Postawa ciała przy rozmyślaniu

Tzw. czwarta addycja mówi pokrótce o postawie ciała przy modli­twie. Tekst Ćwiczeń przewiduje pewne pozycje, które w naszym środowisku można by uznać za przesadne. Sama zasada wszakże jest słuszna i umiarkowana: „Rozpocząć kontemplację już to klęcząco, już to leżąc krzyżem, już to leżąc na wznak, już to siedząc lub stojąc, zawsze jednak starając się zna­leźć to, czego chcę. Na dwie rzeczy należy tu zwrócić uwagę:

Po pierwsze: Jeśli znajdę to, czego chcę, klęcząc, nie przejdę do innej po­stawy, a jeśli leżąc krzyżem, to tak samo itd.

Po drugie: W punkcie, w którym znajdę to, czego szukam, zatrzymam się i spocznę, i dopóki się tu nie nasycę, nie będę niespokojny o przejście do in­nego punktu”(ĆD 76).

Są to uwagi praktyczne. Ich celem jest przede wszystkim uspokojenie osób roztargnionych, nazbyt skrupulatnych, nerwowych. Dlaczego np. mamy klęczeć, jeśli nas to męczy, a tym samym rozprasza? Czemu sądzimy, że przy rozmyślaniu trzeba rozważyć jak najwięcej materiału? Im mniej, tym lepiej! Chyba że jest to coś, co nas bezpośrednio dotyczy. Nigdy przy tym nie zapominajmy, że najlepszym warunkiem dla rozmyślania jest psychiczny spokój. W tym znaczeniu św. Ignacy pisze w innym miejscu: „Zanim wejdę w modlitwę, mam uspokoić swego ducha siedząc lub chodząc, jak uznam za lepsze…”(ĆD 239); „klęcząc lub siedząc, zależnie od większej dyspozycji w jakiej się znajdzie i od większej pobożności, jaka jej towarzyszy, z oczyma zamknięty­mi, lub utkwionymi w jednym punkcie”.

Nic więc dziwnego, że w książkach duchownych znajdujemy najrozmait­sze rady co do tego, jaka postawa jest dla rozmyślania najodpowiedniejsza. Według Gersona powinno się stać z oczyma wzniesionymi ku niebu, Dionizy Kartuz radzi przeciwnie: zamknąć oczy. Willhelm Paryski stwierdził, że naj­bardziej odpowiada mu postawa, przy której opiera się na lewej ręce, aby serce było w spokoju.

Garcia de Cisneros zaleca wyraziste gesty, którymi modlący się ukazy­wałby również na zewnątrz, o czym rozmyśla. Podnosi rękę z Aaronem, klę­ka z Salomonem. Kiedy rozmyśla o Chrystusie Panu w Ogrójcu, klęczy po­dobnie jak On. Siada u nóg Jezusa jak Magdalena, spuszcza oczy jak celnik albo patrzy w niebo jak apostołowie przy Wniebowstąpieniu Pańskim. Cis­neros zwraca też uwagę na to, że inny sposób nadaje się dla początkujących, a inny dla zaawansowanych. Początkujący powinni się modlić na klęczkach, ze spuszczonymi oczyma, skrzyżowanymi na piersiach rękami, bijąc często pokłony. Zaawansowani modlą się również na klęczkach, ale ręce i oczy mają wzniesione ku niebu. Ci, co osiągnęli doskonałość, powinni się modlić w postawie stojącej, z oczami zwróconymi ku niebu, rozpaleni gorącym pra­gnieniem, z westchnieniami miłości. Ci wreszcie, co mają usposobienie kontemplatywne, będą siedzieć spokojnie u nóg Jezusa.

„Prosić o to, czego chcę”

Mała ta uwaga stała się przyczyną dyskusji o tzw. ignacjańskim woluntaryzmie. Otóż Jan Lindworsky chwali Ćwiczenia jako doskonałą szkolę woli. Między innymi podkreśla on skuteczność owej początkowej modlitwy „o to, czego chcę”. Widzi w tym klasyczny przykład tego, jak powin­na wyglądać każda praca, zwłaszcza umysłowa.

Pierwsza modlitwa na początku jest ogólna, krótka. Charakteru konkret­nego nabiera przez to, że w wyobraźni skupiamy się na jednej określonej scenie z Ewangelii, żywa zaś staje się dzięki przeżyciu Bożej obecności. Wa­żne jest zatem, abyśmy jasno i zwięźle wyrazili, co chcemy w tym jednym rozmyślaniu osiągnąć. Kto nie wie, czego właściwie chce, nie potrafi wyko­rzystać tak krótkiego czasu. Im jaśniejszy jest cel, tym lepszy bywa zwykle wynik, a my sami jesteśmy bardziej zadowoleni. Przy niektórych rozmyśla­niach św. Ignacy wyraźnie ten cel wymienia. Tak np. w stosownym rozmyśla­niu mam prosić o „gruntowne poznanie grzechu”.

Psychologiczne uwagi J. Lindworskiego mają niewątpliwie pewną szcze­gólną wartość. Ich znaczenie jest może nawet większe, niż przypuszczamy. Przecież roztargnienie i brak rozeznania to choroba dzisiejszych czasów, w których człowiek tak ulega zewnętrznym wrażeniom.

Pomimo to wszakże byłoby jednostronnością mówić tylko o „szkole woli”. Przecież św. Ignacy powiada, że mamy się modlić, prosić o to, czego chcemy. Ale modlić powinniśmy się z otwartym sercem, tzn. z gotowością przyjęcia każdego oświecenia, każdej dobrej myśli, jaką Bóg nam ześle, a nie tylko tego, czego byśmy chcieli wedle własnego rozeznania.

Aby nasza prośba została właśnie w ten sposób wyrażona, możemy od­mówić tutaj, w tym miejscu rozmyślania, jakąś modlitwę – z pamięci lub z modlitewnika. Odpowiednia jest tu np. antyfona Przybądź, Duchu Święty, któryś z psalmów lub coś innego.