Łk 8, 4 – 8

Gdy zebrał się wielki tłum i z miast przychodzili do Niego; rzekł w przypowieściach: Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny. Przy tych słowach wołał: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha.

 

I . BOŻA PEDAGOGIA

 

          Przypowieść o siewcy jest alegorią słowa Bożego. W ten sposób przypowieść tłumaczy sam Jezus. Siewcą, który sieje słowo jest sam Bóg. Ziarno jest słowem Bożym. Ludzkie serce, to gleba, na którą pada ziarno słowa. Słowo Boże ma ogromną moc, jest słowem twórczym. Poprzez słowo Bóg stwarza świat i człowieka (Rdz 1-2) i poprzez słowo Bóg zbawia świat i człowieka (J 1, 1nn). Słowo Boże daje życie, ale również przemienia serce i życie człowieka.

            Autor listu do Hebrajczyków pisze: Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca (Hbr 4, 12).

            W obecnej medytacji zauważmy najpierw sposób siania ziarna słowa przez Siewcę. Jest to sposób odmienny od naszych, ludzkich wyobrażeń. Bóg sieje ziarno, według naszych kryteriów nierozsądny, nielogiczny: obok drogi, na drogę, na grunt skalisty, między ciernie. Bóg rozbija wszelkie ramy ludzkiego rozumowania. Nie potrzebuje obliczać, przewidywać, precyzować. Nie ma miary, sieje nawet tam, gdzie ziarno nie może zapuścić korzeni.

            Palestyński siewca siał w ten sposób, że najpierw rzucał  ziarno w glebę, a następnie ją przeorywał. Podobnie czyni Bóg. Bóg najpierw przychodzi do nas ze swoim słowem, stwarza nim, odradza, zaprasza do przyjęcia, a następnie sprawia, że zaczyna kiełkować, rozwijać się, wydawać owoce. Taki sposób działania Boga przeczy często naszym wyobrażeniom.            W naszym wychowaniu popełniamy często zasadniczy błąd. Traktujemy siebie czy innych jak jakąś bryłę, którą musimy sami kształtować. Mówimy o formacji, samorealizacji, samodoskonaleniu. Czynimy nieraz ogromne wysiłki woli, aby przyjęte wzory, prawa, ideały zostały wprowadzone w zewnętrzne postępowanie. Uważamy, że im więcej trudu i pracy włożymy, tym będziemy doskonalsi. W takim postępowaniu istnieje duże niebezpieczeństwo woluntaryzmu, perfekcjonizmu, narcyzmu czy faryzeizmu. Często kryją się za tym chore lub przerosłe ambicje, drażliwość, koncentracja na sobie, kłopoty ze zmysłowością itd. Niemiecki jezuita Jalics nazywa taką postawę pobożnym egoizmem.

            W przypowieści o siewcy Jezus wskazuje, że zarówno zasiew, jak i wzrost jest dziełem Boga. Z naszej strony nie potrzeba woluntaryzmu, ale jedynie otwarcia na Jego działanie. Ostateczne owoce zależą od Boga i naszej współpracy: Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą (Ps 127, 1).

            Bóg, siejąc słowo, sprawia równocześnie, że słowo to zaczyna działać. On prowadzi nas stopniowo do odkrywania i zmiany naszego sposobu myślenia, reakcji, działania. Rzucając ziarno słowa w nasze życie, Bóg podejmuje ryzyko, że słowo to zostanie bezowocne, albo przyniesie mierny plon. Jednak w swej miłości i hojności nie waha się w podjęciu tego ryzyka. W sposób cierpliwy czeka na wzrost i owocowanie.

            Czy mam świadomość, że wzrost i owocowanie są w głównej mierze darem Boga, a nie owocem mojej pracy?