Indyferencja jako bezstronność
Z dotychczasowych uwag wynika sens indyferencji jako wewnętrznej równowagi, wolności wobec przywiązań, dzięki której człowiek nie skłania się w stronę wskazywaną przez własne przywiązania, ale pozostaje – bezstronny, gotowy pójść za poruszeniem, pochodzącym od samego Boga. Jeśli pamiętamy więc o negatywnym charakterze pojęcia „indyferencji” jako nierobieniu różnicy „na własną rękę”, według osobistych skłonności, to najlepiej byłoby mówić o bezstronności – nieuleganiu stronniczemu wyborowi, dyktowanemu przez „same” skłonności, a nie przez oddanie siebie Bogu w postawie, w której On jest na pierwszym miejscu nie tylko jako cel, ale także jako działający w oddanym Mu człowieku.
Widzieliśmy, że jako pomoc w uzyskaniu takiej bezstronności Ćwiczenia wskazują działanie przeciwne do przeważającej skłonności, by w ten sposób osiągnąć jakby równowagę, postawę nieskłaniającą się „samodzielnie” w żadną stronę, póki sam Bóg nie wskaże bezpośrednio właściwego działania. Tego rodzaju bezstronność oznacza zatem stan przejściowy – w oczekiwaniu pełniejszej postawy, w której przywiązanie do stworzeń ustępuje miejsca przywiązaniu do Stwórcy jako pełnej odpowiedzi na Jego miłość. To zakłada przemianę samej bezstronności – od niższego do wyższego stopnia. Pod tym względem uderzająca jest uwaga, przekazana jednemu z ojców: Ignacy zamiast mówić o „drugim stopniu pokory” użył określenia „bezstronność [indiferentia] drugiego stopnia”10. Co to znaczy?
Moim zdaniem nie wystarcza tu stwierdzenie, jakoby Ignacy chciał w ten sposób „zaznaczyć, że bezstronność [l’indifférence] odpowiada drugiemu stopniowi pokory w Ćwiczeniach”11. Interpretacja tego rodzaju zakłada jednocześnie, że ignacjańska bezstronność jest czymś przejściowym i zostaje „przekroczona” (dépasée), na przykład wtedy, gdy człowiek osiąga trzeci stopień pokory. Częściowo można się z tym zgodzić. Istotnie bowiem drugi stopień pokory jest opisany w Ćwiczeniach jako bezstronność omawiana wcześniej, czyli jako postawa, w której „nie czuję się przywiązany bardziej do bogactwa niż ubóstwa, do szukania bardziej chwały niż wzgardy, do pragnienia bardziej życia długiego niż krótkiego, byleby to w jednakowy sposób służyło Bogu, naszemu Panu, i zbawieniu mojej duszy” (Ćd 166). A z kolei trzeci stopień pokory wydaje się faktycznie przekraczać bezstronność, skoro rekolektant jest tu wezwany, by chcąc bardziej upodobnić się do Chrystusa, pragnął „wybrać raczej ubóstwo z Chrystusem ubogim niż bogactwo, raczej zniewagi z Chrystusem pełnym zniewag niż zaszczyty”, a dalej – być uważanym bardziej „za obłąkanego i głupca dla Chrystusa” niż „za mądrego i roztropnego w tym świecie” (Ćd 167).
Pozostaje wszakże pytanie, jak można prosić o trzeci stopień pokory, wykraczający poza bezstronność, bez upewnienia się, że taka właśnie jest wola Boża dla rekolektanta. Prośba przypomina raczej wczesne wyobrażenia Ignacego, który chcąc bardziej naśladować Chrystusa, planował „przewyższyć” pod tym względem innych świętych, jak Franciszka czy Dominika, daleki jeszcze od otwarcia się na wolę Bożą, która w istocie miała go prowadzić w inną stronę. Dlatego trzeci stopień pokory wydaje się mieć niewiele wspólnego z postawą bezstronności otwartej na wolę Bożą, tak że trudno tu się dopatrzyć wyższego, trzeciego stopnia bezstronności…
To jednakże nie wszystko. Głębsze pojmowanie bezstronności nie może pominąć kwestii, co dzieje się z nią, gdy człowiek wolny już wobec swych przywiązań (drugi jej stopień) oddaje się całkowicie poruszeniom Bożej woli – Bożej miłości. Można przyjąć, że właśnie wtedy możliwe staje się prawdziwe upodobnienie do Chrystusa, nie według własnych, choćby najszlachetniejszych wyobrażeń, ale zgodnie z konkretną wolą Bożą wobec rekolektanta. Wtedy może również objawić się w jego życiu i działaniu Boża miłość, której najbardziej tajemniczym ewangelicznym obrazem jest właśnie – bezstronność, ale najwyższego rodzaju. Tak objawia się Boża miłość, która zaprasza także nas do miłowania bez różnicy, czy ludzie są dobrzy, czy źli, gdyż: On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. I Jezus dodaje: Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5, 45. 48). A w innym miejscu ta bezstronna postawa Boga jest określona wyraźnie jako miłosierdzie, skoro słyszymy: Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny (Łk 6, 36).
Tu właśnie należy szukać najgłębszego stopnia bezstronności jako pełnego wyrazu Bożej miłości. Wolność wobec przywiązań w odniesieniu do stworzenia przestaje być tylko „równowagą”, podatną na zachwiania pod wpływem skłonności, a staje się przywiązaniem do samego Stwórcy, któremu człowiek oddał się całkowicie. Tu dochodzimy do mistycznego wymiaru bezstronności, pojawiającego się jeszcze przed Ignacym u Ojców Kościoła czy też u wspomnianych mistyków dominikańskich, zwłaszcza Mistrza Eckharta. Temu wszystkiemu trzeba poświęcić więcej uwagi, na co tu brakuje miejsca, więc powrócę do tej kwestii następnym razem.