Źródła modlitwy chrześcijańskiej – Biblia, liturgia i życie

Jeżeli modlitwa ma być przede wszystkim „słuchaniem” Boga i „patrzeniem” na Jego dzieła, to niezastąpionym źródłem modlitwy chrześcijańskiej musi być BIBLIA – cała Biblia. To są owe Boskie „verba et gesta”! Tu odsłania się stopniowo odwieczny zamysł Boga przed oczyma człowieka – ukazany tak bardzo po ludzku, a zarazem po Bożemu! Cała Biblia mówi jakoś o Jezusie Chrystusie: zapowiadanym i oczekiwanym, wcielonym, działającym i nauczającym, dokonującym dzieła odkupienia świata i uwielbienia Ojca w swoim paschalnym misterium; o Chrystusie wreszcie jako Panu uwielbionym, który posyła Ducha Świętego i Jego mocą żyje i nieustannie działa w Kościele, przygotowując świat na swoje powtórne przyjście, czyli Paruzję (por. J 5, 46; Łk 24, 44–47). Warto przypomnieć w tym miejscu sławne zdanie św. Hieronima, Ojca Kościoła i wielkiego egzegety: „Nieznajomość Pisma św. jest nieznajomością Chrystusa”. A Jezus Chrystus – to po prostu „Wcielona Wola Ojca” w naszą ludzką historię. Poznając Chrystusa, uczymy się woli Boga i Jego upodobania.
Biblia ma swoje uprzywilejowane „miejsce”, w którym niejako „ożywia się i żyje” w dosłownym znaczeniu! To święta LITURGIA Kościoła, w której – zwłaszcza podczas Mszy św. – UOBECNIA SIĘ Misterium Chrystusa, Jego Pascha, jako szczyt i samo serce dziejów zbawienia. Uobecnia się – a nie tylko jest „wspominane” psychologicznie czy nawet duchowo! (por. KL 2–10). Stąd też liturgia Kościoła jest drugim ważnym źródłem treści dla modlitwy chrześcijańskiej.
ŻYCIE ludzkie, życie chrześcijańskie, aktualne wydarzenia i wszystko, co dzieje się na naszej planecie – to również wyraz dziejów zbawienia. W tym „dziś” świata objawia się także odwieczny zamysł Boga i Jego wola zbawcza: najczęściej lekceważona i odrzucona – co w konsekwencji ujawnia się jako tragizm ludzkich dziejów i owoc grzesznego bałwochwalstwa naszego wieku. Chrześcijanin dobrze uformowany potrafi z łatwością „kontemplować” obecność i działanie Boga we współczesnej historii, a także na jej kanwie prowadzić „mały dialog” z Panem: – wyznając Mu swą miłość czy wynagradzając za odrzucenie Jego miłości, – mobilizując się do właściwego zaangażowania we współczesność, by wpływać na zmianę sytuacji i przyczyniać się skutecznie do usuwania „strukturalnego grzechu” z naszych dziejów.
Tak więc Misterium Chrystusa, obejmując wszystko, wyciska znamię jedności na wszystkim, na całej rzeczywistości, a jako zasadnicza treść modlitwy chrześcijańskiej wskazuje na jej unikatową „specyfikę” i uczy prawdziwego otwarcia się człowieka na Boga i Jego wolę.

Uwielbienie Boga w „przemianie człowieka” celem modlitwy chrześcijańskiej (Cel)

Oryginalność modlitwy chrześcijańskiej uwydatnia się chyba najbardziej w jej celu. Klasyczny i przerysowany metodycznie „poganin” odpowie na pytanie o cel modlitwy mniej więcej tak: „Chcę wpłynąć na Boga, SPOWODOWAĆ W NIM ZMIANĘ, tak by stał się życzliwym dla mnie”. Stąd tyle „sposobów na bóstwo”, tyle metod skutecznego wpływania na „świat bogów” w religijnej historii ludzkości! Pan nazwie to „wielomówstwem”, przez które człowiek – „poganin” chce sobie zapewnić wysłuchanie rozlicznych próśb. Postawa taka zawiera w sobie coś z fałszywego obrazu Boga i przekonanie o podwójnym jakby „braku” w Bogu, którego zasypujemy modlitwami: – albo nie zna on sytuacji człowieka i jego potrzeb, a więc nie jest wszechwiedzącym, albo też wie, ale – nie chce człowiekowi pomóc; trzeba więc skutecznie wpłynąć na zmianę Jego nastawienia do człowieka.
