„Trzy pory”

 W moim artykule postaram się podać kilka wskazówek odnośnie tego zagadnienia. Przy tym ograniczę się tylko do określenia właściwego momentu dla decyzji, którą dana osoba rozważa dla siebie samej, i którą rzeczywiście chce podjąć. Robię to zastrzeżenie, gdyż istnieją także sytuacje wspólnego rozważania i rozeznawania w grupie osób. O tym jednak nie chcę tutaj mówić. Nie chcę przez to w żaden sposób powiedzieć, że dana osoba nie mogłaby przed podjęciem decyzji szukać porady u innych ludzi. Przeciwnie: te uwagi mogą i chcą także być pomocą do tego, by móc się radzić być może bardziej w tych sprawach doświadczonych osób, i rozmawiać z nimi o konkretnych problemach i kryteriach przy szukaniu i podejmowaniu określonej decyzji.

Sam św. Ignacy (ĆD 175nn) mówi o „trzech porach” dla dokonywania wyboru, dla podjęcia dobrej decyzji. To brzmi, tak jakby tutaj chodziło także o określenie właściwego momentu dla decyzji. Jednakże autor miał tu raczej na myśli trzy sposoby dochodzenia do dobrej decyzji, trzy różne stany osoby, które określają proces dochodzenia do decyzji, bądź na niego wpływają. Upraszczając można powiedzieć, że św. Ignacy mówi tutaj o tym, czy ktoś w swoim procesie decydowania się jest kierowany raczej przez głowę, czy też przez serce, czy postępuje bardziej racjonalnie, czy też intuicyjnie.[3]

 „Miłująca uwaga”

 Kiedy do sprawy rozważania i rozeznawania, które mają miejsce przed podjęciem decyzji, podchodzimy z perspektywy określenia właściwego momentu na jej podjęcie, wtedy można sformułować kilka wskazówek czy też pomocy – albo jeśli ktoś chce tak to nazwać, kilka reguł.

Po pierwsze, znać siebie, tak dobrze jak to możliwe. Patrzeć na siebie z „miłującą uwagą”, szczerze, ale jednak bez lęku, najlepiej oczami Boga. To oznacza: zdać sobie sprawę, że Bóg na mnie patrzy z wielką przychylnością i jasnością. To może dać mi siły, abym w taki sam sposób spojrzał na siebie samego: co mogę i co chcę, jak się zachowuję i jak reaguję, taki jaki jestem z moimi zdolnościami i moimi granicami. I uczyć się, wzrastając w cierpliwości, ze swoich doświadczeń z sobą samym, uczyć się, kim jestem, z moimi mocnymi i słabymi stronami. To jest najlepsze baza do tego, aby rozpoznać, czego Bóg chce ode mnie – także w tej decyzji, której podjęcie mnie czeka.

 „Rozważać i namyślać się”

 Na początku szukania decyzji należy określić długość czasu, na którego końcu chcę podjąć moją decyzję. Długość tego okresu zależy – poza zewnętrznymi okolicznościami – od ciężaru i znaczenia dla mojego życia decyzji, którą mam podjąć oraz od znajomości siebie samego i tego, jak zachowuję się w takich decyzjach. Przy tym należy unikać dwóch sytuacji: z jednej strony ustawiania siebie pod presją czasu, z drugiej, pozwalania sobie na siedzenie i rozciąganie czasu, które nie byłoby niczym innym jak wykrętem. Kiedy na końcu tego okresu nie jest dla mnie możliwe spokojne podjęcie decyzji, jest to raczej negatywny znak – rozważana droga nie jest prawdopodobnie dla mnie tą właściwą.

Podczas tego okresu czasu warto mieć coś takiego jak „program”, a więc określić swój sposób postępowania, aby w przewidzianym czasie spokojnie dojść do podjęcia decyzji. Nie należy więc tego pozostawiać przypadkowi, ani też ciągle mocować się z oczekującym odpowiedzi pytaniem, ale na tyle na ile to możliwe postępować zgodnie ze swoim zwyczajnym biegiem dnia. Warto natomiast zarezerwować sobie określone pory, w których należy zastanawiać się i rozważać „za” i „przeciw” danej decyzji. Te momenty winny raczej być częste niż długie, gdzieś około pół godzinny dziennie.