Prostota modlitwy Jana Pawła II
Kiedy się myśli o konkretnych działaniach Papieża, ciągle „wielkie wydarzenia” krzyżują się z wspomnieniem chwil modlitwy, zaskoczenia, jakie tym wywoływał nawet wśród współpracowników. Wspomnę dwa, z różnych okresów życia Karola Wojtyły. W latach 70-zch byłem duszpasterzem akademickim przy KUL. Na inaugurację roku akademickiego przyjechał Kardynał Krakowski. Msza św. w kościele akademickim, potem oficjalne uroczystości w Auli, obiad i kardynał odjeżdża. Rektor o. Krąpiec odprowadza Gościa do samochodu, ale gdzieś się na moment zagadał. Po chwili był już przy samochodzie, ale kardynała nie ma. Dziesiątki sekund wydają się wiekiem, poszukiwania bez rezultatu. Rektor, który lubił „mieć sytuację pod kontrolą” podenerwowany zwraca się do mnie „gdzie jest Wojtyła? Kardynał zginał!”. Z właściwym mi przekornym uśmiechem starałem się „nieco odczekać”, by oczekiwanie dosięgło zenitu i z miną niewiniątka napomknąłem „pewnie jest w kościele”. Podbiegliśmy. Kardynał klęczał odprawiając drogę krzyżową.
I drugie wspomnienie. Rok 1999, Siódma Pielgrzymka Papieża do Polski. Długa, 13-to dniowa, ponad 20 miejscowości. Program nad siły, zresztą w Krakowie na Mszę św. na Błoniach Papież nie miał siły przyjść. Podczas tej wizyty jednego dnia poświęcenie sanktuarium w Licheniu, przelot na Mszę św. do Bydgoszczy, potem na spotkanie ze światem uniwersyteckim oraz na nabożeństwo czerwcowe połączone z beatyfikacją Ks. Frelichowskiego w Toruniu i powrót na nocleg do Lichenia. Dzień więcej niż bardzo męczący, kolacja, Seguito Papale idzie spać. A Papież znów zniknął w kaplicy na długą, bardzo długą modlitwę. Zostało nas już tylko trzech, biskup J. Chrapek, który był ze strony Episkopatu organizatorem wizyty, ja jako wspomagający i słynny Camillo Cibin, szef ochrony ze strony watykańskiej. Po długim czasie modlitwy Papież wyszedł z kaplicy i udał się do swego pokoju.
Cibin zwrócił się do mnie z prośbą „Padre Andrea, przynieś mi krzesło. Twarde krzesło, żaden fotel. Dwie szklanki mocnej kawy i jedno jabłko”. Przesiedział noc na korytarzu, przy uchylonych drzwiach papieskiego pokoju, słuchając, czy – przecież już bardzo „wiekowy” i zmęczony podróżą – Papież przez sen oddycha normalnie, czy nie potrzebuje pomocy… Świętość osobista Papieża, ale i coś więcej niż zwykły szacunek, jakim otaczało Go grono współpracowników, były bardzo wymowne…
Testament Papieża Wojtyły
Jan Paweł II był przeświadczony, że żyjemy w szczególnie trudnym momencie historii, że jako następca Piotra ma umacniać w wierze, ale główną pracę wykonuje sam Bóg,. Na najgłębsze warstwy postawy Papieża Wojtyły światło rzucają zwięzłe słowa Testamentu, który spisywał podczas corocznych rekolekcji zaczynając od początku pontyfikatu, od 1979 roku.
Pod datą 24.II i 1.III.1980 pisał m.in. „czasy, w których żyjemy, są niewymownie trudne i niespokojne. Trudna także i nabrzmiała właściwą dla tych czasów próbą, stała się droga Kościoła, zarówno Wiernych jak i Pasterzy. W niektórych krajach (jak np. w tym, o którym czytałem czasie rekolekcji) Kościół znajduje się w okresie takiego prześladowania, które w niczym nie ustępuje pierwszym stuleciom, raczej je przewyższa co do stopnia bezwzględności i nienawiści. (…) Pragnę raz jeszcze zdać się całkowicie na wolę Pana. On sam zdecyduje, kiedy i jak mam zakończyć moje ziemskie życie i pasterzowanie. W życiu i śmierci Totus Tuus przez Niepokalaną.
Przyjmując już teraz tę śmierć, ufam, że Chrystus da mi łaskę owego ostatniego Przejścia czyli Paschy. Ufam też, że uczyni ją pożyteczną dla tej największej sprawy, której staram się służyć: dla zbawienia ludzi, dla ocalenia rodziny ludzkiej, a w niej wszystkich narodów i ludów (wśród nich serce w sposób szczególny się zwraca do mojej ziemskiej Ojczyzny), dla osób, które szczególnie mi powierzył, dla sprawy Kościoła, dla chwały Boga Samego.”
5 marca 1982 roku dodał m.in.: „zamach na moje życie z 13.V.1981 w pewien sposób potwierdził słuszność słów zapisanych w czasie rekolekcji z 1980 r. (24.II i 1.III)”.
