Po dwudziestu paru latach mojego kapłaństwa odkryłem wiele zmarnowanych szans, niewykorzystanych łask, dostrzegłem pustkę, małość i bezradność w życiu duchowym. Dzięki temu doświadczeniu stałem się jednak zdolny do udziału w trzydziestodniowych Ćwiczeniach duchownych.

1. Na rekolekcje te wybrałem się, pragnąc przede wszystkim pogłębionego życia modlitwy. Wiedziałem, że ignacjańskie Ćwiczenia oparte są głównie na przedłużonej medytacji, której ciągle mi brakowało, mimo osobistych wysiłków medytacyjnych najpierw w seminarium, a później także w kapłaństwie. Moją bezradność wobec życia wewnętrznego odkryłem po lekturze pism św. Jana od Krzyża, św. Teresy Wielkiej i innych świętych. Fascynowały mnie teksty wielkich mistyków, zauważyłem jednak, że mądrość z nich płynąca była „ich” mądrością, „ich” doświadczeniem Boga. Przez samą lekturę nie nabywałem tego, co do nich należało. Ciągle nie umiałem wejść w przedłużoną modlitwę.
Pragnienie osobistego przeżywania Boga próbowałem zaspokoić przez zaangażowanie w działalność nowych ruchów religijnych. Już w seminarium, a następnie w pierwszych latach kapłaństwa związałem się z Odnową w Duchu Świętym. Od kilkunastu lat posługuję też w Neokatechumenacie. Jestem przekonany, że wspólnoty te były i są dla mnie błogosławieństwem na drodze mojej wiary. Ciągle jednak pozostawało pragnienie głębszej modlitwy osobistej. Dlatego po przeczytaniu informacji w „Życiu Duchowym” o trzydziestodniowych Ćwiczeniach duchownych zrodziło się we mnie spontaniczne pragnienie odprawienia takich rekolekcji.
Od samego początku poczułem, że rekolekcje te odpowiadają na moje pragnienia. Ojcowie jezuici podali dokładną metodę modlitwy wynikającą z życia i doświadczenia duchowego św. Ignacego Loyoli. Czymś niezwykłym stała się dla mnie prosta modlitwa przygotowawcza: „Prosić Boga, Pana naszego, o łaskę, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu” (Ćd 46). Jakże ważne jest, by żyć ze świadomością, że wszystko jest łaską. Cała nasza działalność, nasze życie wewnętrzne opiera się na łasce Boga: Beze Mnie nic nie możecie uczynić – mówi Jezus (J 15, 5).
Bardzo ważny był dla mnie również prosty tekst Fundamentu Ćwiczeń: „Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony” (Ćd 23). Konieczna przecież jest nam świadomość, że wszystko ma być skierowane do służby i chwały Boga. Myślę, że często w kapłaństwie pracujemy dla instytucji, dzieł, parafii, ludzi, a zapominamy, że przede wszystkim pracujemy dla Pana Boga. A jeżeli nawet pamiętamy o tym, to często pracujemy bez Niego.

 

W modlitwie przygotowawczej i Fundamencie Ćwiczeń odkrywamy, że bez uprzedzającej łaski Bożej nie należy spodziewać się owoców osobistych wysiłków. Bóg pobudza nas do działania i On jest celem tego działania. Solo Dios basta („Bóg sam wystarczy”) – pisała św. Teresa Wielka – jako źródło mocy, cel naszej działalności i źródło ludzkiego życia.
Trzydziestodniowe rekolekcje to głównie medytacje i kontemplacje ewangeliczne. Najpierw wprowadzono nas w metodę medytacji i codziennie podawano ich treść. Do medytacji przygotowywaliśmy się także osobiście. Wcześniejsza lektura poleconego tekstu biblijnego nasyca rozum treścią, a w wyobraźni powstaje obraz. Staje się to niezwykle ważne zwłaszcza dziś, kiedy tyle dwuznacznych obrazów i pustych słów zewsząd atakuje człowieka. Po przygotowaniu cztery razy dziennie odprawialiśmy godzinną medytację (pierwszy tydzień), a następnie kontemplację ewangeliczną (drugi, trzeci i czwarty tydzień).