„Misterium Chrystusa” istotną treścią modlitwy chrześcijańskiej (Treść)

Człowiek o postawie „pogańskiej” zapytany o treść modlitwy, odpowie: „Moje potrzeby duchowe i materialne, wieczne i doczesne: zdrowie, posiadanie, powodzenie, szczęście; moje uwielbienie Boga, dziękczynienie i przeproszenie, moje rozliczne prośby (także za innych! – doda może w poczuciu wielkiej bezinteresowności)”. Jest w tym zapewne wiele szlachetności i ludzki realizm; jest nawet dobra religijność – naturalna. ALE – prawdziwy chrześcijanin odpowie inaczej: „Treścią istotną i najważniejszą modlitwy chrześcijańskiej jest „MISTERIUM CHRYSTUSA”, a więc Boży plan zbawienia i jego realizacja w dziejach, czyli historia zbawienia”. Są to „wielkie dzieła Boże” – „Magnalia Dei” – poczynając od stworzenia wszechświata, poprzez ludzkie dzieje, a szczególnie dzieje wybranego ludu, w łonie którego przychodzi na świat Syn Boży wcielony – Jezus Chrystus, by poprzez swe życie, naukę, czyny i cuda, a najbardziej przez PASCHALNE MISTERIUM swej męki, śmierci, „zstąpienia do piekieł”, zmartwychwstania, wniebowstąpienia i zesłanie Ducha Świętego, a wreszcie paruzję – WYPEŁNIĆ WOLĘ OJCA, zrealizować odwieczny zamysł zbawczy Boga w stosunku do człowieka i całego świata związanego z człowiekiem.
„Misterium jest jedno i obejmuje wszystko” (D. Barsotti)! Pamiętając o tym starajmy się zrozumieć, że treścią modlitwy chrześcijańskiej może i musi być wszystko, ALE WIDZIANE W RAMACH wszechogarniającego MISTERIUM CHRYSTUSA! W tym punkcie widać wyraźnie oryginalną nowość i specyfikę (niepowtarzalną!) chrześcijańskiej modlitwy: szerokie, bezbrzeżne perspektywy Misterium Chrystusa, nieznanego poza chrześcijaństwem, które stanowi najistotniejszą treść modlitwy chrześcijańskiej, nawet wtedy, gdy nie jest za każdym razem wyraźnie nazywane i uświadamiane przez modlących się uczniów Pana. Oni powinni to po prostu w sobie „nosić” jako najgłębsze przekonanie – owoc prawdziwej formacji i współdziałania z otrzymanym w czasie inicjacji Duchem Świętym.

Przejawy modlitwy chrześcijańskiej

Modlitwa chrześcijanina od strony formalnej będzie także: uwielbieniem Boga, dziękczynieniem, przeproszeniem i prośbą. Nawet „materialnie” może się nie różnić od „pogańskiego” schematu: „moje uwielbienie” etc. A jednak będzie tu zasadnicza różnica świadomości i odniesienia.

Uwielbienie

Chrześcijanin mówi: „Uwielbiam Cię, Boże!” ale wie, że to jego uwielbienie ma sens i znaczenie tylko dlatego, że wypowiada je w łączności z Chrystusem, który żyje w nim i uwielbia Ojca nieustannie w Kościele i wraz z Kościołem, głównie w Najświętszej Eucharystii. Zakończenie Modlitwy Eucharystycznej wyraża to najbardziej chrześcijańskie przekonanie i świadomość Kościoła: „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie Tobie, Boże, Ojcze wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała. Amen!” (Mszał Rzymski).

Dziękczynienie

Uczeń Chrystusa dziękuje Bogu za wiele małych i wielkich dobrodziejstw, jak każdy wierzący człowiek. A jednak na głębinach świadomości wie, że jedynie przez Chrystusa i w Nim wszelkie ludzkie dziękczynienie ma sens i jest przyjęte przez Boga jako godne Jego Majestatu. Wie też, że wszelkie dary są jakby znakiem i wyrazem prawdziwego DARU BOŻEGO, jakim jest dla człowieka Jezus Chrystus (Eucharystia!) i Duch Święty. Pierwsze kanoniczne pismo Nowego Testamentu, jakim jest najprawdopodobniej Pawłowy Pierwszy List do Tesaloniczan (ok. 50 r. po Chr.), zaczyna się właśnie dziękczynieniem, ale „w Panu naszym Jezusie Chrystusie” (por. lTes l, 1–3). Uobecnienie samej istoty chrześcijaństwa podczas Mszy św. nosi od starożytności (od Didache I/II w.) nazwę grecką „Eucharistia”, czyli „Dziękczynienie” za wielkie dzieła Boże, których jakby syntezą jest Pan, obdarowujący Duchem Bożym – człowieka.

