Nie powinno dziwić, że gdy temat refleksji dotyczy duchowości chrześcijańskiej, pierwszy ruch to zwrócenie się do lektury podstawowej – Katechizmu Kościoła Katolickiego. I tu zaskoczenie: w indeksie tematycznym brak hasła „kierownictwo duchowe”. Najbliższe mu to „duszpasterstwo – misja pasterska”. Fakt ten kieruje więc nasze rozważanie w stronę przypowieści Chrystusa o dobrym pasterzu.
W doświadczeniu parafialnym duszpasterstwo jest relacją pasterza ze społecznością. Kontakty indywidualne są bowiem sporadyczne i dotyczą określonych sytuacji życia. Najbardziej intensywny kontakt ma miejsce w sakramencie pojednania i tu znajduje realizację ta część przypowieści, która mówi o owieczce zabłąkanej, odnalezionej i na ramionach pasterza powracającej do stada, a także o owcy karmiącej, obciążonej i prowadzonej łagodnie…
Z relacji spowiednik – penitent wyrosło kierownictwo duchowe. To relacja niesymetryczna, stabilna w swym podziale ról i postaw. Długo była obciążana elementami wychowania, podporządkowania: posłuszeństwem, dyrektywnością i programową formacją. Dopiero w ostatnich kilkudziesięciu latach pojawiło się nowe jej określenie: „towarzyszenie duchowe”, oznaczające relację osoby podejmującej drogę rozwoju duchowego z osobą towarzyszącą jej, bardziej dojrzałą na tej drodze; relację wolnego wyboru i wolną od podporządkowania. Towarzyszący wyprzedza doświadczeniem, ale nie wyznacza kierunku i nie dyktuje tempa rozwoju.
Dziś – chociaż nadal jest to forma najczęstsza i najbardziej korzystna – kierownictwo duchowe nie musi być połączone z konfesjonałem. O kierownictwo proszone bywają osoby uznane za doświadczone i budzące zaufanie świadectwem życia. Poszukiwanie indywidualnego mistrza życia jest przecież charakterystyczną cechą pierwszej połowy życia człowieka, zresztą w szczególnych sytuacjach pragnienie doznania pomocy duchowej pojawić się może w każdym okresie życia.
Rodzi się pytanie: Kto może podjąć się tego zadania? Charakterystyczny dla naszych czasów kult kompetencji najczęściej akcentuje wiedzę potwierdzoną instytucjonalną „licencją” – o którą także dziś jakby najłatwiej… Tymczasem i Tradycja, i literatura z dziedziny duchowości świadczą o tym, że w tym zakresie zawsze najbardziej owocne było osobiste doświadczenie życia duchowego, a także własne korzystanie z kierownictwa. Mówią o tym wciąż przywoływane pisma Ojców Pustyni i wypowiedzi świętych.
Precyzując pojęcie życia duchowego, przyjmuję, że chodzi o życie modlitwy i pracy nad sobą polegającej na integracji motywów działania z odczytywaną w modlitwie wolą Boga. W pojęciu motywacji zawiera się sfera uczuć i relacji międzyludzkich. To niech usprawiedliwi traktowanie tematu głównie od strony psychologicznej, szczególnie psychologii komunikacji, zajmującej się relacjami międzyosobowymi.
Osobowość kierownika duchowego
Można podjąć próbę wyliczenia cech charakteryzujących osobowość poszukiwanego kierownika duchowego, którego zadanie kojarzy się najbardziej z przewodnikiem na trudnym szlaku górskim. Nie można prowadzić kogoś trasą, której się samemu nie przebyło i nie zachowało w pamięci jej szczegółów, a także wskazówek własnego przewodnika… Warunki wędrówki bywają zmienne, zależnie od pogody, pory roku, kondycji wędrującego.
Dobrze jest więc pozostawać w kontakcie z kimś, kto także przemierza wybraną trasę, co w omawianej dziedzinie nazywa się superwizją. Podkreślając wagę doświadczenia, mam na uwadze zarówno życie modlitwy kierownika duchowego, jak i jego wcześniejsze owocne korzystanie z wewnętrznie zaakceptowanego kierownictwa. To podwójne znaczenie doświadczenia podkreślają współcześni autorzy oraz święci mistycy przeszłości. Na drugim miejscu stawiana bywa wiedza z zakresu teologii duchowości.
Od strony psychologii niezbędna jest zdolność empatii, nawiązywania i utrzymania dobrego kontaktu oraz autentyczność w relacji i wolność od jakiejkolwiek kreacji siebie w roli przewodnika. „Nie można samego siebie ustanowić przewodnikiem duchowym. Na drzwiach można sobie przybić tabliczkę z napisem «psychoterapeuta» albo «notariusz», albo nawet «spowiednik», ale nie można wypisać «przewodnik duchowy». To byłaby groteska” – pisze Wilfried Stinissen OCD w książce Terapia duchowa.
Na ostatnim, a może na pierwszym miejscu należałoby wymienić bezinteresowność przewodnika duchowego. Jego jedynym zyskiem jest sumujące się doświadczenie. Wszelkie satysfakcje w rodzaju potwierdzania własnej wartości, przywiązania uczuciowego ze strony prowadzonych, przeżywania sukcesu kwalifikują się pod rozwagę sumienia jako korzyści nienależne, zagrażające wolności wewnętrznej uczestników relacji towarzyszenia duchowego.
Warta podkreślenia jest umiejętność słuchania – zarówno biernego, jak i aktywnego. Pierwsze zakłada samozaparcie słuchającego, drugie natomiast rozwija to samozaparcie w kierunku powstrzymania się od ocen oraz udzielania rad, a także ograniczenie wypowiedzi do streszczenia treści usłyszanych, co stanowi dla rozmówcy komunikat o wczuwającym się rozumieniu.