Jezus Mistrzem obojętności

Kluczowym punktem doświadczenia duchowego, określanego mianem obojętności ignacjańskiej, jest nasza więź z Jezusem Chrystusem. Ćwiczenia duchowne to szkoła, która pomaga nam Go odkryć, poznać dogłębnie, by utożsamić się z Jego osobą i posłannictwem, by naśladować Go jako Mistrza obojętności, który przyszedł na świat, aby spełnić wolę swego Ojca. Zaproszenie Jezusa do pójścia za Nim zmienia radykalnie życie człowieka. Powinien on zostawić wszystko, co posiada: swój sposób życia, myślenia, projektowania przyszłości. Jezus nie zaprasza do przyjęcia jakiejś doktryny, ale do wspólnoty życia z sobą. Czyni to z własnej inicjatywy, szanując wolność człowieka. Zaproszony powinien się „nauczyć” osoby Jezusa Chrystusa, odkryć Go, przyjąć w swoim życiu. Jest zaproszony do komunii życia i śmierci ze swym Mistrzem, aby powierzyć się Mu bezwarunkowo i zintegrować w swoich postawach najgłębsze postawy Syna Bożego.

Naśladowanie Chrystusa zakłada, że chcemy stanowić z Nim jedno. Oznacza, że powinniśmy włączyć się w dynamizm Jego miłości – miłować tak, jak On sam nas umiłował. Winniśmy naśladować Jego zaparcie się siebie, Jego pokorę i mieć te same uczucia, to samo serce. To dążenie niech was ożywia; ono też [było] w Chrystusie Jezusie. On to […] ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi.
A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej
(Flp 2, 5-8). Być obojętnym, to żyć w przyjaźni z Chrystusem, przyjąć Jego sposób patrzenia na rzeczywistość i na ludzi, Jego sposób oceny wydarzeń i działania. Wtedy możemy powiedzieć za św. Pawłem: z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2, 19-20).

Dynamizm zawarty w procesie stawania się obojętnym nie zatrzymuje się na „drugim stopniu pokory”, to znaczy miłości Boga, powierzenia się Mu, kiedy „doszedłem do takiego usposobienia, że już nie chcę ani nie skłaniam się bardziej do posiadania bogactwa niż ubóstwa, do szukania bardziej zaszczytów niż wzgardy, do pragnienia życia długiego raczej niż krótkiego, byleby to w jednakowy sposób służyło Bogu, naszemu Panu i zbawieniu mojej duszy” (Ćd 166). Doświadczenie dojrzałego utożsamienia się z Chrystusem prowadzi do czegoś więcej – do całkowitego przyjęcia Jego losu, tego wszystkiego, co w Jego życiu i posłannictwie najtrudniejsze. Prowadzi do pragnienia i wyboru „raczej ubóstwa z Chrystusem ubogim niż bogactwa, raczej zniewagi z Chrystusem pełnym zniewag niż zaszczytów i do pragnienia, by mnie uważano raczej za obłąkanego i głupca dla Chrystusa, którego wcześniej za takiego uważano, niż za mądrego i roztropnego na tym świecie” (Ćd 167). Ten „trzeci stopień pokory” nie mieści się w porządku ludzkiej logiki, lecz w porządku miłości jako odpowiedź na zaproszenie: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16, 24).

W świetle naszych relacji z Chrystusem i związanych z nią wymagań widzimy, że postawa obojętności to nie postawa wyrachowania. Jest to konkretne i osobiste doświadczenie życia w przyjaźni z Panem w odpowiedzi na Jego wezwanie. Zakłada hojność serca oraz zdolność do zapominania o sobie, do „wyjścia” z siebie, by spotykać Boga we wszystkich rzeczach i widzieć całą rzeczywistość w Bogu. Wzrastanie w ignacjańskiej obojętności to stały proces. Trzeba pogłębiać duchową wrażliwość, wewnętrzną przejrzystość i czystość serca, by ukształtować w sobie głęboką postawę obojętności. To długi i niełatwy proces, którego dojrzałym owocem jest postawa nieobojętności – żarliwej miłości, kiedy utożsamiamy się ściśle z Chrystusem i wybieramy Jego drogę ubóstwa i krzyża.

Jak być dzisiaj obojętnym

Jaki sens ma mówienie współczesnemu człowiekowi o obojętności ignacjańskiej? Zdajemy sobie sprawę, że dla wielu ludzi, również tak zwanych wierzących, jest to temat abstrakcyjny, nie z tej ziemi. Przypatrując się ogólnym trendom panującym w dzisiejszym świecie, musimy przyznać, że zmierzają one w kierunku przeciwnym do tego, co proponują Ćwiczenia duchowne św. Ignacego jako ideał życia. Spotykamy się dziś z radykalnymi formami negacji rzeczywistości Bożej i ludzkiej, przedstawionej w Zasadzie i Fundamencie oraz w całej strukturze Ćwiczeń.

Mentalność znacznej części ludzi naznaczona jest dzisiaj sekularyzmem, czyli takim stylem życia, jakby Bóg nie istniał. Towarzyszy temu obojętność religijna, która oczywiście nie ma nic wspólnego z obojętnością ignacjańską. Ten fenomen odsłania zanik wrażliwości duchowej u wielu ludzi nam współczesnych. Mentalność konsumpcjonistyczna – inny znak epoki – z pewnością nie pomaga człowiekowi nabrać dystansu do rzeczy, uzyskać wewnętrzną równowagę i wolność, aby wybrać to, co bardziej pomaga w osiągnięciu ostatecznego celu.

Z drugiej strony, dostrzegamy w wielu częściach świata obszary nędzy i niesprawiedliwości, obrażających godność osoby ludzkiej i będących owocem egoizmu, braku obojętności opływających we wszystko ludzi wobec dóbr, które zdobyli i które stały się dla nich celem samym w sobie. Są i tacy, dla których cel życia stanowi zdobycie władzy, prestiżu i zaszczytów. Ich „nieobojętność” staje się źródłem niesprawiedliwości, łamania więzi społecznych, rozbijania wspólnoty i zaniku autentycznych relacji interpersonalnych.

Już to pobieżne wyliczenie niektórych problemów współczesnego świata przekonuje nas o ważności prawd o Bogu i człowieku, zapisanych w Fundamencie Ćwiczeń. Codzienna rzeczywistość potwierdza intuicje św. Ignacego i aktualność jego metody prowadzenia człowieka do Boga. W tej metodzie nasza „obojętność” odgrywa rolę kluczową.

Życie Duchowe