Chrześcijanin właściwie uformowany odpowie na pytanie o cel modlitwy zupełnie inaczej: Tak, idzie o „zmianę”! Tyle, że NIE W BOGU. A WŁAŚNIE W CZŁOWIEKU MODLĄCYM SIĘ! I ta przemiana człowieka, zmiana jego świadomości i postaw, jego nastawienia i dążeń, ukierunkowania jego woli – oto CEL modlitwy widzianej właściwie. Bóg, bowiem nie musi się zmieniać – a nawet nie może! Jest przecież niezmienny! Jest Miłością, a więc samą dobrocią i pragnie nieustannie dawać siebie człowiekowi, każdemu człowiekowi. Jest wszechwiedzącym, a zatem nie trzeba Go „doinformowywać” o swoich palących potrzebach. Pan zapewnia nas: Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie” (Mt 6,8). Bóg wie, czego nam potrzeba, i chce nam dać wszelkie dobro. Jest jak słońce, wciąż wypromieniowujące swą energię; zawsze nachylony jest ku nam z niewyobrażalną dobrocią i miłością. O co więc w modlitwie idzie?! Dlaczego więc mamy także prosić Boga – i stale to robimy?
Modląc się wchodzimy w Boży świat, w całą rzeczywistość widzianą od strony Boga, Jego niejako oczyma. Skoro treścią modlitwy ostatecznie jest Misterium Chrystusa, czyli Boży plan zbawienia i jego realizacja w historii – to celem modlitwy będzie POZNAWANIE TEGO PLANU, zrozumienie SWEGO MIEJSCA I ROLI w nim od wieków przez Boga zamierzonej, by następnie DOSTOSOWAĆ SWE ŻYCIE do Bożych zamierzeń. Dzięki modlitwie czy poprzez modlitwę chrześcijanin ma dorastać niejako do Bożych myśli i dróg, tak różnych i odległych od naszych zamysłów i krętych ścieżyn przyziemnego życia. W Księdze Izajasza czytamy: „Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami – wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myśli moje – nad myślami waszymi” (Iz 55, 8–9). Modlitwa ma zmienić człowieka modlącego się, odsłaniając przed nim Boże zamysły i pociągając jego serce ku Bożym myślom i drogom. Rozszerza się, więc serce człowiecze poprzez modlitwę i staje się zdolne do wypełnienia niełatwych zadań w bosko – ludzkiej historii zbawienia. Słowo Boże i światło Ducha Świętego pozwalają rozpoznawać wolę Najwyższego, a moc Ducha działającego w sercu rozmodlonym uzdalnia do współpracy z Bogiem zbawiającym „dziś”, „tu” i „teraz”. W Jezusowej przypowieści o faryzeuszu i celniku – modlących się w świątyni (por. Łk 18, 9–14) – możemy dostrzec konkretnie coś z analizowanych postaw na modlitwie, jak i skutek czy owoc, zarówno modlitwy dobrej jak i złej, zarażonej duchem „pogańskim”. Jezus oceniając postawy „bohaterów” przypowieści, stwierdza: „Powiadam wam: Ten (pokorny i skruszony celnik) odszedł do domu usprawiedliwiony (przemieniony!), nie tamten” (tzn. pyszny, dumny i pewny siebie faryzeusz).
Celem modlitwy chrześcijańskiej będzie, więc wyrobienie w człowieku pokornej dyspozycyjności, czyli świadomej gotowości na przyjęcie Bożego spojrzenia na całą rzeczywistość oraz współpracę z Bogiem w urzeczywistnianiu się Jego planów, coraz lepiej poznawanych na modlitwie, zwłaszcza w „medytacji biblijnej”. Jak prorok Izajasz tak i prawdziwie rozmodlony chrześcijanin odpowie na odczytywane w Biblii, liturgii i życiu wezwanie Boże: „Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł? – OTA JA, POŚLIJ MNIE!” (por. Iz 6, 8). Modlitwa zdolna jest urobić serce człowieka, jego chcenie, wolę tak, by Pan Bóg zawsze mógł się nim posługiwać zgodnie ze swym upodobaniem. Taki człowiek jest dopiero w pełni „żywym człowiekiem, który jest konkretnym przejawem Bożej chwały na ziemi”, jakby można to określić posługując się lapidarnym zwrotem św. Ireneusza z Lyonu: „Vivens homo gloria Dei”.
Bóg jest wtedy uwielbiony w naszym świecie, gdy „Jego wola się spełnia na ziemi tak jak i w niebie” (por. Mt 6, 10). Dlatego też Pan Jezus modli się do Ojca przed rozstrzygającym krokiem, jakim było podjęcie paschalnego misterium: „(Ojcze) Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania” (J 17, 4). Idzie, więc o sprawę najwyższej wagi: wypełnić wolę Ojca! Poprzez modlitwę (i święte sakramenty) stajemy się zdolni na wzór Chrystusa Pana i razem z Nim – czy lepiej: w Nim! – do współpracy w „wypełnianiu dzieła, które Ojciec Mu zlecił”, dzieła uwielbienia Majestatu Boga i zbawienia ludzi.
