Na końcu  autobiograficznej opowieści o swoim życiu św. Ignacy Loyola wyjaśnia ojcu Gonsalvesowi da Cámara, w jaki sposób redagował Konstytucje Towarzystwa: „Codziennie odprawiał Mszę św. i przedstawiał Bogu dany punkt, nad którym wtedy pracował” (OP 6) . By przekonać się o roli Mszy św. w życiu św. Ignacego, wystarczy sięgnąć do jego Dziennika duchowego. Pod koniec swego życia stwierdził, że Eucharystia zawsze miała duży wpływ na jego postępowanie. Był to dla niego uprzywilejowany czas, kiedy rozeznawał i sprawdzał podjęte decyzje, czerpiąc z Mszy potrzebne mu światło. Podczas celebrowania Eucharystii ogarniało go tak wielkie wzruszenie, że regularnie zalewał się obfitymi łzami.
Klasyczna ikonografia często pokazuje św. Ignacego Loyolę w szatach liturgicznych, zatopionego w kontemplacji i wpatrującego się w święte postacie. Tymczasem jego podejście do Eucharystii można określić jako niekonwencjonalne. Był założycielem kleryckiego zakonu, ale wśród charakterystycznych posług Towarzystwa, wyliczonych w dokumencie fundacyjnym, nie wspominał wyraźnie o Eucharystii. W swojej bogatej korespondencji pisał o niej z najwyższą powściągliwością. Jednak życie św. Ignacego było całkowicie przeniknięte Eucharystią. Odprawianie Mszy św. było ważne dla niego w poszukiwaniu woli Bożej, a życie mistyczne
św. Ignacego słusznie można określić jako „ze swej istoty eucharystyczne”. Przesadą natomiast jest upatrywać we Mszy św. centrum duchowości św. Ignacego, jak chcą niektórzy. Jakie więc miejsce zajmuje Eucharystia w życiu i posłudze Ignacego Loyoli? Jaki jest jego wkład w religijną odnowę w XVI wieku, kiedy pobożność eucharystyczna staje się źródłem życia wewnętrznego i działalności apostolskiej, stymulując powstanie Oratorio del Divino Amore, bractw Najświętszego Sakramentu, kongregacji maryjnych czy praktyki czterdziestogodzinnego nabożeństwa?
           
Doświadczenie mistyczne

O stosunku Ignacego do Eucharystii w okresie jego dzieciństwa i młodości niewiele można powiedzieć. Loyolowie, podobnie jak inne bogate rodziny w tamtych czasach, mieli zwyczaj zamawiać Msze św. za żyjących i zmarłych bliskich. W tym celu utrzymywali rektorów sanktuariów i kapelanów. Don Beltrán Yánez de Loyola, ojciec Ignacego, wspierał finansowo proboszcza parafii w Azpeitia, którego nominacja zależała częściowo od niego. Zgodnie z ówczesnym obyczajem w każdą niedzielę cała rodzina uczestniczyła we Mszy św. i nieszporach. Gdy Ignacy był ciężko chory i znalazł się w niebezpieczeństwie śmierci, przyjął święte sakramenty w wigilię świętych Piotra i Pawła. Z czasów jego pobytu w Manresie trzeba odnotować dwie znaczące łaski. Ignacy wspomina o nich wśród pięciu głównych doświadczeń mistycznych, którymi wówczas Bóg go obdarował: „Kiedy [pewnego dnia] jeszcze w tym miasteczku był w kościele wspomnianego klasztoru [dominikanów], aby wysłuchać Mszy św., w chwili podniesienia Ciała Pańskiego widział oczyma wewnętrznymi jakby promienie białe idące z góry. I chociaż po tak długim czasie nie mógłby tego dobrze wytłumaczyć, to jednak widział jasno swoim umysłem, jak Pan nasz Jezus Chrystus jest obecny w tym Najświętszym Sakramencie”. Po przytoczeniu tej wizji Ignacy opisuje inną: „Wiele razy i przez długi czas widział podczas modlitwy wewnętrznymi oczyma człowieczeństwo Jezusa Chrystusa. Kształt, który mu się objawiał, był jako ciało białe, ani bardzo wielkie, ani też bardzo małe, i nie rozróżniał w nim członków. Widział to w Manresie wiele razy. Jeżeliby powiedział, że widział dwadzieścia albo czterdzieści razy, nie odważyłby się twierdzić, że skłamał” (OP 29) . Jak to było w jego zwyczaju, Ignacy nie rozwodzi się nad analizą fenomenu mistycznego. Zadowala się wzmianką o nim i trzeźwym opisem, przywiązując raczej wagę do konsekwencji, jakie ów fenomen ma dla jego życia. W tym przypadku w centrum uwagi znajduje się człowieczeństwo Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Wspominając później inne dotyczące Eucharystii wizje, Ignacy chętnie odwoływał się do tych dwóch doświadczeń jako do modelu, który w jego ocenie zwalnia go z obowiązku podawania bardziej szczegółowych wyjaśnień. Chrystus ukazał mu się jeszcze w północnych Włoszech i w Wenecji „w ten sam sposób, w jaki mu się zwykł ukazywać” (OP 41. 48). Już u schyłku życia, kiedy Ignacy zwierzał się ojcu Gonsalvesowi, wyznał, że „teraz także miewał jeszcze wiele razy dziennie widzenia, zwłaszcza te, o których była wyżej mowa, a mianowicie widzenie Chrystusa jakby pod postacią słońca” (OP 99).
Powiązania, jakie Ignacy wprowadza między owe wizje, i nacisk kładziony na to, by je brać jako punkt odniesienia w stosunku do innych poznawalnych zmysłami objawień Chrystusa, oraz ich oczywiste pokrewieństwo fenomenologiczne (promień, słońce, biały kolor) nasuwają myśl, że Eucharystia stanowi jeden z istotnych punktów tego odniesienia, jeśli chodzi o zmysłowe doświadczenie obecności Chrystusa. To tu właśnie widać jedną z tych szczególnych cech eucharystycznej pobożności Ignacego. Kiedy średniowieczni mistycy w kontemplacji Eucharystii chcieli odnajdywać przedsmak nieba, Ignacy łączył z nią Trójcę Świętą, działającą w historii, a szczególnie człowieczeństwo Chrystusa.

