Różne uśmiechy
W zasadzie można by zakończyć ten tekst tak optymistycznie. Ale pozostają pewne wątpliwości. Przecież bywa śmiech naprawdę szyderczy. Bywa, że ktoś śmieje się z czyjegoś wypadku. Zatem nie zawsze śmiech oznacza radość. Czy więc uśmiech Sary był radosny? Tak do końca nie wiemy. Ale trudno posądzić ją o chęć szydzenia z Pana Boga. Nie miała powodów do jakiejś szczególnej złośliwości, chyba nie chodziło też o jakieś naśmiewanie się ze starości Abrahama i swojej własnej przy okazji. Abraham wiele razy okazywał jej ogromną miłość mimo jej bezpłodności. Być może była zirytowana tym, że nie mieli dzieci. Historia z Hagar potwierdzałaby to. Raczej była zła na siebie. Tym bardziej jej śmiech wypływał i z pogody ducha, jaką daje dystans do własnych problemów (myślę, że zamartwianie się bezpłodnością odeszło już gdzieś na daleki plan), i z tego, że powrót do tego problemu nastąpił w zupełnie nowej perspektywie – wspaniałej obietnicy Pana. To już nie było ciągłe bezproduktywne zamartwianie się.
Wszystko co już zostało pogrzebane i przebolałe, co już oddaliła “żałoba”, na co można było spojrzeć z łagodnością, jaką daje dojrzała starość, teraz staje się znów aktualne, niespodziewanie możliwe. Ta nagła zmiana perspektywy jest dość komiczna. Taka nadzieja na małżeńskie igraszki między staruszkami budzi wesołość. Byłoby to jednak raczej żałosne, gdyby nie Bóg. Ta cała odmiana, to przecież wynik Jego interwencji. Gdyby zapowiedź o dziecku za rok wyszła od zwykłego człowieka, mogłaby wzbudzić w Sarze złośliwe prychnięcie człowieka obrażonego kpiną nie na miejscu. Natomiast śmiech mógł się narodzić u kogoś, kto jednak, mimo wszystko, ufa Bożym obietnicom.
Tak też jest i z nami. Do śmiechu z żartów na temat naszego życia jesteśmy skłonni tylko wtedy, gdy jeszcze jest jakaś nadzieja.
To chyba ciekawe kryterium. Śmiech. Jest zrozumiały, gdy wydarzy się coś dla nas korzystnego, gdy coś wygramy. Natomiast śmiech z czegoś, co może być poczytane za złośliwy żart wobec nas, jest świadectwem nie byle jakiego wnętrza. Wiedzą to ci, którzy próbowali pocieszyć kogoś po stracie najbliższych lub po powodzi zabierającej cały dobytek. Ludzie różnie reagują na sugestie, że będzie dobrze.
Ogniki w oczach
Warto chyba też zatrzymać się nad tym, że Sara uśmiecha się, myśląc o seksie z mężem, a nie o ciąży. Jest to dla komentatorów na tyle wstydliwe, że np. okołobiblijne legendy żydowskie wkładają w usta Sary takie słowa: Czy to możliwe, aby to łono wydało jeszcze na świat dziecko, by te wysuszone piersi mogły je nakarmić? A nawet gdybym mogła nosić w sobie dziecko, czyż pan mój Abraham, nie jest za stary? (Luis Ginzberg, Legendy żydowskie, Warszawa 1997, s. 129). Natomiast według Biblii Sara, uśmiechając się, myśli: Teraz, gdy przekwitłam, mam doznawać rozkoszy, i mój stary mąż? (Rdz 18, 12). Myślenie o seksie jest wstydliwe i dlatego wywołuje wesołość. Ileż żartów dotyka tej sfery! Być może w oczach Sary zapaliły się wtedy figlarne ogniki. Była niezwykle piękną kobietą, nawet w swojej starości. Faktem jest, iż Boża obietnica wywołująca wesołość u tej kobiety była związana z perspektywą przeżyć erotycznych. I ona wyraźnie to zauważyła. Perspektywa przyjemności, a może więcej, po prostu bliskości fizycznej z mężem, której nic nie może zastąpić, wywołała w niej wesołość. Trochę się jej przeraziła, ale Pan nie pozwolił jej wyprzeć się tego śmiechu.