Reklama

Pokora nie jest cnotą, którą możemy osiągnąć – jest ona wyrazem doświadczenia Boga i istoty naszej własnej osobowości oraz zdolnością zniżenia się do własnego humus, do własnej ziemskości. Dogłębne poznanie naszej przyziemności zaprowadzi nas do poczucia humoru.

 

Jednym z najważniejszych aspektów pokory jest umiejętność traktowania świata, nas samych i otaczającej nas rzeczywistości ze spokojem i humorem. Pokora oznacza także zgodę na niepowodzenia życiowe, które mogą spowodować, iż pewnego dnia odniesiemy wrażenie, że nasze życie zostało rozbite na kawałki, a mimo to jesteśmy otwarci na Boga. Jeśli pogodzimy się z tym, iż droga pokory jest drogą wiodącą nas ku Bogu, przestaniemy buntować się nieustannie przeciwko naszej naturze i potrafimy zrezygnować z próżnych wysiłków, mających na celu ulepszenie naszej osoby. W swojej pracy duszpasterskiej często spotykam ludzi przeświadczonych o tym, że muszą walczyć ze swymi błędami, że muszą stać się silniejsi niż są, że muszą osiągnąć taki stan, w którym będą mogli całkowicie polegać na sobie. I zazwyczaj ludzie ci są niezmiernie rozczarowani, gdy się okazuje, że mimo wszystko nadal są osobami delikatnymi i wrażliwymi. Niepowodzenia naszych wysiłków zmierzających do poczucia spokoju i bezpieczeństwa, pewności siebie i siły mogą otworzyć nas na Boga prawdziwego.

 

Obojętna i pozbawiona wrażliwości postawa życiowa nie jest dobra – łatwiej nam będzie stać się bardziej ludzkimi wtedy, kiedy pogodzimy się z faktem, że jesteśmy poranionymi wewnętrznie, wrażliwymi, spragnionymi miłości, zależnymi od pochwał i nagan dziećmi. Nawiązywanie prawdziwie intensywnych kontaktów z naszymi bliźnimi też będzie wówczas łatwiejsze niż wtedy, kiedy sami będziemy sobie radzić z wszelkimi naszymi problemami. I łatwiej też nam przyjdzie pojąć więcej z istoty Boga niż wtedy, gdy osiągniemy wymarzony ideał.

 

Duchowość, która kieruje się uczuciem pokory, nie doprowadzi nas wcale do postawy człowieka przesadnie się poniżającego i przepraszającego za to, że w ogóle przyszedł na świat. Pokora doprowadzi nas raczej do wewnętrznej szczerości, do uczucia spokoju i do poczucia humoru. W tym ostatnim zawarta jest wiedza o tym, iż wszystko co przynależy do istoty naszej osoby, ma prawo do niej przynależeć, że stworzeni zostaliśmy z gliny, i dlatego nie powinniśmy się cofać przed niczym, co ziemskie. W poczuciu humoru zawarta jest zgoda na nasze człowieczeństwo, na naszą ziemską istotę i na nasze słabości. W poczuciu humoru zawarta jest także zgoda na to, że jestem taki, jaki jestem. Socjolog P. L. Berger nazywa poczucie humoru „znakiem transcendencji”. Dzięki tej zdolności możemy pokonywać trudne sytuacje życiowe i panować nad nimi naszym duchem, godząc się na to, co nas spotyka i relatywizując to dzięki wierze w Boga. Podczas gdy poczucie humoru akceptuje w ten sposób naszą rzeczywistość i przemienia ją idealizm stać się może dla nas ucieczką przed tym co nas dotyczy. Ponieważ nie jesteśmy takimi, jakimi byśmy chętnie byli, uciekamy we wzniosłe ideały i tworzymy na temat życia duchowego teorie, które nie mają nic wspólnego z naszą rzeczywistością.

 

Heinrich Lützeler twierdzi, iż poczucie humoru obnaża: „Najbardziej znaczące dzieła komiczne takich autorów jak Arystofanes, Szekspir, Cervantes, Moliére świadczą o tym, iż byli oni realistami, i nic co ludzkie nie było im obce. Z ich utworów wyłania się wszystko to, co dla człowieka najbardziej typowe”. Dzięki humorowi obnażamy przede wszystkim samych siebie, co prowadzi do tego, iż uwalniamy się od uciążliwego odczuwania swej osoby jako monumentu. Dzięki poczuciu humoru   odnajdujemy odpowiednią miarę i uwalniamy się od wszelkiego patosu, którym się tak chętnie nadymamy. „Człowiek, który ze śmiechem przygląda się własnym błędom i który ze śmiechem boryka się z głuchą materią, wyraźnie dostrzega niedoskonałość tego świata, a jednak nie popada z tego powodu w rozpacz, nie buntuje się i nie zrzędzi. Kochając mimo wszystko tę naszą piękną ziemię, jest uduchowiony tajemnym przekonaniem, że to, co nieskończone, jest jednak określone jakimś porządkiem”. „Poczucie humoru jest zrośnięte z ziemską niedoskonałością i wyrasta z miłości do świata. Dostrzega i to co małe, i to co duże. Jest wystarczająco wolne, by nie złościć się z powodu spraw nieistotnych. Mniemanie, iż nasze uporczywe błądzenie po bezdrożach mogłoby przeszkodzić w realizacji Wielkiego Planu, dowodzi małej wiary! Nie należy niczego traktować zbyt poważnie, gdyż tylko wtedy będziemy mogli odpowiedzieć na to, co nam niebo zsyła, w sposób, w jaki Bóg tego pragnie: spokojni, w naszych sercach weseli, i bezgranicznie ufający”. Ostatecznie poczucie humoru nie jest sprawą charakteru, lecz wiary. Człowiek obdarzony humorem zgadza się na swój los, „mając pewność, iż nawet ludzka marność podtrzymywana jest wolą Boga i przeniknięta Jego miłością”. Podstawowe pojęcia określające poczucie humoru, takie jak: wolność, miara, pełnia, zabawa, „są równocześnie najbardziej wewnętrznymi cechami człowieka religijnego”. „Nikt nie może żyć Bogiem, jeśli nie czuje się wolny od spraw doczesnych, jeśli nie żyje pełnią życia, jeśli nie może rozpoznać miary i porządku tego, co go otacza, jeśli nie realizuje swego bytu jako radosnej emanacji siebie przed obliczem Stwórcy”.