Święte człowieczeństwo Chrystusa

Kluczem pozwalającym zrozumieć stosunek Ignacego do Eucharystii jest nabożeństwo do Chrystusowego człowieczeństwa. Naświetla nam to wspomniane już wcześniej wydarzenie: odwlekanie celebrowania pierwszej Mszy św. Ignacy wyświęcony razem ze swoimi towarzyszami w Wenecji 24 czerwca 1537 roku czekał osiemnaście miesięcy, zanim w dniu Bożego Narodzenia 1538 roku odprawił swoją prymicyjną Mszę św. Zarówno Ignacemu, jak i jego towarzyszom chodziło przede wszystkim o należyte przygotowanie się do tego wydarzenia, ale nie tylko. Otóż wszyscy oni pragnęli swoją pierwszą Mszę celebrować w Ziemi Świętej. Czekając na sprzyjające wyprawie okoliczności, rozproszeni po miasteczkach i wioskach północnych Włoch udzielali rekolekcji. Jednakże pod koniec września między Wenecją a Turkami wybuchła wojna, niwecząc definitywnie możliwość podróży. Towarzysze Ignacego zdecydowali się zatem bez dalszego odwlekania odprawić pierwsze Msze; on natomiast trwał w oczekiwaniu na tę chwilę jeszcze przez półtora roku. Był to okres „wielkich łask nadprzyrodzonych, podobnych do tych, jakie miewał zwyczajnie w Manresie” (OP 95). Ignacy z głębokim wewnętrznym pocieszeniem doświadczał wielu duchowych wrażeń, szczególnie w codziennym przyjmowaniu Najświętszej Eucharystii, której udzielał mu Piotr Faber lub Laynez. To właśnie w perspektywie tego przygotowywania się do pierwszej Mszy prosił Maryję, by zechciała przyłączyć go do swego Syna i w La Storta, kilka kilometrów od Rzymu, zrozumiał, że jego modlitwa została wysłuchana (por. OP 96).
Najświętszy Sakrament styka go ze świętym człowieczeństwem Chrys tusa, który dźwiga swój krzyż i wzywa do pójścia w Jego ślady. Ignacy usłyszał to wezwanie i postanowił uczynić z siebie dar. Ożywiało go tylko jedno pragnienie: być z Chrystusem w sposób jak najbardziej konkretny. Niegdyś, natchniony lekturą książki Vita Christi Ludolfa z Saksonii, wyruszył do Palestyny w nadziei, że będzie mógł fizycznie stąpać po miejscach, po których chodził Pan. Teraz, wyświęcony na kapłana, pragnął celebrować swoją pierwszą Mszę św. na tej samej ziemi Jezusa, gdzie On przelał swoją krew. Kiedy prawie po trzech miesiącach oczekiwania jego towarzysze przekonani o niemożności dotarcia do Palestyny zdecydowali się na odprawienie pierwszych Mszy św., Ignacy wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu miał jeszcze nadzieję podjęcia morskiej przeprawy. Piętnaście miesięcy później, gdy wojna definitywnie uniemożliwiła podróż, pewny, że Pan chce go mieć w Rzymie, odprawił pierwszą Mszę św. u Najświętszej Maryi Panny Większej. Był to znamienny wybór: w bazylice tej bowiem jeden z ołtarzy kryje relikwię Pańskiego żłóbka – tam Ignacy po raz pierwszy sprawował Eucharystyczną Ofiarę. Nie mogąc się udać do ziemi Pana, znalazł w Rzymie miejsce materializujące obecność Jego świętego człowieczeństwa.
      
