W stronę większej wolności i pokoju

Drugim elementem przygotowania do Triduum Paschalnego jest pokuta. Niewiadomo skąd to słowo wzięło się w polskim języku. Być może przywędrowało do nas z Czech, gdzie do dzisiaj używane jest na określenie kary, grzywny i mandatu.

Sobór zwraca uwagę, że sedno pokuty leży w “odrzuceniu grzechu jako obrazy Boga”. Jeśli łaska jest pierwsza, jeśli zostaliśmy ochrzczeni i wybrani dzięki wierze Kościoła, życie niezgodne z Ewangelią jest zaprzepaszczeniem tego daru. Św. Ignacy Loyola w “Ćwiczeniach Duchowych” wyraźnie odróżnia pokutę wewnętrzną od zewnętrznej, kładąc szczególny akcent na tę pierwszą. Jego zdaniem, pokuta wewnętrzna wyraża się “ w smutku z powodu moich grzechów z silnym postanowieniem, aby nie popełniać ich w przyszłości”. Zaznacza przy tym, że o tę postawę serca należy prosić Boga. Właściwa pokuta wewnętrzna jest więc darem. Natomiast pokuta zewnętrzna, przybierająca postać różnych praktyk i wyrzeczeń, wypływa z pokuty wewnętrznej.

Prawdziwe nawrócenie rodzi się pod wpływem wspomnienia chrztu oraz tego, czego Bóg dokonał w moim życiu. Dlatego św. Ignacy każe rozpoczynać każdy rachunek sumienia od podziękowania Bogu za Jego dary. Kolejnym krokiem jest postawienie sobie kilku istotnych pytań: Jakie praktyki, postawy, myśli i czyny nie współgrają z tym wybraniem? ( O tym jednakże mogę się dowiedzieć jedynie kiedy słucham Słowa Bożego) Jak konkretnie wygląda realizacja mojego powołania? Czy swoją pracę, trudy, zaangażowanie w rodzinie, w społeczeństwie, w Kościele postrzegam jako misję? W jakie obszary mojego życia wkradła się pokusa przeciętności, “prywatności” i interesowności? Dopiero kiedy odpowiem sobie na te i podobne pytania, będę mógł znaleźć właściwy sposób przeżywania obu form pokuty.

Znamienne, że Ojcowie Soborowi uwypuklają społeczny wymiar grzechu i pojednania. Przez chrzest zostajemy bowiem włączeni do Kościoła, który jest Ciałem Chrystusa. Kościół nie składa się z niezależnych od siebie jednostek, lecz tworzy wspólnotę opartą na duchowej więzi i solidarności, zarówno w dobrem jak i w złem. Nie istnieją więc grzechy prywatne. I Bogu dzięki, bo gdyby nasze grzechy były jedynie “naszą” sprawą, Chrystus nie mógłby wziąć ich na siebie i uwolnić nas od ich zgubnego wpływu. Konstytucja o Liturgii podkreśla, że “pokuta winna być nie tylko wewnętrzna i indywidualna, lecz także zewnętrzna i zbiorowa”. Nawracamy się do Boga osobiście i wspólnotowo, przez akty ducha i ciała, które w ten sposób wyrażają całą osobę. Z tego samego powodu sakrament pojednania jest również przywróceniem w grzeszniku komunii z Kościołem, bo każdy grzech zadaje ranę nie tylko Bogu, ale także wspólnocie ochrzczonych.

Pokuta w żadnym wypadku nie może być więc postrzegana jako kara za grzechy, ani tym bardziej jako “zestaw” pobożnych praktyk, których wykonanie przysporzy nam specjalnych przywilejów. Raczej oznacza ona całościowy proces re-orientacji życia i powrót do źródeł chrześcijańskiej tożsamości. Pokuta to uważne trwanie w świadomości, że Bóg stale zwrócony jest ku nam oraz uznanie, że tylko w Nim znajdujemy prawdziwe spełnienie.

Paweł VI w Konstytucji Apostolskiej “Peanitemini” pisze, że “Kościół uwzględniając znaki czasu, prócz postu i wstrzymania się od potraw mięsnych szuka zawsze nowych form pokuty, które w tym celu dla poszczególnych czasów powinny być bardziej odpowiednie i lepiej dostosowane”. Papież znacząco rozszerza rozumienie pokuty włączając w nią, m.in. wytrwałą wierność wobec obowiązków naszego powołania, akceptowanie i znoszenie niedogodności związanych z pracą i życiem we wspólnocie ludzi. Ojciec święty nie zachęca jednak do rezygnacji i kompletnej pasywności. Jeśli jesteśmy chorzy, winniśmy się leczyć. Chodzi mu raczej o to, żebyśmy uczyli się przyjmowania tego, czego nie możemy łatwo bądź w ogóle zmienić w naszym życiu, aby nie przeszkadzać Bogu w dokonywaniu naszej przemiany.

Czy i jak pościć?

Sobór ostrożnie wypowiada się na temat postu, sugerując, że może on wyrazić się w różnych formach, niekoniecznie w abstynencji od pokarmu. Biorąc pod uwagę ogromne rzesze ludzi cierpiących niedostatek, podkreślanie fizycznego aspektu pokuty mogłoby okazać się niefortunne. Dlatego Ojcowie soborowi pozostawiają tę sprawę poszczególnym episkopatom, które powinny zaadoptować formy pokuty do warunków lokalnych. Nie wyznacza się więc odgórnej praktyki postu (poza Środą Popielcową i Wielkim Piątkiem), ponieważ należy ją dostosować do sytuacji, w jakiej znajdują się poszczególni wierni.

