Święty Ignacy Loyola (1491-1556) głęboko doświadczył Bożej miłości i doskonale na nią odpowiedział, co potwierdził Kościół w aktach beatyfikacji (3 grudnia 1609 roku) i kanonizacji (12 marca 1622 roku). Kiedy odchodził z tego świata do domu Ojca czterysta pięćdziesiąt lat temu, w Duchu Świętym mógł „we wszystkim miłować […] Boski Majestat i służyć Mu” (ĆD 233). Całkowite i pełne zjednoczenie Ignacego z Bogiem poprzedzały różne etapy tej pięknej przyjaźni. Możemy je podzielić na trzy zasadnicze okresy. Pierwszy, trwający około trzydziestu lat, obejmuje tak zwane życie światowe – od narodzenia Ignacego aż do jego nawrócenia. Drugi okres, około osiemnastu lat, to czas przemiany duchowej – od nawrócenia do oddania się do dyspozycji papieża Pawła III w Rzymie. Trzeci zaś, około siedemnastu lat, to czas Towarzystwa Jezusowego – od decyzji założenia zakonu do śmierci Ignacego w Rzymie 31 lipca 1556 roku.

Życie światowe (1491-1521)

Bóg Stwórca sprawił w swojej odwiecznej miłości, że w październiku 1491 roku w Loyoli, w baskijskiej prowincji Guipuzcoa, przyszedł na świat Inigo – trzynaste i ostatnie dziecko Beltrana Yaneza de Loyola i Marii Sanchez de Licona, należących do jednego z najznakomitszych baskijskich rodów szlacheckich. Nikomu nie przeszło wtedy przez myśl, że oto urodził się przyszły autor książeczki Ćwiczeń duchownych, założyciel nowego zakonu apostolskiego oraz święty patron wszystkich ćwiczeń duchowych i rekolekcji.
Pan Bóg, powołując Iniga do życia, obdarzył go szczególną łaską dobrych rodziców, nie tylko szlachetnie urodzonych, należących do arystokracji (Parientes mayores), ale nade wszystko głęboko wierzących. To było bodaj pierwsze na tym świecie, pośrednie spotkanie Iniga z Bogiem żywym. Właśnie rodzice, przyjmując Boży dar jego życia, prosili też Kościół o chrzest dla niego, przez który został wszczepiony w mistyczne Ciało Chrystusa – Początek i Koniec każdej drogi świętości. Matka Iniga zmarła na tyle wcześnie, że nie zachował w pamięci nawet rysów jej twarzy, zaś ojciec zmarł, gdy Inigo miał lat piętnaście, w marcu 1506 roku.
Pierwsze kilkanaście lata życia, spędzone wśród pięknych górzystych krajobrazów, bujnych lasów, szumu rzeki Uroli i w towarzystwie chłopskich dzieci, były dla Iniga czasem dobrego wychowania chrześcijańskiego, które później stało się podstawą do osobistego przeżywania coraz głębszej więzi z Jezusem. W tym czasie Inigo poznawał podstawowe prawdy wiary Kościoła katolickiego i uczył się pięknego patriotyzmu, tak bardzo charakterystycznego dla rodu Loyolów. To dzięki wychowaniu w wierze po latach, w obliczu śmiertelnej walki z wrogiem, że „wyspowiadał się z grzechów przed jednym ze swych towarzyszy broni” (OP 1) bo tak czynili wówczas pobożni rycerze, gdy nie było kapłana; zdecydowanie bronił też czci Matki Najświętszej. Z kolei gorliwy patriotyzm nakazywał mu później bronić twierdzy Pampeluny w walce przeciwko Francuzom, choć, jak sam opowiada po latach, „wszyscy jego towarzysze widząc jasno, że nie potrafią się obronić, byli zdania, że trzeba się poddać”. Lecz Inigo „przytoczył tyle racji alkadowi [burmistrzowi], iż zdołał go przekonać i skłonić do obrony – wbrew opinii oficerów, których także do odwagi zachęcił swoim zapałem i energią” (OP 1).
