Myśląc o miłosierdziu i pochylając się nad Ewangelią według św. Jana warto rozważyć w niej trzy rodzaje ludzkich sytuacji (paralityk, niewidomy od urodzenia, Łazarz), do których zbliża się Jezus mocą swojej przyjaźni.

Wpierw zwróćmy jednak uwagę na cud w Kanie Galilejskiej. Sytuacja, którą Jezus tam uzdrawia, jest sytuacją nieautentyczności, zakłopotania w czasie uczty i praktycznego kłamstwa (zostali zaproszeni goście, ale nie ma już co im podać i zaczyna się wymyślać usprawiedliwienia). Podobnie sytuację paralityka można rozważać jako sytuację niewoli: paralityk jest przykuty do łoża, nie rusza się, nie może robić tego, co chce. Co się tyczy niewidomego od urodzenia, Ewangelia św. Jana dobitnie łączy ten epizod z ciemnością i zestawia pojęcia „niewidomy – światło -ciemność”. Zaś w przypadku Łazarza motyw „śmierć – życie” jest uwypuklony w całej strukturze rozdziału. Widzimy zatem, że Jezus uzdrawia sytuacje kłamstwa, niewoli, ciemności i śmierci.

 

Wychodząc od pierwszego cudu Jezusa w Kanie, zajmiemy się trzema pozostałymi zdarzeniami ewangelicznymi, zachowując kolejność Janowego tekstu.

Trzeba powiedzieć, że rozdziały 9 i 11 – a także częściowo rozdział 5 – Janowej Ewangelii skomponowane są z niezwykłym artyzmem: czytając tekst, każdy to dostrzeże. Szczególnie uwydatnia się w nich jeden aspekt: Jezus przemienia sytuacje ludzkie mocą swojej przyjaźni.

 

Uzdrowienie paralityka

 

W rozdziale 5 Ewangelii Jana opisane jest uzdrowienie paralityka w sadzawce Betesda. Kontekst stanowi święto żydowskie (5,1); jesteśmy więc w jednym z wielkich momentów objawienia się Jezusa, które Ewangelia Św. Jana zawsze wiąże ze świętami.

Jezus udaje się do Jerozolimy, która ponownie jest centrum Jego działalności publicznej. Co takiego znajduje Jezus w Jerozolimie? Nieuleczalnie chorego. Tekst wyraźnie to podkreśla (werset 5): oto człowiek, który choruje od 38 lat, czyli człowiek, który nie ma już żadnej nadziei. W pierwszym okresie choroby można jeszcze oczekiwać i gorąco pragnąć wyzdrowienia, ale później przychodzi opuszczenie: przez ludzi, a także przez siebie samego. Jak zachowuje się Jezus wobec chorego, który nie ma już nadziei? ” Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: «Czy chcesz stać się zdrowym?»” (5, 6). Patrzymy tutaj, jak Jezus przejmuje inicjatywę, zbliża się. Pośrodku tłumu „chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych” (5, 3), Jezus odnajduje tego, który wydaje Mu się najbardziej potrzebujący: bo inni potrafią jakoś sobie radzić, a ten jeden jest tak bardzo chory, że przestał już się o siebie troszczyć.

Jezus zaczyna od rozbudzenia w nim płomyka nadziei: „Czy chcesz stać się zdrowym?”. Chory odpowiada: „Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam już dochodzę, inny wchodzi przede mną” (5, 7). Sytuacja tego człowieka jest sytuacją kogoś, kto nie może zatroszczyć się o siebie, jest skazany na pozostawanie niewolnikiem swojej choroby, czyli na niemożność uczynienia tej jedynej rzeczy, która mogłaby go zbawić. Chodzi o sytuację rzeczywiście paradoksalną: materialnie zbawienie znajduje się blisko – przedstawia je cudownie uzdrawiająca moc wody – ale człowiek ten jest tak bardzo chory, że nie może zrobić tego jednego kroku; jest to więc sytuacja całkowitego pozbawienia inicjatywy. Co czyni Jezus? Jezus zbliża się do niego z miłością, daje mu poznać jego bezsilność, każe mu ją wyznać, a następnie, po królewsku, uzdrawia go mówiąc: „«Wstań, weź swoje łoże i chodź». Natychmiast wyzdrowiał ten człowiek, wziął swoje łoże i chodził” (5, 8n).