Konieczność elastycznej adaptacji to bardzo ważna zasada, która dotyczy również indywidualnego rozeznania, jaki rodzaj postu należy wybrać. Każdy chrześcijanin musi postawić sobie szczere pytanie, co tak naprawdę przeszkadza mu w wypełnianiu powołania. Rezygnacja z pokarmu może być w niektórych przypadkach zupełnie bezcelowa, jeśli taką decyzję podejmie się arbitralnie, bez uwzględnienia okoliczności życia. Warto również zaznaczyć, że Jezus mówiąc o poście kładzie akcent na właściwą motywację. Im mniej inni dostrzegają nasze praktyki pokutne, tym lepiej.

W szerokim sensie post łączy się z niepopularnym dzisiaj umartwieniem ciała. Ale nie chodzi tutaj o pogardę wobec naszego fizycznego ciała, lecz o biblijną rzeczywistość zwaną “starym człowiekiem”, czyli nieuporządkowanym pragnieniem, popychającym ludzi do nieumiarkowania i ubóstwiania rzeczy stworzonych. Pozytywnie rzecz ujmując, post jest błagalną modlitwą ciała, tęskniącego za Bogiem “jak zeschła ziemia, spragniona bez wody” (Ps 63, 2).

W dokumencie Konferencji Biskupów USA “Praktyki pokutne dla dzisiejszych katolików” z 2000 roku, można natrafić na następujące zalecenie: “Post pomaga nam w utrzymaniu ładu w naszym wewnętrznym domu. Wszyscy musimy radzić sobie z różnymi obszarami niewoli, czy będzie to palenie papierosów, spożywanie alkoholu, niewłaściwe przeżywanie seksualności, niekontrolowany hazard, psychologiczne zahamowania i kompleksy, obsesje, używanie środków pobudzających, nadmierne korzystanie z Internetu, przesadne oglądanie telewizji lub zbytnie zaabsorbowanie innymi formami rozrywki. Przez post i wyrzeczenie, przez życie w umiarkowaniu, zaoszczędzamy więcej energii, aby poświęcić ją Bożym celom. Zachowujemy również szacunek względem siebie, co pomaga nam bardziej troszczyć się o dobro innych”

Każda forma postu zakłada pewne minimum duchowej wolności. Dla ludzi nieumiarkowanych, którzy, na przykład, jedzą za dużo albo ślęczą godzinami przed telewizorem, nagła rezygnacja z tych “przyjemności” wydaje się barierą nie do przejścia. To zadanie jest lżejsze dla osób umiarkowanych, które nie poddały się niewolniczemu przymusowi. Możliwość “zdecydowania” jest cnotą, wewnętrzną wolnością, którą osiąga się pogłębiając relację z Bogiem.

Sądzę, że jednym z wyzwań, przed którymi dzisiaj stajemy, głównie w krajach bogatych i rozwijających się, jest odnalezienie właściwej równowagi w korzystaniu z rzeczy. Prawdopodobnie nigdy nie byliśmy mistrzami w tej sztuce. Niemniej współczesny rynek i dostęp do ogromu możliwości na okrągło kusi nas nadmiarem, obiecując gruszki na wierzbie. Wskutek tego ludzie uzależniają się dzisiaj praktycznie od wszystkiego: pracy, jedzenia, alkoholu, Internetu, pieniędzy, telefonu komórkowego. Wprawdzie post nie polega na umiarkowaniu, wydaje się jednak, że dla wielu z nas, dla których nadmiar stał się “nieodłącznym” towarzyszem życiowej drogi, nabywanie cnoty umiarkowania, czyli rezygnacji z tego, co zbyteczne, a nawet szkodliwe, byłoby wystarczającym wyrzeczeniem.

W Biblii post łączy się z pustynią, która pozbawiając człowieka podstawowych dóbr jak pokarm i napój, budzi w nim poczucie zależności i kruchości. W metaforycznym znaczeniu każde doświadczenie pustyni (wszak nie chodzi tutaj tylko o geograficzne miejsce) konfrontuje nas z pustką, która odsłania obszary rzeczywistości pomijane na co dzień lub uznawane przez nas za oczywistość. W tym sensie doświadczenie pustyni, czyli czas Wielkiego Postu, może stać się źródłem odrodzenia, “łonem, z którego ponownie wychodzimy na ten świat”, jak pisze Ronald Rollheiser. Duchowo możemy wzmocnić się tam, gdzie życie wydaje się zanikać.

W Ewangelii św. Marka czytamy, że kiedy Jezus opuścił pustynię po czterdziestu dniach, zaczął wołać, że Królestwo Boże jest blisko. O dziwo, nie powrócił z urlopu z Wysp Kanaryjskich, ale doświadczył radykalnego ogołocenia na pustkowiu. I właśnie tam odkrył, że Bóg jest niemal w zasięgu ręki, podejmując z mocą swoje życiowe zadanie. I do czegoś podobnego Kościół zaprasza nas w Wielkim Poście.