W okresie dzieciństwa i wczesnej młodości Iniga kształtowały nie tylko cnoty jego najbliższych, wpływały na niego także próżna sława światowa, żądza zaszczytów, namiętności, a nawet pycha. Jego pogoń za marnościami tego świata, próżnością i sławą pogłębiały się aż do trzydziestego roku życia. Zamiast życia w stanie duchownym, do którego przeznaczyła go rodzina, wybrał sławę rycerską. Po śmierci ojca udał się do Areyalo, na dwór książęcy Juana Yelaząueza de Cuellar, wielkiego skarbnika króla Kastylii, gdzie spędził kolejnych jedenaście lat. Także ten okres miał duży wpływ na kształtowanie się osobowości młodego Iniga oraz na dalszą jego więź z Bogiem i bliźnimi. Jak zauważa wybitny biograf życia św. Ignacego Loyoli, Pedro de Leturia, „wówczas krystalizowała się w jego duszy głębia uprzejmości i dworskiej elegancji, która została zainicjowana już w rodzinnym zamku. Oczyszczona [po nawróceniu] z wszelkich światowych naleciałości, wyraźnie uwidacznia się potem w jego listach do księcia Gandii, króla Jana III oraz biskupów i książąt całej Europy”. Wtedy nawet nie przypuszczał, że Bóg wykorzysta to kiedyś do prowadzenia głębokich rozmów z innymi i okazywania wielkiego taktu dla zdobycia dusz. W tym czasie uczył się życia arystokratycznego, dobrych manier i szlachetnej elegancji, ale także zabiegał o sprawy tego świata i jego próżną chwałę. Marzył o wielkiej sławie rycerskiej, o romantycznym zdobyciu serca wybranki, którą okazała się wnuczka Izabeli Kastylijskiej, infantka Hiszpanii, najmłodsza siostra cesarza Karola Y, donia Katarzyna, młodziutka córka Filipa Pięknego i Joanny Szalonej. Robił wszystko, aby cel ten osiągnąć. We wszystkich sprawach mierzył bardzo wysoko. Po latach Pan Bóg przemienił tę postawę w duchowe pragnienie „więcej” (magis).
Jeden z pierwszych kryzysów w życiu Iniga pojawił się wówczas, gdy umarł pan dworu, na którym służył. Jego przyszłość stanęła wówczas pod znakiem zapytania. Postanowił jednak dalej podążać za sławą światową i, po śmierci Juana Yelaząueza de Cuellar (12 sierpnia 1517 roku), opuścił Areyalo, aby udać się na służbę dworską księcia Najery i wicekróla Nawarry Antoniego Manriąue de Lara, gdzie spędził cztery lata. Tam, jak podaje jego pierwszy biograf ojciec Piotr Ribadeneira, „elegancki i wesoły młodzieniec, który lubił piękne stroje i dobre życie”, oddał się „grom, kobietom, pojedynkom i broni”. Ojciec Jan de Polanco, sekretarz Ignacego Loyoli, w czasach gdy Ignacy był generałem Towarzystwa Jezusowego, komentując dworskie życie młodego Iniga, zauważył, że „chociaż był on przywiązany do religii, nie żył według zasad wiary i nie powstrzymywał się od grzechów. Szczególnie zaś oddawał się grom hazardowym, miłostkom i pojedynkom”. Niewątpliwie był to trudny etap jego życia z Bogiem. Pod koniec życia sam wyznał, że przez wiele lat „był człowiekiem oddanym marnościom tego świata. Szczególniejsze upodobania znajdował w ćwiczeniach rycerskich, żywiąc wielkie i próżne pragnienie zdobycia sobie sławy” (OP 1). Bóg jednak nigdy go nie opuścił.
Ważnym etapem przyjaźni Ignacego z Bogiem była bitwa Hiszpanów z Francuzami w Pampelunie. W tej nierównej walce Inigo López de Loyola, kierujący oddziałem wojsk hiszpańskich, trafiony został kulą armatnią, która „ugodziła go w nogę i zdruzgotała ją zupełnie. A ponieważ kula przeszła mu pomiędzy nogami, więc i druga noga była też ciężko zraniona” (OP 1). miało to miejsce 20 maja 1521 roku. Dzień ten był początkiem prawdziwego nawrócenia Iniga. Ciężko ranny, po kilkunastu dniach od wypadku, został przywieziony do rodzinnej Loyoli, gdzie lekarze orzekli, iż trzeba ponownie złamać nogę, by kości dobrze złożyć. Po operacji „stan jego zdrowia pogarszał się coraz bardziej. Nie mógł już jeść i pojawiły się inne oznaki zbliżającej się śmierci. Tak nadszedł dzień św. Jana [Chrzciciela], a lekarze nie mieli już wielkiej nadziei ocalenia go. Poradzono mu zatem, by się wyspowiadał. Przyjął więc ostatnie sakramenty w wigilię świętych [Apostołów] Piotra i Pawła. Lekarze orzekli, że jeśli do północy nie poczuje się lepiej, można go uważać za straconego. Chory miał [zawsze] nabożeństwo do św. Piotra i spodobało się Panu naszemu sprawić, że o północy zaczął się czuć lepiej. Poprawa zdrowia była tak szybka, że już po kilku dniach uznano, iż nie grozi mu niebezpieczeństwo śmierci” (OP 3). Był to czas jego wielkiej udręki, bo wiedział, że już nigdy nie będzie sławnym rycerzem i dworzaninem; wszystkie jego plany życiowe legły w gruzach. Czuł się tak, jakby pogruchotano mu życie. Z drugiej strony, był to początek otwierania się na cudowne Boże działanie; początek coraz głębszej wiary i żywego, egzystencjalnego zjednoczenia z Bogiem w Jezusie.