Źródło wszelkich łask

Dla Ignacego sprawą istotną jest związanie się z Chrystusem. Eucharystia jest tylko środkiem, oczywiście „pierwszym i najbardziej właściwym” dla otrzymania szczególnych łask, o czym sam mówi w Konstytucjach . Znamienny jest fakt, że w intencji zatwierdzenia Towarzystwa św. Ignacy odprawił trzy tysiące Mszy św. Przed Najświętszym Sakramentem składał wraz ze swoimi pierwszymi towarzyszami śluby na Montmartre 15 sierpnia 1534 roku. Zwyczaj ten został utrwalony przez Konstytucje  jako jeden z nielicznych rytów zaproponowanych przez Ignacego i zachowany w Towarzystwie wbrew praktyce stosowanej w innych zgromadzeniach zakonnych, w których śluby składa się najchętniej przed księgą Ewangelii.
Celebracja Mszy św. była dla Ignacego miejscem, gdzie ożywiał i weryfikował swoje pragnienia. To wówczas Trójca Święta i Boskie Osoby potwierdzały jego decyzje. Również w szukaniu woli Bożej uciekał się do Mszy św., tak ja kiedyś w Manresie – do postu. Ignacy od przesadnych praktyk neofity przeszedł więc do wiary dojrzałej. Wcześniej, jako świeżo nawrócony szlachcic, chciał zadawać gwałt niebu różnymi wyczynami, ugiąć Boga wielkimi dokonaniami. Na próżno. Później z pokorą pragnął zbliżyć się do świętego człowieczeństwa Chrystusa, źródła wszelkich łask. Prosił, błagał, ofiarował się i czekał. Eucharystia daleka od tego, by być instrumentem potęgi, styka Ignacego z Chrystusem ubogim i słabym. To ona pobudza go do tego, by wybierał „raczej ubóstwo z Chrystusem ubogim niż bogactwo; zniewagi z Chrystusem pełnym zniewag niż zaszczyty” (ĆD 167). Ignacy dobrze o tym pamiętał, gdy przelewał na papier argumenty za bardziej radykalnym ubóstwem dla Towarzystwa. Uważał, że o wiele bardziej jednoczymy się z Kościołem, kiedy godzimy się w zupełności na to, by nic nie posiadać, i kontemplujemy w Najświętszym Sakramencie ubogiego Chrystusa.
Jak Ignacy odprawiał Mszę św.? […] Codzienną Mszę Ignacy przygotowywał bardzo starannie już w przeddzień jej sprawowania. Czynił to tak, jakby miał wejść w zupełnie inny wymiar. Wybór formularza, Osoba Bos- ka, do której chciał się zwracać, pośrednik, którego pragnął prosić, przygotowanie ołtarza, szaty liturgiczne, które miał ubrać – wszystko to intensywnie przeżywane służyło tylko jednemu celowi: iść możliwie jak najwierniej za Chrystusem obecnym w Jego człowieczeństwie. Pocieszenia, wizje przypominające te z Manresy, głosy (loquela), a przede wszystkim łzy tak obfite, że aż odbijające się na jego zdrowiu, towarzyszyły wszystkim jego celebracjom. Mistyczne zjawiska, jak światła przezeń odbierane, bardziej dotyczyły związku z Chrystusem niż samej tajemnicy Eucharystii. Jeśli mu się czasem zdarzyło nie odprawić Mszy św., zaraz to zapisywał w swoim dzienniku – mniej dla wyrażenia żalu, raczej dla zaznaczenia, że w tym dniu nie otrzymał daru łez.