Adamie, gdzie jesteś?

 

Tak wołał Stwórca do pierwszego mężczyzny. A ponieważ imię było synonimem osoby, która je nosiła, dlatego dzisiaj tak można sparafrazować to pytanie: Mężczyzno, gdzie jesteś? W naszych czasach cierpimy bowiem na brak modelu męskości.

 

Zdaniem Stanisława Sławińskiego, wybitnego pedagoga, wzorzec współczesnej kobiety został wypaczony, zaś wzorzec współczesnego mężczyzny w ogóle nie istnieje. Chciałoby się powiedzieć, że wręcz poniżono męskość, redukując ją do sfery seksualnej i do stosowania przemocy.

 

Sam mężczyzna pogubił się we współczesności: w agresji skrajnych ruchów feministycznych, w postawach niechęci ze strony najbliższych, w brutalnej walce o miejsce pracy. Na Zachodzie i w Polsce wiele się mówi i pisze na temat kobiety. Natomiast publikacje dotyczące mężczyzny – męża, ojca – są ogólnie mówiąc skąpe. Mężczyzna paradoksalnie nadal pozostaje istotą nieznaną, niedocenioną, a niekiedy wręcz odrzuconą, zwłaszcza przez najbliższe mu osoby: żonę i dzieci. Smutnym i brzemiennym w konsekwencje zjawiskiem naszych czasów jest nieobecność ojca w rodzinie.

 

Brak ten obejmuje różnorodne sytuacje: odrzucenie przez kobietę biologicznego ojca dziecka; śmierć w czasie wojny, w wypadku czy na skutek choroby; długoletnia praca daleko od domu; rozpad małżeństwa. Jednakże brak ojca w sensie psychologicznym może występować także w sytuacji, gdy jest on fizycznie obecny w domu, ale nie podejmuje swoich obowiązków, zwłaszcza w zakresie wychowania dzieci. Brak zaangażowania, autorytetu, a może i kompetencji, mężczyzna najczęściej usprawiedliwia brakiem czasu.

Nie można jednak zapominać o drugiej stronie problemu. Wbrew pozorom w ciągu wieków sytuacja mężczyzny niewiele się zmieniła. Od początku dziejów jego zadaniem i obowiązkiem jest utrzymanie rodziny i ciężka praca. Mężczyzna na pozór twardy, „nieokrzesany”, starannie kryjący swe uczucia, równocześnie jest bardzo wrażliwy na odruch uczucia ze strony żony, gdy wraca zmęczony do domu, na odrobinę serca ze strony dziecka.

 

Nie tylko Adamowi była potrzebna pomoc. Był on zresztą w sytuacji uprzywilejowanej, w warunkach rajskich. Dzisiejszy mężczyzna żyje w twardej rzeczywistości, z piętnem grzechu pierworodnego. Pomóc mu może – według mądrego zamysłu Stwórcy – miłość i wierność żony, jej zainteresowanie jego sprawami, problemami, a także szacunek i miłość ze strony dzieci.

 

Zagrożone ojcostwo

 

Brak stabilnego wzorca utrudnia mężczyźnie zrozumienie sensu swojej płciowości, w konsekwencji utrudnia mu także zrozumienie i realizację istotnych zadań w małżeństwie i rodzinie. To tylko jedna z przyczyn. Wiele zamętu spowodowała teoria Zygmunta Freuda, odrzucającego pojęcie Boga jako ojca i twierdzącego, że aby stać się dorosłym i samodzielnym, trzeba „zabić ojca”, czyli odciąć się od ojcowskich wpływów w sferze wychowania . Na dodatek skrajne ruchy feministyczne z ogromną agresją zaatakowały mężczyznę, podważając jego rolę w rodzinie i społeczeństwie.

 

Głosząc wyzwolenie kobiety ze wszelkich norm i obowiązków, usunęły w cień, a niekiedy zupełnie przekreśliły funkcje mężczyzny, nawet w zakresie najbardziej dotąd ewidentnym: biologicznym i prokreacyjnym. Coraz więcej kobiet samotnie wychowuje dziecko, i to nie tylko z powodu rozpadu małżeństwa, ale ponieważ potrzebowały mężczyzny jedynie do poczęcia dziecka, z góry wykreślając go z orbity swojej dalszej egzystencji.

 

 

Podważeniem sensu ojcostwa (ale także i macierzyństwa) jest rozwój tak zwanych wolnych związków czy też małżeństw na próbę, a nawet prawna legalizacja związków homoseksualnych. W ramach walki z nierównym traktowaniem kobiety wprowadzono do praktyki sądowniczej wyraźną dyskryminację mężczyzny, zwłaszcza ojca.

 

Prawidłowe spełnianie roli męża i ojca utrudniają też stereotypy funkcjonujące w społeczeństwie oraz swoista ideologia. Przykładem takich stereotypów może być twierdzenie, że dobrym ojcem jest ten, kto się nie upija i przynosi dużo pieniędzy do domu. Zgodnie z nim, w obliczu klęski bezrobocia w Polsce, miliony mężczyzn nie mają szansy bycia dobrym ojcem.