Ofiarować siebie drugiemu

 

Eucharystia to najświętsza Ofiara naszego życia. Tę prawdę wyraziła kiedyś siostra Nulla, franciszkanka służebnica Krzyża. Pisała: „Msza święta się skończyła, Msza święta się zaczyna”. Prawdziwe uczestnictwo w Eucharystii zakłada kontynuację ofiarnej miłości w codziennym życiu, ofiarowanie siebie drugiemu, za drugiego i dla drugiego. W życiu małżeńskim i rodzinnym jest do tego niezliczona ilość okazji. Każdy niespodziewany upadek współmałżonka to okazja do pomocy mu, przebaczenia, większej troski i miłości. By tak się stało, trzeba wpierw pokonać pokusę osądzania, odrzucenia, braku miłości i przebaczenia.

Często nieopanowana namiętność prowadzi do egocentryzmu i miłości własnej. Nierzadko mąż lub żona tylko pozornie i werbalnie kocha współmałżonka, a tak naprawdę kocha jedynie siebie, narzuca drugiemu swoje wyobrażenie o nim, nie chcąc dotrzeć do jego prawdziwej istoty. Prawdziwa miłość jest zawsze darem z siebie, rezygnacją ze swojego „ja” po to, by żył drugi. Współmałżonek staje się ważniejszy niż nasze własne życie – jest powodem porzucenia starych przyzwyczajeń i utartych sposobów myślenia, które zaspokajały nasz egocentryzm.

Kochanie drugiego bardziej od własnego życia pozwala zadać śmierć naszemu ego, pozwala duchowo zmartwychwstać. Proces ten może dokonywać się wiele razy, okazją do niego jest obumarcie naszej woli, zrezygnowanie ze swoich racji, przyznanie się do błędów i przebaczenie. Paschalne misterium śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa rozciąga się na wszystkie elementy codziennego życia małżeńskiego i rodzinnego.

 

Przemieniać własne życie

 

Uczestnictwo w Uczcie Eucharystycznej domaga się przemiany naszego życia. Prawdę tę wyraża bardzo trafny fragment książki Mały Kościół Michela P. Laroche’a, w którym autor omawia przypowieść o gościach zaproszonych na ucztę weselną królestwa niebieskiego (por. Mt 22, 1-14).

„Pewien król wydał ucztę z okazji zaślubin swojego syna. Zaproszeni wymówili się. Wówczas pan kazał iść między opłotki i na rozstaje dróg i zaprosić chorych, ułomnych, biedaków i wyrzutków. Gdy jednak zasiadano już przy stole, słudzy znaleźli człowieka bez weselnego stroju, odzianego w stare łachmany, zabrudzone i wytarte. Wyrzucono go w ciemności na zewnątrz. Krzywdząca niesprawiedliwość bije z tej przypowieści. Któż między tymi zaproszonymi «siłą» nędzarzami miał suknię weselną? Nikt oczywiście. Ale z chwilą, gdy stanąwszy w drzwiach pałacu, ujrzeli panujące tam światło i piękno, zdali sobie sprawę, jak brudne są ich odzienia, że nie mają strojów weselnych. Wówczas wszyscy zaczęli o nie błagać. Nie zatrzymali więc swoich brudnych ubiorów w Królestwie. Idą tam ze swej przeszłości, by przebrać się w nową duchową rzeczywistość. Zarzut spotkał więc tego, który zasiadłszy do stołu, chciał radować się ucztą nadchodzącego Królestwa i jednocześnie zachować swój stary ubiór – stary sposób myślenia. To jest ta sprzeczność, która sprowadziła nań potępienie, sprzeczność, która wepchnęła go w nieład, gorączkę, zwątpienie, przemęczenie, zniechęcenie, pesymizm, w myśli samobójcze, lecz także w pokusy cielesne. Ta sprzeczność powoduje, że człowiek żyje w jakimś wewnętrznym pęknięciu, przepołowieniu. Odczuwa w sobie rozdarcie i oddzielenie od Boga”2.

Udział w Uczcie Eucharystycznej – liturgii sprawowanej wraz z aniołami i świętymi, pełnej piękna i świetlanego blasku – w sposób naturalny domaga się oczyszczenia ludzkiego wnętrza z brudu grzechów, egoizmu i miłości własnej, ze świadomego i nieświadomego osądzania.

„Ty, który dobrowolnie dałeś mi swoje Ciało na pokarm, ogień ten spalający niegodnych, obyś nie spalił mnie, Stwórco mój, lecz wszedł w moje członki, we wszystkie stawy, we wnętrzności, w serce. Spal ciernie wszystkich moich grzechów, oczyść duszę, uświęć myśli, umocnij stawy wraz z kośćmi, uświęć pięć moich zmysłów, całego mnie przeniknij bojaźnią Twoją. Zawsze obroń, zachowaj i ochroń mnie od wszelkiego czynu i słowa zgubnego dla duszy. Oczyść, obmyj i przyozdób mnie, uczyń mnie lepszym, daj zrozumienie i oświeć mnie. Spraw, abym stał się Twoim mieszkaniem jedynego Ducha, a nie mieszkaniem grzechu”3.

 

Wspólnie się modlić

 

Modlitwa małżonków może promieniować na całe ich życie, wtedy gdy swoją moc będzie czerpać ze wspólnej niedzielnej Eucharystii. Boska Liturgia św. Jana Chryzostoma to wzór wytrwałej modlitwy, modlitwa litanijna – ektenia występuje w niej aż siedem razy. Wiele modlitw jest tu też wzorem postawy pokory i skruchy. Należy do nich chociażby wspaniała modlitwa przed komunią: ,,Wierzę, Panie, i wyznaję, że Ty jesteś zaprawdę Chrystusem, Synem Boga Żywego, który przyszedł na ten świat zbawić grzeszników, z których ja jestem największym. Wierzę także, że to jest Twoje przeczyste Ciało i to jest Twoja najdroższa Krew. Błagam zatem Ciebie, zlituj się nade mną i odpuść mi moje grzechy dobrowolne i mimowolne, które popełniłem słowem lub uczynkiem, świadome i nieświadome oraz uczyń mnie godnym, wolnego od osądzenia, mieć udział w Twych przeczystych tajemnicach, na odpuszczenie grzechów i życie wieczne. Przyjmij mnie dzisiaj, Synu Boży, jako uczestnika Twojej mistycznej wieczerzy, gdyż nie zdradzę Twoim wrogom tajemnicy ani też nie pocałuję Ciebie jak Judasz, lecz jak łotr wyznaję Ciebie: Pamiętaj o mnie, Panie, w Twoim królestwie”4.

Brak modlitwy burzy harmonię i wprowadza niepokój. Stąd w rozwoju modlitwy małżeńskiej ważna jest jej systematyczność oraz towarzysząca jej postawa wiary i zaufania.

Piotr Słabek (ur. 1962), magister teologii, redaktor naczelny Wydawnictwa M, mąż i ojciec czwórki dzieci.

 

Przypisy

1. Liturgie Kościoła prawosławnego, Kraków 2003, s. 105-106.

2. M. P. Laroche, Mały Kościół, Poznań 1989, s. 46.

3. Liturgie Kościoła prawosławnego, dz. cyt., s. 117-118.

4. Tamże, s. 100.