Przeproszenie

Cała soteriologia Pawłowa zawarta w Jego listach i mowach (por. Dz 13, 16–41; 17, 22–31; 20, 18–36; 22, l–21; 24, 11–21; 26, l–29), jak zresztą cała nauka Nowego Testamentu, to Radosna Nowina, że Bóg pojednał nas z sobą w Chrystusie i Kościołowi zlecił posługę jednania (por. 2Kor 5, 18–21). Nic nie znaczyłyby nasze przebłagalne modły i czyny pokutne, gdyby nie Krew Jezusa Chrystusa, przelana na krzyżu „na odpuszczenie grzechów” i wciąż obecna na ziemi podczas sprawowania eucharystycznego misterium (por. Mt 26, 28). To Chrystus paschalny jest naszym „przebłaganiem” i naszym „pokojem” (por. Ef 2, 11–18; Kol 1, 12–23). Przepraszając Boga chrześcijanin wie, że nie jest sam i że jego przeproszenie jest skuteczne, bo Chrystus obecny i żyjący w Kościele przygarnia go i obmywa Swą Boską Krwią w sakramencie pokuty i pojednania.

Prośba

Zarówno Biblia jak i liturgiczne księgi Kościoła pełne są modlitw, które mają formę prośby – i to często o rzeczy bardzo ludzkie – powiedzielibyśmy nawet „przyziemne” (zdrowie, chleb, uwolnienie od cierpienia czy wrogów itp.) Chrześcijanin prosi o wiele i może prosić o wszystko, co dobre i potrzebne jemu lub jego bliskim. A jednak i tu „specyfika” chrześcijańskiej modlitwy musi być jasno ukazywana i winna być świadomie przeżywana. Na czym ona polega? Chrystus Pan zapewnia: że „o cokolwiek byśmy prosili Ojca, da nam w imię Jego – Chrystusa”. Uściśla też: „Do tej pory o nic nie prosiliście w imię Moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna” (J 16, 23–24). Chrystus wracający do Ojca staje się naszym Rzecznikiem u Ojca i obiecuje wysłuchanie wszelkich próśb: „A o cokolwiek prosić będziecie w imię Moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię” (J 14, 13–14; por. Mt 7, 7–11; Łk 11, 9–13). Pewność wysłuchania modlitwy jest absolutna (wolna od jakichkolwiek warunków!), ale związana jest nierozerwalnie z imieniem Jezusa. Prosić należy „w imię Jezusa”. Co to znaczy? Mamy tu typowy „hebraizm”: imię – oznacza osobę i utożsamia się z nią. Prosić „w imię Jezusa” znaczy prosić w Nim, wraz z Nim, tak jak On. Jezus podczas ziemskiego życia prosił Ojca o wiele rzeczy, ale szczytem Jego modlitwy prośby jest zapewne modlitwa w Ogrodzie Oliwnym przed męką. Była to modlitwa usilna, natarczywa, powtarzana pokornie i wśród łez (por. Mt 26, 30. 36–46; Mk 14, 26. 32–42; Łk 22, 39–46; J 12, 27–33). Jezus się lękał, odczuwał wstręt i trwogę przed zbliżającą się męką. Prosi więc Ojca – jakżeż po ludzku! – by oddalił od Niego ten kielich męki, o ile jest to możliwe w Jego odwiecznych planach. Istotny akcent w tej usilnej prośbie spoczywa na zdaniu końcowym: „Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty”. „Niech się stanie wola Twoja!” Wola Ojca jest najważniejsza! Nawet w takiej sytuacji, tak granicznej i dramatycznej!
Autor Listu do Hebrajczyków komentując to wydarzenie podkreśla, że Ojciec wysłuchał modlitw udręczonego Pana Jezusa: „Z głośnym wołaniem – czytamy tam – i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości” (Hbr 5, 7). Wydaje się, że Autor natchniony przesadził. Jak to został wysłuchany?! Prosił przecież o uwolnienie od śmierci” Przyszła jednak i męka i śmierć! Dotykamy tu sedna problemu: Natarczywa prośba Jezusa była poddana bezwarunkowo woli Ojca („Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty”). Tak prosił Jezus, i został wysłuchany zgodnie z odwiecznym zamysłem Ojca, Jego zbawczym planem względem ludzkości. Męka i śmierć Jezusa była w tych planach istotnym punktem objawienia się miłości Boga do człowieka i ceną odkupienia. Jezus pokornie i posłusznie podporządkował swą jakżeż bardzo egzystencjalną modlitwę – prośbę zbawczej woli Ojca. I został wysłuchany w sposób najpełniejszy: Ojciec uwolnił go od śmierci przez zmartwychwstanie – dając Mu ostateczne zwycięstwo i triumf nad śmiercią (por. Rz 6, 9), uwielbił mocą Ducha Świętego Jego człowieczeństwo i uczynił Go Głową nowej, odkupionej ludzkości. W ten sposób „uwolnił od śmierci” nie tylko Jezusa, ale i wszystkich ludzi, którzy przyłączą się do Niego przez wiarę i chrzest. Autor natchniony stwierdza dalej: „A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają” (Hbr 5, 8–9). Św. Paweł przypomina w Liście do Rzymian, że „Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy” (Rz 6, 9). Oto jest spełnienie prośby, jaką zanosił do Ojca – spełnienie nadobfite, iście Boskie!
