Motywów takiego odczuwania może być wiele:
1. Tymoteusz przede wszystkim może wstydzić się Ewangelii, bo czuje się opuszczony przez Boga i wrzucony w różne kłopoty tak natury zewnętrznej jak i wewnętrznej. Mogą targać nim różne wątpliwości, szatan mógł to wykorzystywać, podsuwając, że Bóg o nim zapomniał, choć Tymoteusz oddał Mu się cały. Zły to istota rodząca tylko zamieszanie i podejrzliwość. Tymoteusz cierpi, czuje się upokorzony, źle ocenia same trudności i ich sens. W próbie i cierpieniu nie jest łatwo dostrzec łaskę, bo cierpienia zamyka.
2. Tymoteusz jest kuszony przez to, że widzi Ewangelię jako „dziwaczną”, w tym co dotyczy jej relacji do życia, proponowanych rozwiązań, co do samej jej logiki. Zuchwałość świata jest straszliwa, jego „wspaniałość” i ułuda są bardzo pociągające. Miasto Efez jest miastem wielokulturowym, złożonym, a Tymoteuszowi przyszło tutaj być pasterzem. Wydawać mu się mogło, że zasady Ewangelii nie mają prawie nic lub wręcz zupełnie nic wspólnego ze zwykłym, codziennym i „wielkim” życiem ludzi i miasta. Szatan podsuwa mu: widzisz twoje prace, wysiłki nie mają sensu, świat i tak idzie swoim torem. Nikt się nie liczy z tobą. Twoje wysiłki nie wnoszą zupełnie niczego w to, co naprawdę ważne w życiu. Człowiek w takiej sytuacji zamiast być dumnym z Ewangelii przeżywa zamieszanie, zakłopotanie, wątpliwości, choć jeszcze z drogi Ewangelii nie schodzi.
3. Może być onieśmielony następnie ze względu na wymagania, jakie stawia Ewangelia, ze względu na jej „słabość”, brak siły przebicia, np. w stosunku do świata ekonomii, wojska, polityki, mass-mediów itd.
Ewangelia, to głos na pustkowiu, wolimy przemawiać do oklaskujących nas tłumów, lub odejść, schować się, zająć się inną pracą nie porzucając zupełnie drogi Ewangelii. Rzadko mamy świadomość ogromu daru Bożego, jaki daje Słowo Pana.
Zapytajmy się siebie samych: kim jest dla mnie Pan Jezus, Jego Ewangelia, Jego Krzyż. Jak rozumiem Ewangelię, co realnie w moim przekonaniu wnosi Ona w życie ludzi, niewierzących, wyznawców innych religii, sekt, wielkich tego świata. Czy jestem przekonany o wielkiej wadze mego powołania i czy cieszę się nim na co dzień?
Paweł przestrzega przed „wstydzeniem się” Ewangelii! Apostoł jest bardzo jasny co do swojej sytuacji, w jakiej znalazł się, a która tak ściśle jest związana z głoszeniem Ewangelii.
W wierszu 1,15 z bólem stwierdza: „…odwrócili się ode mnie wszyscy…” Oznacza to, że ulegli pokusie wstydzenia się Ewangelii – wyjątek stanowi Onezyfor (1 , 16).
Paweł boi się, by i Tymoteusz nie uległ tej straszliwej i niebezpiecznej pokusie i nie zaczął się „wstydzić” Ewangelii.
Tak wyglądają zachęty, jakie Paweł kieruje do Tymoteusza. Ale jakie podaje rady, by nie żyć duchem bojaźni i lęku?
Podaje dwie zasady i jako uzupełnienie niejako dopowiada sugerując odniesienie wprost do swojej osoby.
1. Radzi przezwyciężać pokusę wstydu przede wszystkim pewnością, płynącą ze świadomości, że łaska Boża, której Pan nam udzielił, jest w nas. „Charyzmat Boży jest w Tobie”! Szatan od początku uderza w pewność, co do otrzymanej łaski, jest bowiem istotą rozsiewającą rakotwórcze wątpliwości. „Czy rzeczywiście Bóg powiedział….” (Rdz 3, 1b) odzywa się do pierwszych Rodziców, fałszując zarazem Słowo Boże skierowane do człowieka.
