Józef Augustyn SJ: Lęk faktycznie zawsze ma jakiś ceł, jest pewnym znakiem dla nas i dla naszego otoczenia. Nie jest dobrze, kiedy człowiek nie boi się zupełnie niczego. Powiedziałbym nawet, że jest to sytuacja niebezpieczna. Świadczy o braku pewnych mechanizmów obronnych. Dobre wychowanie to także przekazanie sztuki bania się, uświadomienie, czego należy się bać, a czego nie.
Bogdan Białek: Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz: wszystkie emocje rodzą się w nas. Wszystko, czego człowiek doświadcza, przechodzi przez rozum. To oczywiście ma swoje dobre strony – rozum czą-sto przed czymś nas ostrzega. Nierzadko jednak dzieje się tak, że jakiemuś zdarzeniu czy przeżyciu zaczynamy nadawać większe znaczenie niż jest tego warte. Jeśli każdy z nas popatrzy na swoje dotychczasowe życie z dystansu, to na pewno w zupełnie innym świetle zobaczy wiele spraw, do których kiedyś przykładał ogromną wagę. Dziś pewnie o wielu z nich nawet nie pamiętamy. Rozum daje więc możliwość właściwego odczytania sygnału, jakim jest niepokój. Jeśli jednak nie potrafimy z tego skorzystać, staje się generatorem, który niepotrzebnie wyolbrzymia nasze przeżycia. Pożytek z lektury książek, o których mówiliśmy, polega też na tym, że ukazują nam, jaką siłę mamy we własnym rozumie.
W sytuacji lęku, zwłaszcza tego neurotycznego, nasz rozum najczęściej zostaje zablokowany. Konstruktywne myślenie staje się niemożliwe. W jaki sposób możemy sobie wówczas pomóc?
Józef Augustyn SJ: Mówiąc o lęku, werbalizując go. To, co jest wypowiedziane, ujawnione, przestaje być groźne. Myślę, że dzieci, nastolatki przeżywają wiele naprawdę dramatycznych sytuacji często tylko dlatego, że nie mają okazji powiedzieć, co leży im na sercu. Werbalizacja, o której mówię, to jakby opisanie lęku, pozwolenie, by padło na niego światło rozumu, także pochodzące od drugiego człowieka. To jest cenne z tego względu, że sami nie jesteśmy dobrymi sędziami w swoich sprawach. Przekonałem się o tym wielokrotnie jako kierownik duchowy. Myślę, że w naszym duszpasterstwie parafialnym brakuje możliwości wypowiedzenia tego, czego się boimy. Tu jest jeszcze wiele do zrobienia. Czasami księża zarzucają
wiernym, że kiedy mają problemy, szukają pomocy terapeutów i psychologów, natomiast nie przychodzą do swoich duszpasterzy. Jednak z drugiej strony, ksiądz w przeciętnej parafii rzadko ma czas, by z kimś spokojnie porozmawiać, wysłuchać jego problemów, obaw. Taka rozmowa wymaga czasu, ponieważ potrzebny jest klimat zaufania, którego nie stworzy się w ciągu pięciu minut. Tymczasem tylko w klimacie zaufania człowiek może wypowiedzieć swój strach, a pośpiech nie sprzyja zaufaniu. Nasza pomoc drugiemu człowiekowi winna polegać na tworzeniu klimatu, w którym mógłby wypowiedzieć swoje lęki. W ten sposób uruchamiamy rozum oświecony wiarą. Jest on jedynym lekarstwem na nasze lqki.
Bogdan Białek: Ojciec wspomniał o fundamentalnej rzeczy – o zaufaniu. Myślę, że podstawowym źródłem lęku jest także brak zaufania do siebie, swoich doświadczeń i emocji. Uczymy się tego już w dzieciństwie. Kiedy małe dziecko się wywróci i skaleczy kolano, słyszy: „Nie płacz, przecież to nie boli”. Dziecko odczuwa ból, a mama mówi, że tak nie jest. Przez to zaczynamy nie ufać temu, co czujemy, co w przyszłości może powodować brak zaufania do własnych wyborów. Jeśli nie mamy zaufania do siebie, trudno jest zaufać komuś innemu. A podstawowym lekarstwem na lęk jest właśnie zaufanie do siebie, do własnych uczuć i do kogoś, z kim możemy o lęku rozmawiać. To pomaga uwolnić się od lęku, zapanować nad nim.
A co pomaga obudzić w nas odwagę?
Bogdan Białek: Odwaga nie jest niedoświadczaniem lęku, a umiejętnością kontrolowania go. Opozycją do lęku nie jest ani odwaga, ani spokój, a na ogół szukamy właśnie spokoju. Ludzie, którzy się boją, często pracują od rana do nocy, organizują sobie wiele zajęć, szukaj ą mnóstwa bodźców. Wszystko po to, by nie pozwolić na pustkę, bo kiedy pojawia się pustka, odzywa się lęk. Ludzie stale doświadczający niepokoju są wiecznie aktywni, działają, spotykają się, rozmawiają, piszą, pracują… A prawda jest taka, że wszystko to jest ucieczką od lęku.
Tym, o co powinniśmy zadbać w opozycji do lęku, jest wolność. Tylko że my często po prostu boimy się wolności. Boimy się być ludźmi wolnymi. Paradoksalnie uwalnianie od lęku prowadzi nas do wolności, ale zbliżanie się do wolności powoduje coraz większy lęk. Być wolnym to duża sztuka. Być wolnym tak dalece, by zniknąć, by nie było mojego ja. W tym przypadku naszym nauczycielem także może być Jan Paweł II, który mówi – nie ma „mnie”, jest Chrystus.
1 Rozmowa zorganizowana przez Wydawnictwo WAM odbyła się 2 kwietnia 2005 roku w ramach XI Targów Wydawców Katolickich w Warszawie, na kilka godzin przed śmiercią Jana Pawła II.