Dlatego też modlitwa – prośba winna zawierać zawsze (implicite) tę fundamentalną postawę „dyspozycyjności” i poddania się woli Ojca. Charakterystyczne jest zakończenie Jezusowej zachęty do wytrwałej modlitwy prośby w redakcji Mateusza. Ogólna zachęta do natarczywej prośby i porównanie do ziemskiego ojca dającego dobre dary swym dzieciom kończy się naprowadzającym na właściwe rozumienie przedmiotu prośby stwierdzeniem: „o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą (Mt 7, 11). Jeszcze bardziej pouczające, zastanawiającej może trochę szokujące jest analogiczne zakończenie tego pouczenia w redakcji Łukaszowej: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz z nieba DA DUCHA ŚWIĘTEGO tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 13). Zachęta nie precyzuje przedmiotu prośby – a wiec prosić usilnie można o wszystko. Ale skutek prośby już jest określony w pewnym kierunku: „da to, co dobre”, „da Ducha Świętego”! A zatem na modlitwie człowiek proszący winien dorastać w kierunku dobra widzianego od strony Boga, dobra zgodnego z wolą Bożą, z Jego zamysłem zbawczym, z tym, co jest w Bogu niejako z Jego natury – Miłość miłosierna i zbawcza. Głosząc szczyt zamysłu Bożego, czyli „mądrość krzyża”, Apostoł Narodów zapewnia, że nam objawia to misterium sam Bóg przez swojego Ducha, który „przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego”, jako że „tego, co Boskie, nie zna nikt tylko Duch Boży. Otóż myśmy(…) otrzymali(…) Ducha, który jest z Boga, dla poznania darów Bożych” (1Kor 2, 10–12). A Duch Święty podczas modlitwy „przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą” (Rz 8, 27), wyprostowuje On niejako wszystkie krzywizny i dewiacje naszych próśb, a stopniowo i powoli wprowadza nas w świat Bożych myśli i dróg, ukazując bezbrzeżne horyzonty zbawczego planu Boga, który winniśmy z miłością i posłuszeństwem zaakceptować, włączając się całym sercem w jego realizację na ziemi. Tak to „Bóg jest w nas sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego Wolą” (Flp 2, 13).
Treść modlitwy chrześcijańskiej oraz jej cel zazębiają się bardzo ściśle. Przemiana, zachodząca w dobrze modlącym się człowieku, jest dziełem Ducha Bożego, który poprzez słowa Pisma św. i liturgię prowadzi człowieka ku kontemplacji Misterium Chrystusa. Ogólne wprowadzenie do Liturgii Godzin podkreśla zarówno rolę Pisma św. jak i związek modlitwy chrześcijańskiej z całym Misterium Chrystusa (por. np. n. 18, s. 34; n. 140, s. 67). Mamy „szukać Chrystusa i poprzez modlitwę coraz głębiej wnikać w Jego misterium” (n. 19, s. 35; por. DK 14; DFK 8). Zachęcając do przerywania oficjalnej modlitwy liturgicznej chwilami ciszy i skupienia Kościół chce nam „dać możność wsłuchania się w głos Ducha Świętego przemawiającego do serca, a także osobistą modlitwę ściślej złączyć ze Słowem Bożym i z oficjalną modlitwą Kościoła (por. tamże, n. 208, s. 79).
Kontemplacja Misterium Chrystusa w Jego paschalnym „szczycie” ma szczególną moc przemieniającą nasze myślenie i postawy. I jak Jezus mocą Ducha Świętego dokonał dzieła uwielbienia Ojca i zbawienia świata, gdy „przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskazitelną ofiarę” (Hbr 9, 14), tak też chrześcijanin w Duchu Świętym poznaje to misterium i włącza się w nie poprzez modlitwę oraz sakramentalny współudział z Chrystusem w Jego dziele.
Kardynał C. M. Martini w cytowanej już publikacji „Wyznania Pawła” zastanawiając się nas sposobami prowadzącymi do „przemiany” (na wzór św. Pawła), na pierwszym miejscu wymienia kontemplację paschalnego misterium Chrystusa. Pisze: „Sprawą podstawową jest uznanie, że to Bóg w swoim miłosierdziu nas przemienia. Pierwszym sposobem, który pozwala otrzymać dar Boży, jest kontemplacja Serca Chrystusa ukrzyżowanego, której udziela Duch. Jest to kontemplacja, którą możemy nazwać eucharystyczną: musimy zasiąść z należną powagą do podwójnego stołu, stołu Słowa Bożego i stołu Eucharystii – dać się nasycić słowem Bożym jako siłą, rozjaśniającą historiozbawcze znaczenie pokarmu, którym jest Chrystus umarły i zmartwychwstały. Pokarm ten staje się naszym pożywieniem i włącza nas w historię zbawienia, a słowo Boże ukazuje nam jej rzeczywistość, zasięg i kierunek. Podobnie jak Paweł, tak i my dzięki takiej kontemplacji wchodzimy na drogę przemiany. Apostoł żył w nieustannej modlitwie, a była nią kontemplacja tajemnic Chrystusa umarłego i zmartwychwstałego” (s. 90). Dodajmy: w tym paschalnym dziele Chrystusa został doskonale uwielbiony Bóg – Ojciec, a świat dostąpił zbawienia. Poprzez kontemplację tego misterium chrześcijanin otwiera się na przyjęcie daru paschalnej „przemiany” w sobie, a tym samym wielbi jak najdoskonalej Boga, bo rzeczywiście włącza się w uwielbienie Chrystusowe i ma w nim realny udział.