Chrześcijanin, prosząc Boga o cokolwiek, ma prosić „w imię Jezusa”, czyli tak jak Jezus – poddając swą wolę zbawczej woli Boga. Nie zawsze musimy formalnie i expressis verbis wyrażać to podporządkowanie naszych próśb Bożemu upodobaniu. Wystarczy świadomość „kim się jest” (chrześcijaninem!) i postawa fundamentalna, zawierająca „implicite” stałe i nieodwołalne podporządkowanie swej woli i wszystkich pragnień opatrznościowym wyrokom Bożym. Taka świadomość i postawa winny być wynikiem formacji prawdziwie chrześcijańskiej – ciągłej formacji (rodzina, katechizacja, słuchanie słowa Bożego i konfesjonał, lektura religijna, rekolekcje – i modlitwa prawdziwie chrześcijańska!)
Misterium Chrystusa, które stanowi samą istotę modlitwy chrześcijańskiej od strony jej treści, to Wola Boża w historycznej realizacji na ziemi. Jak ją poznawać? Jak ją wypełniać? Jak swoje życie z nią uzgodnić? O to właśnie idzie w modlitwie autentycznie chrześcijańskiej. Dlatego słusznie podkreśla się, że modlitwa nie tyle polega na mówieniu do Boga – ile na słuchaniu, co Bóg chce nam powiedzieć!
„Szema, Israel!” „Audi, filia, et vide!”
Codzienna modlitwa Izraelity, a także zasadnicza modlitwa synagogalna wspólnoty powygnaniowego judaizmu – to sławne – „Szema Israel!” z Księgi Powtórzonego Prawa: „Słuchaj Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga Twojego, z całego serca swego, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które Ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami. Wypisz je na drzwiach swojego domu i na twoich bramach” (Pwt 6, 4–9). Bóg zwracając się do swego ludu, do każdego człowieka, chce, by człowiek SŁUCHAŁ JEGO SŁOWA, by to słowo zachował w sercu i o nim zawsze i wszędzie pamiętał, by je rozważał i nim żył – dostosowując doń swe życie.
Idealnym wzorem takiej postawy jest Maryja Panna – Matka Boża. Św. Łukasz w ramach tzw. „Ewangelii dziecięctwa” dwukrotnie to zaznacza. Po relacji o narodzeniu Jezusa, zjawieniu się aniołów i pokłonie pasterzy – stwierdza: „Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19). Były to radosne wydarzenia i słowa. Inny ton rozbrzmiewa w relacji o paschalnej podróży do Jerozolimy z dwunastoletnim Jezusem. Powrót do Nazaretu naznaczony był „bólem serca” Maryi i Józefa. W tym „paschalnym” już zabarwieniu św. Łukasz po raz drugi wskazuje na kontemplacyjną postawę Maryi: „A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu” (Łk 2, 51). Były to wspomnienia słów i czynów, przez które objawiło się światu Słowo Odwieczne Ojca. Te właśnie słowa i czyny, które widziała i słyszała, nosiła w sobie Maryja i „porównywała w swym sercu” (conferens in corde).
Słowo Boże jest zarazem Jego działaniem – czynem. Słusznie więc R. Brandstaetter przełożył hebrajskie „Dabar” jako „SŁOWO – CZYN”. Człowiek modlący się winien szeroko otworzyć oczy swego ducha i wewnętrzne ucho, by „widzieć i słyszeć” Boga przemawiającego, objawiającego swą Wolę zarówno w przyrodzie jak i w historii. W tym sensie można odczytywać piękne wersety weselnego psalmu 45: „Audi, filia, et vide…” – „Posłuchaj, córko, spójrz i nakłoń ucha…” (Ps 45, 11). Jest to zachęta do zajęcia postawy typowo „kontemplacyjnej”: „Patrząc – kontemplować mamy Boga działającego w historii i w przyrodzie, poznawać Jego „wielkie dzieła” (magnalia), by w nich odczytywać wezwania i przestrogi. Słuchając – poznajemy sens wydarzeń, treść historii zbawienia, istotne powołanie człowieka, miłość wypowiadającą się na tyle sposobów. Sobór w Konstytucji dogmatycznej o Bożym Objawieniu używa określenie „verbis et factis” – przez „słowo i czyny wewnętrznie ze sobą powiązane”, Bóg objawia swój odwieczny plan zbawienia, swój zamysł miłości (por. KO 2).