A czy masz powołanie, a czy powinieneś tutaj być, a czy naprawdę rozwiniesz się w takich warunkach, itd.? Bez pewności co do otrzymanego charyzmatu, nie można go rozpalić, rozwijać, nim żyć! Wątpiąc o wartości Ewangelii tu i teraz, na te czasy, nie da się chlubić, być z niej dumnym i w konsekwencji, głosić Ją i integrować własną osobowość!
Gdzie indziej Paweł woła: „Dostąpiwszy usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu uzyskaliśmy przez wiarę dostęp do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się także z ucisków…(Rz 5,2). W Ewangelii zawarta jest wielka wizja życia, Boża wizja życia, ciekawszej i prawdziwszej nie ma i nie będzie. My mamy Ją głęboko rozumieć, i z niej mamy się chlubić, gdyż daje nam najpełniejsze rozumienie tak obecnej chwili jak i przyszłości, którą my już przeżywamy w nadziei.
2. Jak to się dokonuje? Przezwyciężamy tę pokusę poprzez Moc , która pochodzi od Ducha. Pozwala nam ona iść przeciw słabości i przeciw małości, którą nosimy w naszych sercach, a Duch Jezusa Chrystusa objawia tę moc w mądrości, w rozeznaniu, w równowadze wewnętrznej, w wytrwałości, w służbie i poświęceniu. Zaznaczmy, że ta moc nie jest owocem pracy woli człowieka, jest ona darem Pana, Jego Ducha, który mieszka z naszych serach, na którą mamy się jedynie otworzyć i przyjąć ją.
3. Podaje także zachętę, jakby trzecią zasadę, natury bardzo praktycznej: „Nie wstydź się… ani mnie Jego więźnia”. Paweł też cierpi, jest w więzieniu, znosi trudy, a to z tego powodu, że odważnie głosi Ewangelię, więcej – jest z niej dumny. Patrząc na takiego Pawła, świadka Dobrej Nowiny, Tymoteuszowi łatwiej będzie znosić trudy i cierpienia związane z pasterzowaniem jako biskupa (1, 12).
Obecność drugiego człowieka, który jest przewodnikiem, wzorem, jest olbrzymim darem. To on wskazuje i przypomina, że coś jest możliwe, że droga, po której ja idę prowadzi do dobrego celu, bo ktoś inny wcześniej już ją przebył. Paweł więc jest tego głęboko świadomy i odwołuje się do tej zasady. Tymoteusz może przeżywać swoje obecne trudności i patrzeć w przyszłość w większym pokoju i nadziei. Ta nuta podejścia do pomocy drugiemu u św. Pawła ma jednak korzenie głębsze i dlatego jest ona tak wspaniała i wychowawcza, a mianowicie ma ona charakter chrystocentryczny. Ja nie błądzę – mówi niejako – bo idę za Tym, którego spotkałem pod Damaszkiem i który ustawicznie daje mi się poznać i moje małe „tak”, wypowiadam codzienności, nabiera autentycznej siły w Jego ustawicznym i totalnym „TAK”, jakie wypowiada Ojcu Jezus na Jego cześć i chwałę. Ale ten ważny aspekt zostawiamy na inne rozważania.
Środkiem, poprzez który najbardziej otrzymujemy moc Ducha jest modlitwa. Wejście więc w pewność wiary, powołania i powierzonej nam misji przechodzi więc przez modlitwę, która jednoczy nas z Tym, który posyła nam swego Ducha. Chrystus powiedział, że „bez Niego nic nie możemy” (J 15, 5), stąd nasza moc jest Jego mocą, a udziela nam jej poprzez Ducha, który dopełnia w nas wszelkiego uświęcenia i dalej prowadzi Jego zbawcze dzieło na świecie. Ożywienie naszego powołania, osobistych charyzmatów dokona się poprzez wchodzenie w relację z Bogiem, a droga modlitwy jest najbardziej osobistym i osobowym jej wyrazem i przeżywaniem. Rekolekcje ignacjańskie są jedną ze szkół, gdzie pełniej wchodzimy w ducha modlitwy i uczymy się jej wypróbowanej metody i praktyki.
[1] Komentarz do II Listu św. Pawła do Tymoteusza, wydanie włoskie, passim.