Drugim ważnym kryzysem z punktu duchowego jest kryzys wieku średniego. Ojcowie Pustyni nazywali go demonem pory południowej, lub acedią. Demon południa dotykał mnichów, gdy niebo było w zenicie. O dwunastej w południe rozpoczyna się zachód. Jest on przestawieniem wartości i ideałów poranka. Słonce robi się niekonsekwentne. Jest tak, jak gdyby wycofywało promienie. Jasność i ciepło zmniejszają się, aż do zupełnego wygaśnięcia (C. G. Jung). Kryzys połowy dnia jest odbiciem kryzysu połowy życia.   Charakteryzuje go: zmęczenie, znużenie, smutek, niezaspokojenie, brak stabilności, gorycz, bezsenność, aktywizm, poczucie pustki, utrata chęci życia… (Jan Klimak).

Kryzys wieku średniego związany ze świadomością popołudnia, podobnie jak kryzys tożsamości, charakteryzuje się negacją dotychczasowych wartości duchowych i pragnieniem poszukiwań nowych. Wzrasta zainteresowanie innymi religiami i filozofiami, np. Wschodu czy New Age, kwestionuje się dotychczasowe autorytety, a szczególnie dogmaty i wymiar hierarchiczny Kościoła.

Z drugiej strony ten okres jest szczególnie owocny z punktu duchowego. Duchowa noc wyraża się przez potrzebę interioryzacji, oderwania się, potrzebę wolności, miłości, kreatywności, przekroczenia siebie. Porzuca się siebie, by spotkać się z drugim człowiekiem. Przejawem nocy jest pragnienie kochania i bycia kochanym (J. Gautier). Kryzys wieku średniego mobilizuje do nowych poszukiwań duchowych, rodzi pragnienie wiary dojrzałej, rozumnej, wewnętrznej, opartej na świadomym wyborze. Osoby dotknięte kryzysem odkrywają na nowo potrzebę i sens głębokiej modlitwy i sakramentów, interioryzują dotychczasowe formy wiary, podejmują praktyki zaniechane od młodości, poszukują osobistej relacji z Bogiem. Paul Ricoeur nazywa ten czas okresem drugiej prostoty. Noc duchowa może się wówczas zamienić w noc mistyczną (J. Gautier). I może mają rację niektórzy mistrzowie życia duchowego, którzy uważają, że głębokie życie wewnętrzne zaczyna się dopiero po pięćdziesiątce. 

Kryzysy duchowe są zawsze sygnałem ostrzegawczym, prowokującym do zatrzymania i podjęcia refleksji. Pewne wartości wymagają korekt, przepracowania, zmiany, nowego ukierunkowania, konfrontacji, ponownego nadania sensu… W rozwoju duchowym kryzys wskazuje na stagnację, rutynę, przeciętność. I stanowi wskazówkę do podjęcia dalszej pracy.

Dzięki kryzysowi dotykamy dna, by następnie odbić się i wspiąć wyżej. Jest jakby duchową trampoliną. Trafnie tę rzeczywistość oddaje mądrość Chasydów: Kabała poucza nas, w alegoryczny sposób, że istnieje pięćdziesiąt bram świętości w górze i pięćdziesiąt bram nieczystości w dole. Jeśli jakiś bezbożnik dotrze aż do ostatniej bramy nieczystości, i tam okaże szczerą skruchę, zostaje wyniesiony do odpowiedniej bramy świętości na górze. Im niżej ktoś upadł, tym wyżej wznosi się przez skruchę. Kryzys sprawia, że dotykając dna, nocy ciemnej, pragniemy iść dalej, wyżej, w głąb siebie. Tak było np. w życiu św. Piotra. Dopiero gdy zdradził Jezusa, przestał liczyć na siebie, mógł na nowo przebudować życie, oprzeć je na nowych wartościach, na Jezusie.

Kryzys duchowy może być szansą i otwarciem oczu na wiele spraw, które w dotychczasowym życiu pozostawały niezauważalne albo były traktowane marginalnie. Dlatego stanowi silny bodziec rozwoju duchowego. Wprawdzie jest formą dezintegracji dotychczasowego życia; ale może stać się dezintegracją pozytywną, czyli prowadzić do przebudowy życia i wartości i odnowy ducha.