3. Proces przebaczenia powinien iść w trzech kierunkach: w relacjach z Bogiem, z innymi ludźmi i z sobą. Uzdrowienia potrzebują nasze relacje z Bogiem. Oczywiście, obiektywnie nie mamy Bogu nic do przebaczania. Bóg jest samą miłością, dobrocią, świętością i wszystko Jemu zawdzięczamy. Jedyną naszą postawą powinna być wdzięczność i uwielbienie. Jednak, z subiektywnego punktu widzenia, oskarżamy Boga o cierpienie, chorobę, ból, zło, obojętność, pogmatwaną historię życia… Oskarżanie Boga jest zwykle argumentem do negacji życia albo usprawiedliwianiem własnej bierności i egoizmu. W takiej sytuacji trzeba najpierw przebaczyć Bogu Jego winę, by móc nawiązać z Nim przyjazne, bliskie relacje.
W czasie rekolekcji, jedna siostra zakonna mówiła o problemie nieumiejętności przebaczenia swoim współsiostrom. Skarżyła się na ich niewdzięczność. Jako przełożona wkładała ogromny wysiłek i całe swoje serce, by zaspokoić ich potrzeby duchowe i materialne. Tymczasem spotykała się z obojętnością i ciągłą krytyką. W czasie modlitwy wylała wiele łez i wypowiedziała swoje bóle oraz żale do Boga. Dlaczego na to pozwala? Dlaczego nie interweniuje? Pod koniec rekolekcji doświadczyła pokoju. Rozmawiając ze mną, stwierdziła: Jeżeli ja przeżywam taki ból z powodu obojętności ludzi i dlatego, że nie potrafię przebaczyć, jak bardzo musi cierpieć Bóg, gdy Jego miłość jest tak bardzo deptana i odrzucana.
Przebaczenie konieczne jest w relacjach międzyludzkich. Nikt z nas nie jest samotną wyspą. Nie jesteśmy również aniołami. Żyjemy w społeczeństwie i dzielimy się głębią swego ducha, dobrocią, miłością, mądrością, ale również słabością, grzechem, napięciami, konfliktami. Napięcia i konflikty są naturalne, a nawet można powiedzieć – konieczne, gdyż są bodźcem rozwojowym wspólnoty i jej poszczególnych członków. Niemniej konieczna jest również umiejętność przebaczenia i pojednania.
Przebaczenie i przyjęcie przebaczenia ma wymiar terapeutyczny. Brak przebaczenia rodzi zgorzkniałość i pretensjonalność. Ponadto zniewala. Uzależnia od innych i wciąga w tryby manipulacji. Dopóki nie przebaczymy, jesteśmy związani niewidzialną nicią z innymi osobami i nie jesteśmy sobą. Zamiast duchowego pokoju i radości towarzyszy nam smutek i agresja. Przebaczenie jest wyzwalające.
Nieumiejętność przebaczenia wynika zwykle z braku właściwych relacji i nadmiernej koncentracji na odczuciach i potrzebach, a nie na osobach. Nie jesteśmy w stanie wówczas przyjąć i docenić miłości, akceptacji, ciepła, serdeczności i uznania, które ofiarują nam inni. Żądamy miłości absolutnej, do której nie są zdolni.
Ponadto zapominamy, że nie wszystkie błędy czy rany, które nam inni zadają, są ich winą. Zwykle ranią nas nieświadomie. Wynika to z historii ich życia, uwarunkowań, wychowania, itd. Ludzie głęboko zranieni, którzy wypierają poczucie krzywdy, zwykle przyjmują postawę duchowej i ludzkiej twardości. Są tak zranieni, że po prostu nie potrafią zachowywać się inaczej. Doznają wewnętrznego przymusu ranienia innych, by móc uwierzyć we własną siłę. Czują się tak słabi i tak skrzywdzeni, że tylko krzywdząc innych, odczuwają własną żywotność (A. Przebacz samemu sobie). Jednak pomimo zewnętrznych pozorów pewności, siły, twardości, samowystarczalności kryje się w nich głęboka potrzeba akceptacji i miłości innych, a także nieuświadamiane lęki. W rzeczywistości pozostają ciągle zranionymi dziećmi (A. Grün).
Zranienia zadane przez innych są również otwieraniem naszych niezagojonych ran. Nie jest to świadomie zadane cierpienie, ale raczej odkrywanie starych blizn i nieuzdrowionych miejsc, które wymagają dalszego przepracowania. Potrzeba wówczas refleksji oraz pracy duchowej (a może również terapeutycznej), aby nie zatrzymywać się na powierzchni, ale dotrzeć do korzeni bólu i podjąć proces przebaczenia.