Dlaczego „Jezus uzdrawia go po królewsku”? Dlatego – i tutaj Ewangelia św. Jana, jak zawsze, wprowadza grę symbolicznych przedstawień – że człowiek, który nie był w stanie unieść nawet samego siebie, teraz podnosi swoje łoże: pragnąłby dowlec się na brzeg sadzawki, a Jezus daje mu dużo więcej, niż oczekiwał; podnosi paralityk nie tylko siebie, ale i swoje łoże: może więc żyć, pracować, działać w całej pełni. Jezus uzdrawia go mocą swojej przyjaźni: wskazuje na nią Jego zbliżenie się, serdeczne, dyskretne, ów wybór najbardziej potrzebującego człowieka i stopniowe wyprowadzanie go z cierpienia, w taki sposób, by zrozumiał on, czego pragnie; wreszcie ofiaruje mu Jezus ów monarszy dar.

Jednakże Jezus czyni to wszystko zmierzając do uzdrowienia serca paralityka: „Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do niego: «Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło»” (5,14). Jest jasne, że Jezus chciał dopełnić dzieła całkowitego uzdrowienia tego człowieka. Za jego uzdrowienie Jezus zapłaci zresztą własną osobą, ponieważ od tamtego dnia (uzdrowienie dokonało się w szabat i ów człowiek nosi swoje łoże w szabat) zaczyna się wrogość Żydów, która doprowadzi do Jego śmierci. Pierwsza wzmianka o zamiarze zabicia Jezusa znajduje się tutaj: „Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić” (5,18).

W uzdrowieniu tym pobrzmiewa jednak pewna smutna nuta, a dotyczy ona wewnętrznej, głębszej sytuacji chorego: czy rzeczywiście on wyzdrowiał? Wygląda na uzdrowionego; ale wydaje się również, że Św. Jan chce powiedzieć, iż tak naprawdę nie ozdrowiał, gdyż nie zrozumiał prawdziwej wartości znaku. Po samym zdarzeniu Ewangelista przywołuje na scenę paralityka, który nie wie, co odpowiedzieć na pytanie Żydów: „«Cóż to za człowiek ci powiedział: Weź i chodź?» Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim On jest” (5, 12n). Nie zna on Jezusa; podobnie jak nie zna swojego grzechu, który trochę dalej Jezus będzie musiał mu ukazać w słowach upomnienia i ostrzeżenia (werset 14).

Chory odchodzi więc uzdrowiony, ale nie wyzwolony ze stanu braku zbawienia: nie wchodzi w światło. Człowiek ten nie wie, kto go uzdrowił; a bez wiedzy o tym, bez poznania Jezusa, nie ma prawdziwego zbawienia, nie ma życia wiecznego. Brak zbawienia jest brakiem poznania Jezusa. Wszelkie ziemskie dary są jedynie znakami obiecanego zbawienia. Gdyby paralityk zrozumiał, kim jest Jezus, byłby nie tylko zdrowy, ale zyskałby zbawienie: poznać Jezusa to otrzymać życie wieczne. Ów człowiek nie pojął jednak znaku; wręcz przeciwnie, w pewnym sensie staje się on nawet pierwszym zdrajcą Jezusa, bo jeśli Żydzi zaczynają prześladować Jezusa, to tylko dlatego, że uzdrowiony paralityk wskazał na Niego: „Oto człowiek, który uzdrowił mnie w szabat” (5, 15n).

 

Prawdę mówiąc, Ewangelia Św. Jana zawsze przedstawia sprawy w sposób bardzo zniuansowany: przedstawia jakieś zdarzenie, ale nie wszystko w nim rozwija się w pełnym blasku; pojawiają się często sytuacje kontrastowe, które unaoczniają całą złożoność dzieła zbawienia.