Czy mówiąc dziś1 o obliczach lęku, powiedzą Panowie to, co wcześniej zaplanowali? Wydaje mi się bowiem, że to, co w tych dniach przeżywa cały świat, jest dla naszego spotkania bardzo istotne.
Józef Augustyn SJ: Myślę, że okoliczności, w których się spotykamy, są szczególne. Poruszając temat lęku, na pewno myślimy o dramatycznej sytuacji Ojca Świętego. Dramatycznej, ale jednocześnie bardzo ludzkiej. To przede wszystkim wielkie wyzwanie dla mediów, a pośrednio także dla nas wszystkich, którzy z nich korzystamy. To, że środki masowego przekazu miały odwagę podjąć temat śmierci, postrzegam jako bardzo cenne. Mówię tutaj o zwyczajnej, ludzkiej śmierci, która dotyka i boli, która nie jest tematem medialnym, nie sprzedaje się dobrze. Dziś często wręcz tak planuje się umieranie, aby go nie było widać. Ludzie chcą, by zapamiętano ich miłe, uśmiechnięte i możliwie bardzo młode twarze. Każdy chce ukryć to, co budzi lęk i cierpienie. Papież daje w tych dniach zupełnie inne świadectwo . Nie boi się pokazać twarzy naznaczonej cierpieniem, a świat z uwagą i ogromnym szacunkiem śledzi to, co dzieje się w Watykanie.
Myślę, że to, co przeżywamy teraz, jest możliwe dzięki całemu pontyfikatowi Jana Pawła II, który przez blisko dwadzieścia siedem lat zdobywał zaufanie świata, także ludzi niewierzących. Wydaje się, że jest to też
wspaniała papieska lekcja stawiania czoła lękom. Lęk przed śmiercią jest bowiem lękiem największym i ostatecznym. Właściwie wszyscy boimy się tytko jednego – śmierci. Śmierci fizycznej i śmierci społecznej – odrzucenia, kompromitacji, braku akceptacji.
Bogdan Białek: Zgadzam się, że to, czego jesteśmy świadkami, to najwspanialsze świadectwo, jak pozbywać się lęku. Ojciec Święty bez wątpienia bardzo cierpi, ale jego cierpienie pozbawione jest lęku, ponieważ Jan Paweł II to nie tylko człowiek głębokiej wiary, ale i zaufania. Natomiast polemizowałbym ze stwierdzeniem, że to, czego się wszyscy naprawdę boimy, to śmierć. W moim przekonaniu człowiek nie boi się śmierci, tylko kary. Brakuje nam ufności w to, co obiecuje Chrystus – w zmartwychwstanie i życie wieczne. W głębi duszy, serca i rozumu nie wierzymy w tę obietnicę i jednocześnie boimy się sądu Bożego i kary. Boimy się tego, co się z nami stanie, ponieważ postrzegamy nasze życie jako grzeszne i pełne upadków. Ojciec Święty uczy nas, jak pozbyć się lęku. Pokazuje najprostszą drogę, najlepsze lekarstwo -miłość. W jego nauczaniu wyraźne jest też przywiązanie do wizji Chrystusa jako lekarza, który uleczy każdą ranę.
Nakładem Wydawnictwa WAM ukazały się dwie książki dotyczące lęku: „ Oblicza lęku ” Fritza Reimanna – pozycja, można powiedzieć, naukowa, oraz „Jak uwolnić się od lęku ” — poradnik Wunibalda Mullera. Jakie mogą być pożytki płynące z lektury tego typu publikacji?
