II . PRZYSZEDŁ JEZUS, ŻEBY PRZYJĄĆ CHRZEST

W dalszym ciągu kontemplujmy tłumy ludzi oczekujące w kolejce na chrzest Jana. Chrzest Jana Chrzciciela polegał na zanurzeniu w rzece, wodzie żywej. W rytuale nie wprowadzał nic nowego. W czasach Jezusa chrzest taki praktykowała grupa religijna Esseńczyków. Jan Chrzciciel nadał jednak obrzędowi chrztu nowy wymiar. Odtąd chrzest nie był już ceremonią powtarzaną corocznie, ale uroczystym aktem dokonywanym raz w życiu. Chrzest Jana miał charakter inicjacyjny i eschatologiczny: wprowadzał do wspólnoty tych, którzy oczekiwali bliskiego przyjścia Mesjasza.

Chrzest poprzedzało wyznanie grzechów. Następnie zanurzano się w wodzie, pozostawiając w jej nurtach grzechy. Człowiek obmyty wodą łączył się z boskim źródłem życia. Chrzest Jana był przygotowaniem do chrztu w Duchu Świętym. Jan często o tym przypominał: Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia, lecz Ten, który idzie za mną mocniejszy jest ode mnie […] On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem (Mt 3, 11).

Obserwujmy, jak Jezus miesza się w tłum ludzi i wraz z nimi poddaje się rytowi chrztu. Kontemplujmy pokorę i uniżenie Jezusa, które będzie trwało do śmierci na krzyżu. Jezus nie potrzebował chrztu Janowego, podobnie, jak nie potrzebował poddać się obrzezaniu czy uczestniczyć w dorocznych pielgrzymkach do Jerozolimy i przestrzegać inne przepisy Starego Testamentu. Mimo to jednak staje wśród grzeszników, wyznających przed Janem swe grzechy. W ten sposób Jezus solidaryzuje się z nami, upodabnia się do nas. Przyjmuje na siebie nasze grzechy, choć sam żadnego nie popełnił.

Następnie kontemplujmy spotkanie Jana z Jezusem. Jan Chrzciciel za natchnieniem Ducha Świętego rozpoznaje w Jezusie Mesjasza: To jest Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie (J 1, 30). Kiedy Jezus prosi go o chrzest wzbrania się, nie czuje się godny, ma świadomość dystansu, jaki dzieli go od Jezusa.

Jan Chrzciciel dobrze rozumiał swoją misję. On poprzedzał Jezusa. Sam nazwie siebie głosem wołającego na pustyni. Misją Jana Chrzciciela było wskazanie innym Jezusa jako oczekiwanego Mesjasza. Była to misja trudna. Wymagała pokory, wyrzeczenia, rezygnacji, utraty uczniów. Jan sam określi ją jako umniejszanie. Misja Jana z chwilą wskazania Jezusa jako Mesjasza właściwie została zakończona. Odtąd będzie się umniejszał, by Jezus mógł wzrastać, będzie czynił wszystko, by Jezus mógł w pełni zrealizować swoje posłannictwo, będzie wtapiał swoje małe życie w wielkie życie Jezusa.

Jan tak do końca nie rozumie Jezusa. Ma świadomość, że to Jezus powinien go ochrzcić, a nie odwrotnie. Jednak, gdy widzi, że Boże postanowienie jest inne – przechodzi z ludzkiej logiki na logikę Boga i chrzci Jezusa. Ma świadomość, że chociaż prośba Jezusa przekracza jego kategorie myślenia, powinien czynić wszystko, czego chce Jezus. Jan uczy się w ten sposób, że ważniejsze jest posłuszeństwo Bogu niż własna wizja oddawania Mu chwały.      

Wsłuchajmy się w tej modlitwie również w przepiękny dialog Jezusa ze swym Poprzednikiem. Z dialogu tego przebija pokora, uległość i uniżenie wobec siebie nawzajem oraz wobec Boga Ojca.

Zadajmy sobie pytanie o naszą pokorę. Czy jestem człowiekiem pokory? Czy towarzyszy mi pragnienie wyniszczania tego, co własne, egoistyczne, by zrobić miejsce Chrystusowi? Czy mam świadomość, że poprzez moje zatracenie się w Chrystusie pozyskam dopiero dogłębnie siebie? Czy wskazuję innym Jezusa? Czy Go nie przesłaniam sobą?

Prośmy o pragnienie naśladowania Jezusa cichego i pokornego sercem.