Przyjęcie osoby

W przebiegu procesu kierownictwa duchowego można wyróżnić kilka etapów. Pierwszy to przyjęcie prośby o towarzyszenie. Następny jest okres poznawania osoby, jej życia i motywów działania. To w pewnym sensie okres próbny, przed pełną zgodą na towarzyszenie. Wyrażenie zgody staje się zobowiązaniem do towarzyszenia – doraźnego, gdy potrzeba pomocy dotyczy określonej sytuacji, bądź systematycznego, niekiedy wieloletniego, jak świadczą o tym historie życia świętych.

Przyjęcie osoby, której ma się towarzyszyć, to najkrótszy etap towarzyszenia, ale z reguły o dużym znaczeniu i pozostający trwale w pamięci poszukującego kierownictwa oraz proszącego o nie. Być może poprzedza go okres obserwacji, opinii i zachęt ze strony innych, może okres korzystania z sakramentu pojednania czy choćby kontaktów w grupach spotkań. Po stronie poszukującego został dokonany wybór i narodziło się zaufanie. Może jeszcze nieśmiałe i kruche, ale także w nim może kryć się utajona chęć zawłaszczenia – tak powszechna we współczesnym głodzie „człowieka dla mnie”.

 

Odpowiedź na nie nie powinna zagrażać zranieniem poprzez odrzucenie czy piętrzeniem warunków. Optymalne na tym etapie będzie przyjęcie bezwarunkowe, akceptacja człowieka takim, jakim w tej chwili jest. To oczywiście akceptacja na kredyt, ale wyznaczy ona klimat rodzącej się relacji. Ten kredyt dotyczy człowieka z całym jego wyposażeniem i obciążeniem jego własną niepowtarzalną historią, oczekiwaniami, potrzebami i pragnieniami.
Dar bezwarunkowej akceptacji jest odpowiedzią na dar zaufania. Powinien być od początku określony w wymiarze czasu oraz uwagi, niepodzielnie skoncentrowanej na rozmówcy. Już poza psychologią kryje się niewymierny dar modlitwy wstawienniczej i miłującej troski.

Okres poznawania

 

Czas trwania tego okresu towarzyszenia jest bardzo trudny do określenia, zależy bowiem od wielu elementów komunikacji i osobowości uczestników. Nie ma on charakteru postępowania diagnostycznego, nie posługuje się żadnym instrumentarium, jakich wiele wypracowała nowoczesna psychologia. W ogóle nie chodzi tu o diagnozę ani o rokowanie. Powodzenie relacji towarzyszenia pozostaje przez cały czas wyłącznie w gestii Ducha Świętego – człowiekowi pozostaje jedynie czujność wobec jego własnej skłonności do błędów mniej lub bardziej uświadamianych. Jedynym terenem procesu poznawania jest czas rozmowy, treść wypowiedzi osoby, której się towarzyszy, oraz jej zachowania niewerbalne. Rzadziej wypowiedzi pisemne – listy czy pamiętniki.
Głównym narzędziem natomiast jest bierne słuchanie – przynajmniej na początku relacji, jeśli chcę uniknąć mimowolnego wpływu na tok i treść wypowiedzi. Należy bowiem do akceptacji pozwolenie drugiemu, by przedstawił mi się takim, jakim chce mi się tu i teraz pokazać. Nie czas na zakwestionowanie, korygowanie, konfrontacje czy oceny. Jego historia bywa krótka lub długa, prosta czy powikłana, on sam w tej historii bierny lub aktywny, ubogi intelektualnie albo bogaty, mniej czy bardziej refleksyjny.

 

Z tej biernie przyjmowanej opowieści stopniowo wyłaniają się ważne dla towarzyszenia elementy osobowości: Na jakim poziomie potrzeb znajdują się jego głody i pragnienia? Która z elementarnych potrzeb stanowi dominantę i główny motyw podejmowanych działań? Może ujawnią się uzależnienia, gdy chodzi o poczucie własnej wartości. Pośrednio ujawni się także prawdziwy motyw prośby o towarzyszenie.
Kluczowe dla relacji towarzyszenia jest istniejące napięcie między dwiema instancjami osobowego „ja” – ja realnym i ja idealnym. Ja idealne bywa utożsamiane z psychoanalitycznym „superego” wytworzonym w historii życia przez wpływy zewnętrznego oddziaływania wychowawczego czy formacyjnego. Manifestuje się ono jako autocenzura czy „żandarm wewnętrzny” dyktujący powinności i wyzwalający poczucie winy, karzący doraźnie negatywną samooceną i wstydem. W ja idealnym zawiera się ideał wychowawczy (superego), ale także własne marzenie człowieka o sobie doskonałym czy świętym. W powstaniu ja idealnego dużą rolę odgrywają osobiste braki i tak zwane kompleksy niższości, popychające do wysiłków kompensacyjnych – czasem do nadkompensacji i rywalizacji.
W popularnym rozumieniu pracy nad sobą, proponowanej wierzącej młodzieży, dominuje wyobrażenie, że polega ona na wyzwoleniu się z obciążonego wadami ja realnego i zrealizowaniu wspaniałego ja idealnego, ukształtowanego na najbardziej imponujących wzorach. Realizacja ja idealnego staje się celem dążenia i rozwoju. W praktyce jest usiłowaniem zrealizowania go poprzez takie zachowania, jakie przypisuje się ideałowi. Uzyskana sprawność grania roli siebie idealnego owocuje iluzją osiągniętego celu i poczuciem winy wobec każdego ujawnienia się starannie wypieranego ze świadomości ja realnego.
Tymczasem to właśnie ja realne zawiera w sobie potencjał rozwojowy, w nim rodzą się uczucia jako sygnały potrzeb domagających się zaspokojenia, jak również poczucia zagrożenia, wyzwalające uczucia obronne: lęki i gniewy czy zazdrości. Mówiąc językiem potocznym, to właśnie ja realne jest prawdziwe – to ono właśnie potrzebuje akceptacji towarzyszącego i na nim winna się skupiać uwaga. Można także powiedzieć, że to właśnie ja realne otrzymuje potrzebne dla rozwoju życia duchowego łaski Ducha Świętego.
Celem tego początkowego okresu towarzyszenia duchowego jest więc poznanie i akceptacja człowieka w jego ja realnym. Pierwszym owocem towarzyszenia będzie jego zgoda na to własne ja realne wyrażające się otwartością i szczerością. Towarzyszenie ja idealnemu natomiast przeważnie pozostaje jałowe i bezowocne, utwierdza tylko w iluzjach.