Józef Augustyn SJ: Korzyści z lektury na temat lęków są na pewno bardzo duże. Osobom borykającym się z tego typu problemami bardzo pomaga rozmowa z drugim człowiekiem, a lektura książek na ten temat jest także swego rodzaju rozmową. Pozwala ona – po pierwsze – uświadomić sobie, że się boimy, a po drugie – czego nasze lęki dotyczą. To jest istotne z tego względu, że człowiek potrafi wypracować doskonałe mechanizmy, które lęk ukryją. Pan redaktor jako psycholog może coś więcej powiedzieć na ten temat. Ja podam jedynie pewne przykłady tego typu mechanizmów, jak chociażby odurzanie lęków. Alkoholizm czy narkomania to wyraz lęku przed życiem, przed konfrontacją z innymi ludźmi, przed rozwiązywaniem trudnych spraw. Mechanizmem obronnym jest także wyrzucanie z pamięci rzeczy w jakiś sposób dla nas nieprzyjemnych, przykrych. Lękowi próbuje się również zaprzeczyć desperacką odwagą. Ludzie, zwłaszcza młodzi, by pokonać lęk, wmawiają sobie, że się nie boją. We Włoszech swego czasu popularne było wśród nastolatków zjeżdżanie na deskorolkach z górki tuż przed nadjeżdżającym samochodem. W Pol-
sce niedawno głośny był tragiczny wypadek dwóch nastolatków, którzy założyli się, kto później ściągnie głowę z szyn, kto później ucieknie przed nadjeżdżającym pociągiem. Obaj zginęli pod jego kołami.
Kiedy czytamy o lękach, uświadamiamy sobie, że je mamy i że nie są one takie straszne. Najgorsze są bowiem lęki nieuświadomione. Poza tym nie boimy się wszystkiego, a tylko niektórych rzeczy i określonych sytuacji. Bardzo cenne jest ustalenie, czego tak naprawdę się boimy. Myślę, że mniej byśmy się bali, gdybyśmy więcej, w sposób bezpośredni i odważny mówili o lękach. To w pewien sposób nas uzbraja, dodaje sił, by je pokonywać. Nie jesteśmy wówczas zupełnie bezbronni. Paradoksalnie – te zwyczajne, ludzkie lęki trzeba niejako oswoić, pokochać i nauczyć się z nimi żyć.
Co mówią statystyki? Jak wiele osób spośród nas stale doświadcza lęku?
Bogdan Białek: Nie mam zaufania do statystyk, ale mówi się, że 22 -25% populacji to ludzie, którzy stale doświadczają lęku. Znam też badania z 1997 roku przeprowadzone wśród młodzieży w wieku 11-16 lat, gdzie 97% dziewczynek i prawie 80% chłopców deklarowało stałe doświadczanie lęku.
Jednak każdy z nas tak czy inaczej boi się. Czy możemy z lęku wyciągnąć jakieś korzyści, czy jest możliwe, by lęk nas czegokolwiek nauczył?
Bogdan Białek: Zakładam (zresztą są koncepcje psychologiczne, które potwierdzają to moje prywatne przekonanie), że wszystko, co się nam przytrafia, czegokolwiek doświadczamy, ma swój cel. Lęk także pełni bardzo ważną funkcję psychologiczną. Od lęku w związku z tym nie należy uciekać, bo to jest trochę tak, jakbyśmy uciekali od siebie. Lęk jest wpisany w naszą egzystencję i spełnia określone zadania. Jednym z nich jest mobilizacja do działania. Istnieje pewne psychologiczne prawo, które mówi, że przeżywany łęk do pewnego stopnia powoduje, że jesteśmy sprawniejsi w jakimś zadaniu. Na przykład jeśli boimy się egzaminu, to lęk mobilizuje nas do nauki. Lęk ma też funkcję informacyjną. Mówi, że coś jest nie w porządku. Zanim u kilkumiesięcznych dzieci wystąpią ostre objawy infekcji w postaci podwyższonej temperatury czy zaczerwienionego gardła, pojawiają się be-hawioralne wskaźniki przeżywania niepokoju: dzieci są niespokojne, marudzą, płaczą… Podobnie może być w przypadku niektórych chorób kardiologicznych. Są takie zawały serca, które nie ujawniają się żadną dolegliwością fizyczną, tylko niezrozumiałym chwilowym doświadczeniem lęku. W tym przypadku jest on sygnałem, że coś złego dzieje się w organizmie.
Lęk może być też sygnałem innego typu. Myślę tu o czymś, co nazywamy przeczuciem. Często mamy przeczucie, że czegoś nie powinniśmy robić. Są to procesy nieświadome — intuicyjnie czujemy, że coś złego może się wydarzyć. To jest dobry łęk – ostrzega: nie rób tego, wycofaj się.