I wreszcie 17 marca roku Jubileuszowego 2000: „Jak co roku podczas rekolekcji odczytałem mój testament z dnia 6.III.1979. Dyspozycje w nim zawarte w dalszym ciągu podtrzymuję. To, co wówczas a także w czasie kolejnych rekolekcji zostało dopisane, stanowi odzwierciedlenie trudnej i napiętej sytuacji ogólnej, która cechowała lata osiemdziesiąte. Od jesieni roku 1989 sytuacja ta uległa zmianie. Ostatnie dziesięciolecie ubiegłego stulecia wolne było od dawniejszych napięć, co nie znaczy, że nie przyniosło z sobą nowych problemów i trudności. Niech będą dzięki Bożej Opatrzności w sposób szczególny za to, że okres tzw. „zimnej wojny” zakończył się bez zbrojnego konfliktu nuklearnego, którego niebezpieczeństwo w minionym okresie wisiało nad światem” (podkreślenia Papieża).
Głębokie przekonanie nowego Błogosławionego – Miłosierdzie Boże
Jest jednak jeszcze jeden aspekt istotny dla głębszego zrozumienia osobowości nowego Błogosławionego Kościoła, Karola Wojtyły – Jana Pawła II. Był przekonany, że nie chodzi o powierzchowne hasła czy informacje, ale o kształtowanie postaw osobowych i społecznych zakorzenionych głęboko w samym Bogu, a do tego potrzebny jest czas…
Ostatnia, krótka pielgrzymka do Polski, a ściślej – do „Małej Ojczyzny” Papieża Wojtyły, do Krakowa, Wadowic i na kalwaryjskie ścieżki pokazała determinację Jana Pawła II, ale i Jego subtelną wrażliwość na „proces dojrzewania w czasie” by cała ludzkość, zwłaszcza wspólnota Kościoła, społeczność chrześcijańska mogła zrozumieć pełniej istotne aspekty wiary. Od początku Pontyfikatu, od 1978 roku, w homiliach często mówił o Bożym miłosierdziu. Swoją drugą encyklikę, Dives in misericordia, opublikowaną już w 1980 roku, poświęcił tej rzeczywistości. Był świadom, że współczesna kultura i jej język traktują „miłosierdzie” jako coś obcego; chcą zamknąć logikę działania w kategoriach sprawiedliwości i prawa, a to nie wystarczy. Stopniowo Papież podjął kroki celem sfinalizowania procesu beatyfikacji Siostry Faustyny Kowalskiej (1993), a potem jej kanonizacji (2000).
Przybliżanie całej wspólnocie Kościoła postaci związanej z Orędziem Miłosierdzia, pozwoliło Janowi Pawłowi II na rozwinięcie tematu i mówienie o tej rzeczywistości w kontekście sytuacji świata na różnych Kontynentach.
Wreszcie w 2002 roku, w Łagiewnikach, miejscu życia i śmierci św. Faustyny, 17 sierpnia dokonał zawierzenia świata Bożemu Miłosierdziu. Temu, któremu zaufał bez reszty i temu, od którego czerpał natchnienia, pomysły, ale i siły na swoją posługę. „To Duch Święty, Pocieszyciel i Duch Prawdy, wprowadza nas na drogi Bożego miłosierdzia. Przekonując świat „o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (J 16, 8), równocześnie odsłania pełnię zbawienia w Chrystusie. To przekonywanie o grzechu dokonuje się w dwojakim odniesieniu do Krzyża Chrystusa. Z jednej strony Duch Święty pozwala nam przez Krzyż Chrystusa poznać grzech, każdy grzech, w pełnej skali zła, jakie w sobie zawiera i kryje. Z drugiej strony, przez Krzyż Chrystusa Duch Święty pozwala nam zobaczyć grzech w świetle mysterium pietatis, czyli miłosiernej, przebaczającej miłości Boga (por. , 32). Tak oto “przekonywanie o grzechu” staje się równocześnie przekonywaniem o tym, że grzech może być odpuszczony, a człowiek może odzyskać poczucie godności umiłowanego dziecka Bożego. Krzyż bowiem „stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem […].
Krzyż stanowi jakby dotknięcie odwieczną miłością najboleśniejszych ran ziemskiej egzystencji człowieka” (, 8). /…/ Jak bardzo dzisiejszy świat potrzebuje Bożego miłosierdzia! Na wszystkich kontynentach z głębin ludzkiego cierpienia zdaje się wznosić wołanie o miłosierdzie. Tam, gdzie panuje nienawiść i chęć odwetu, gdzie wojna przynosi ból i śmierć niewinnych, potrzeba łaski miłosierdzia, które koi ludzkie umysły i serca, i rodzi pokój. Gdzie brak szacunku dla życia i godności człowieka, potrzeba miłosiernej miłości Boga, w której świetle odsłania się niewypowiedziana wartość każdego ludzkiego istnienia. Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy. Dlatego dziś w tym sanktuarium, chcę dokonać uroczystego aktu zawierzenia świata Bożemu miłosierdziu. Czynię to z gorącym pragnieniem, aby orędzie o miłosiernej miłości Boga, które tu zostało ogłoszone przez pośrednictwo św. Faustyny, dotarło do wszystkich mieszkańców ziemi i napełniało ich serca nadzieją. Niech to przesłanie rozchodzi się z tego miejsca na całą naszą umiłowaną Ojczyznę i na cały świat. Niech się spełnia zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść „iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście” (por. Dzienniczek, 1732).
Ostatnie miesiące, naznaczone cierpieniem, stanowiły dopełnienie Pontyfikatu Jana Pawła II, Papieża Wojtyły.