasie rekolekcji będą krótkie. Mają one polegać na prostym przedstawieniu jakiejś prawdy wiary, znaczenia pe­wnego miejsca z Ewangelii itp. Ten, kto ma rozmyślać, bierze ołówek i sam zadaje sobie kilka pytań, jakie go bezpośrednio dotyczą i na które chce zna­leźć pełną i jasną odpowiedź w następującym potem rozmyślaniu.

Ci, którzy rozmyślają rano, przygotowują sobie „punkty” już wieczorem. W instytucjach kościelnych dokonuje się to często w formie krótkiego wie­czornego „słówka” – w rodzaju tych, jakie wypowiadał św. Jan Bosco do swych chłopców przed spaniem. Istnieje też wiele dobrych książek dla roz­myślań, w których materiał jest przygotowany tak, by nadawał się do modli­twy. Wystarcza takie rozmyślanie tylko przeczytać.

Inni najchętniej sami przygotowują sobie punkty z Pisma Świętego, z li­turgii i książek duchownych. Czytają przez kwadrans jakiś stosowny tekst, a potem wynotowują główne myśli i stawiają sobie pytania, na które będą szu­kać odpowiedzi. Lepiej mieć ich w zapasie nieco więcej [3], ponieważ nie wie­my, jak będziemy sobie z nimi radzić.

Takich „punktów” nie możemy się jednak trzymać mechanicznie. Przy rozmyślaniu zatrzymujemy się na tym, co nas najbardziej zainteresowało, resztę zaś pozostawiamy spokojnie na boku. Celem przygotowania nie jest ograniczanie swobodnej rozmowy duszy z Bogiem, lecz przeciwnie: stworze­nie dla niej potrzebnych warunków, posiadanie zawsze czegoś w zapasie, kiedy odczuwamy pustkę duchową i brak zainteresowania. Takie uczucie pu­stki znają dobrze również wielcy mistycy. Przecież nawet św. Teresa Wielka mawiała, że nie odważyłaby się przystępować do rozmyślania bez książki w ręku.

Zdarza się czasami, że nawet dobrze przygotowane rozmyślanie „nie wy­chodzi”: jesteśmy zbyt zmęczeni albo roztargnieni. Nie pozostaje wtedy nic innego jak tylko powrócić do książki i czytać powoli to, cośmy sobie przygo­towali. Spokojna lektura jest też rozmyślaniem. Dlatego ci, którzy prowadzą regularne życie duchowe, łączą codziennie jedno z drugim. Zwykle odpo­wiada im najlepiej taki system, że nie opuszczają nigdy wieczorem przed spaniem lektury duchownej, która w ten sposób pomaga im przygotować so­bie materiał do porannego rozmyślania.